Lego Fusion - tak wyobrażam sobie połączenie zabawek i nowych technologii. I gier?
Jeśli nie możesz z kimś wygrać, to się do niego przyłącz. Twórcy klocków Lego postanowili postąpić podobnie i rozpoczynają współpracę ze swoim rywalem.
24.06.2014 | aktual.: 24.06.2014 11:14
Rywalem w tym przypadku jest nowa technologia, a konkretnie smartfony i tablety. Nie da się ukryć, że to poważne zagrożenie. Na urządzeniach mobilnych są gry i filmiki, więc dla wielu młodszych to bardziej kusząca opcja.
Twórcy klocków Lego nie chcą być w opozycji. Zamiast tego pokazują, że stare zabawki mogą zostać wykorzystane przez nowe technologie. Tak jak w Lego Fusion.
Prawdziwy świat w wirtualnym
Zasady są proste. Obiekty, które tworzymy w prawdziwym świecie za pomocą klocków, za pomocą smartfona czy tableta przenoszone są do wirtualnego świata. Twórcy przygotowali kilka gier, w których budowle można wykorzystać.
Na przykład należy zbudować wyścigówkę, która weźmie udział w wyścigu. W innej grze trzeba tworzyć własne domy. Rzecz jasna, powstało kilka osobnych zestawów – każdy z nich to inne klocki i inne gry.
Super? Wydaje mi się, że tak. Niby dziecko siedzi przed smartfonem, ale sporo czasu spędza też przy zwykłych, tradycyjnych klockach. Wyobraźnia pracuje, bo można stworzyć unikalne budynki, które potem ogląda się w grze. I tylko w naszej edycji, bo przecież inne dzieci będą mieć inne pomysły.
Sprytny kompromis. Jest gra, ale jest też tradycyjna zabawa. Dla osób, które narzekają na to, że dzieci spędzają zbyt dużo czasu przed ekranem, zestawy Lego Fusion mogą być dobrą alternatywą.
A ja mam wrażenie, że to dopiero początek i że świat gier otworzy się na stare zabawki. Mamy przecież świetną wirtualną serię Lego – z Hobbitem, Batmanem, Gwiezdnymi wojnami czy Harrym Potterem. Nie zdziwiłbym się, gdyby powstały nowe części, tyle że tym razem z wykorzystaniem prawdziwych klocków Lego.
W końcu w grach dużo się buduje. Robi to jednak komputer lub konsola, wszystko jest automatyczne. Wyobraźcie sobie teraz Lego: Star Wars i misje – wybuduj pojazd, którym bohaterowie opuszczą planetę.
Albo stwórz własnego bohatera. Dziecko bawi się przed ekranem, robi fotkę, aplikacja wysyła dzieło do konsoli i klockową postacią biega się w grze. Świetna sprawa.
W tym kierunku muszą pójść klasyczne zabawki, jeżeli chcą przetrwać. Nie rywalizacja ze smartfonami czy konsolami, ale współpraca. Wiemy, że wasze dzieci lubią grać, więc im na to pozwolimy. Wiemy, że nie lubicie, gdy spędzają zbyt wiele czasu przed ekranem, więc zachęcimy ich do staroszkolnej zabawy.
Figurki w modzie
Należy jednak powiedzieć sobie jasno: Lego Fusion nie jest rewolucją w tym temacie. Na rynku growym już od dawna jest Disney Infinity czy też Skylanders. Niebawem podobny zestaw wypuści Nintendo.
O co chodzi? To specjalne figurki, dzięki którym postaci w grze mogą zyskać specjalne bonusy. Gadżety pełnią też funkcję... pendrive'a. Zapisują się postępy, więc podłączając je do innej konsoli, mamy dostęp do odblokowanych opcji.
Do tego dochodzi rozszerzona rzeczywistość. Seria Wonderbook wykorzystuje specjalną książkę. Obracając ją, możemy zmieniać ustawienie kamery w grze. Ciekawie świat rzeczywisty z wirtualnym łączy PlayStation Vita.
W Tearaway robimy zdjęcia otoczeniu, żeby później to występowało w grze. Na przykład czarno-biała postać skarży się, że nie ma efektownego stroju. Robimy zdjęcie firanki i napotkany bohater paraduje w stroju o kolorze firanki.
To umowa, na której korzystają dwie strony. Producenci gier, bo dzięki temu gracz ma wrażenie, że jego rozgrywka jest wyjątkowa. Owszem, etapy są takie same, ale co z tego, skoro ja zbudowałem inny budynek albo zrobiłem inne zdjęcie. Korzystają też producenci zabawek, bo te wciąż są potrzebne.
A przecież podobno żyjemy w czasach, w których rządzi jedynie wirtualny świat. Zabawny paradoks: gry i konsole, na które wielu narzeka, mogą dać drugie życie starym zabawkom.
Bo mogę się założyć, że gdyby nie Minecraft, to Lego Fusion mogłoby nie powstać. Wiele gier, w których się buduje i tworzy, pokazało, że młodzi odbiorcy chcą się wykazać i działać. A skoro tak, to wystarczy dać im do ręki prawdziwe narzędzia.