Lifelogging. Sami podajemy nasze dane na tacy różnym korporacjom

Od słuchawek sprawdzających puls po monitorujące wszystko Mother – gadżety chcą o nas wiedzieć absolutnie wszystko.

Lifelogging. Sami podajemy nasze dane na tacy różnym korporacjom
Marcin Sikora

23.04.2014 | aktual.: 10.03.2022 11:22

Artykuł jest częścią dyskusji na temat tego, czy śledzenie naszego życia nie zaszło za daleko. Kliknij tutaj, aby przeczytać opinię Bartłomieja Kossakowskiego.

Zaczęło się dość normalnie: pulsometry i GPS pomagały sportowcom poznawać swój organizm i osiągać coraz lepsze rezultaty. Ale co innego pulsometr dla maratończyka czy pomiar kadencji obrotów dla kolarza, a co innego masa urządzeń, które mają w teorii sprawić, że nasze życie zostanie ulepszone. Ulepszone?

Nie do końca rozumiem, w jaki sposób mierzenie wszystkich moich życiowych aktywności ma mi w czymkolwiek pomóc. Wiedza to dopiero pierwszy krok do działania: mogę się dowiedzieć, że chodzę i ruszam się za mało, ale w zasadzie wiem to i bez aplikacji. Podobnie jest z mierzeniem wypitej codziennie wody (czy piwa i drinków), liczby przespanych godzin, zjedzonych kalorii czy czegokolwiek innego. Dopiero gdy postanowię coś z którymś z tych fantów zrobić, taki gadżet może mi pomóc.

Obraz

O ile będę go używał do czegoś więcej niż tylko wrzucania co rano na Twittera automatycznej informacji o liczbie przespanych godzin i jakości snu. Poza tym wielkie korporacje z radością przyjmą wszelką ilość danych pozwalających nas lepiej sprofilować jako potencjalnych klientów. Na razie nadal wychodzi im to kiepsko, przynajmniej w moim wypadku, bo Google z Amazonem regularnie proponuje mi zakup

rzeczy, które już wcześniej nabyłem.

Mają jednak usprawiedliwienie w postaci tego, że ciągle wyszukuję ceny różnych produktów na potrzeby Stuffa i wszystkich znajomych szukających pomocy w zakupie gadżetów. W tym momencie zasadne jest zadanie sobie pytania znanego z komiksu (i filmu oraz starożytnego Rzymu) "Strażnicy" ("Watchmen") Alana Moore’a i Dave’a Gibbonsa, czyli lakonicznego: „Kto pilnuje strażników?”.

Po skandalu wywołanym przez Snowdena okazało się, że nie tylko korporacje, z którymi podpisujemy jednostronne umowy (których zresztą i tak nikt nie czyta), mają dostęp do naszych danych i śledzą dokładnie każdy nasz plik i krok, ale że na dokładkę oddały je rządom państw. I tak wizja George’a Orwella z powieści "Rok 1984" stała się faktem, z tą różnicą, że założyliśmy sobie kontrolujące nas urządzenia z własnej woli, nazywając to modą, i jeszcze za to zapłaciliśmy. Genialne i przerażające.

Artykuł jest częścią dyskusji na temat tego, czy śledzenie naszego życia nie zaszło za daleko. Kliknij tutaj, aby przeczytać opinię Bartłomieja Kossakowskiego.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)
© Gadżetomania
·

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje się  tutaj.