Liberator - drukowana broń kryptoanarchisty. Branża druku 3D strzeliła sobie w stopę?
Potrzebujesz broni palnej? To proste: weź gwóźdź, płaski kawałek metalu i drukarkę 3D. Ściągnij projekt ze strony DefCAD.org i… to wszystko. Czarny sen wizjonerów, snujących ponure prognozy na temat druku 3D stał się faktem – powstał pierwszy pistolet, który każdy z nas może sobie wydrukować w domowym zaciszu. Społeczeństwo zacznie się zbroić?
05.05.2013 | aktual.: 10.03.2022 12:12
Potrzebujesz broni palnej? To proste: weź gwóźdź, płaski kawałek metalu i drukarkę 3D. Ściągnij projekt ze strony DefCAD.org i… to wszystko. Czarny sen wizjonerów, snujących ponure prognozy na temat druku 3D stał się faktem – powstał pierwszy pistolet, który każdy z nas może sobie wydrukować w domowym zaciszu. Społeczeństwo zacznie się zbroić?
Choć media od kilku miesięcy donosiły o broni z drukarki 3D, nie było to prawdą – do niedawna drukowano jedynie poszczególne elementy uzbrojenia (więcej na temat ograniczeń, dotyczących druku 3D znajdziecie w artykule „Nie wierzcie apostołom nowych technologii. Druk 3D to na razie żadna rewolucja”).
Nadszedł jednak czas, gdy za pomocą drukarki 3D stworzono 16 elementów, które po złożeniu zmieniają się w pistolet o nazwie Liberator. Warto wspomnieć, że podczas drugiej wojny światowej tę samą nazwę nosiła ultraprosta broń, przeznaczona dla ruchu oporu.
Co istotne, wszystkie elementy broni zostały wykonana przez drukarkę. Użytkownik musi dodać od siebie jedynie gwóźdź, pełniący rolę iglicy oraz – co wynika jedynie z amerykańskiego prawa, a nie cech użytkowych – kawałek żelastwa, który musiał zostać umieszczony, aby zgodnie z ustawą Undetectable Firearms Act umożliwić wykrycie broni przez różne skanery.
Projekt broni przygotował Cody Wilson - 25-letni student prawa na University of Texas, uznany przez Wired za jednego z najgroźniejszych ludzi na ziemi. Dlaczego? Cody nie kryje swoich dość radykalnych, kryptoanarchistycznych przekonań, a poza studiowaniem prawa zajmuje się m.in. tworzeniem projektów broni i szefowaniem organizacji Defense Distributed, popularyzującej drukowane uzbrojenie.
Poszczególne części Liberatora powstały dzięki drukarce 3D Dimension SST firmy Stratasys. Co istotne, dzięki modułowej budowie i wymianie niektórych elementów broń może korzystać z amunicji różnych kalibrów. Więcej na temat drukowanej broni oraz wypowiedzi Cody'ego Wilsona przedstawiającego motywy, którymi kieruje się tworząc i udostępniając projekty broni, znajdziecie na poniższym filmie:
Po przejściu serii testów plany Liberatora zostaną upublicznione na stronie DefCAD.org. Warto w tym miejscu zadać sobie pytanie, co to oznacza? Czy druk 3D obnażył właśnie – jak stwierdzili niektórzy komentatorzy – swoją mroczną stronę? Jestem daleki od takich wniosków.
W końcu to nie broń zabija, tylko ludzie, a piętnowanie technologii za to, jakie daje możliwości ma tyle sensu, co pretensje do przemysłu metalurgicznego, dostarczającego stali do produkcji luf konwencjonalnej broni.
Bo przecież to nie sam pistolet o zapewne dość marnej charakterystyce tutaj chodzi. Sądzę, że w całej sprawie kluczowa jest inna kwestia, czyli prawo, które nie nadąża za rozwojem technologii. Do tej pory sprawa była prosta – przepisy zakazywały posiadania broni lub na nią pozwalały. Zwykli ludzie zazwyczaj się do tego stosowali, przestępcy i tak chodzili uzbrojeni po zęby, ale granica była wyraźna.
To się właśnie zmieniło. W teorii posiadacz drukarki 3D stał się właśnie rusznikarzem. Co zrobić z tym fantem? Zakazać produkcji broni? Rejestrować drukarki? Zmusić producentów do tego, by drukarki pozwalały na identyfikację wytworzonych przez siebie elementów? Całkowicie znieść kontrolę państwa nad produkcją i dystrybucją broni?
Pytań w tej kwestii jest więcej, niż odpowiedzi, a znalezienie mądrego rozwiązania wydaje się karkołomnym zadaniem. Pojawiła się m.in. inicjatywa, aby zakazać produkcji broni za pomocą drukarek 3D.
I po raz kolejny, nie o sam zakaz tu chodzi, ale o sposób, w jaki zostanie wprowadzony w życie – czy drukarki zostaną wyposażone w jakieś zabezpieczenia, ograniczniki, system raportowania i sprawdzania, czy użytkownik zamiast doniczek nie drukuje sobie właśnie podręcznego arsenału? Eksperymenty z drukowaniem broni lub jej elementów wywołują dużo emocji i skupiają na sobie uwagę. Czy zatem pytanie o strzale w stopę, postawione przeze mnie w tytule jest usprawiedliwiona? Sądzę, że tak. Dlaczego?
Druk 3D zaczyna być coraz częściej kojarzony z marginalnymi, ale nagłaśnianymi przez media przypadkami produkcji broni i zupełnie bez znaczenia jest fakt, że przy odrobinie zdolności manualnych do skonstruowania broni nie trzeba tak zaawansowanej technologii - wystarczy odrobina wiedzy i umiejętność posługiwania się narzędziami. Zainteresowanie opinii publicznej przekłada się jednak na zainteresowanie polityków, co doprowadzi zapewne do powstania regulacji, ingerujących w branżę druku 3D. A przepisy, jakie prędzej czy później pojawią się w związku z tym raczej ograniczą, niż przyspieszą rozwój tej obiecującej technologii.
Aktualizacja:
Liberator zaliczył już pierwsze próby - jak widać broń strzela i się nie rozpada: