Lifelogging. Sami podajemy nasze dane na tacy różnym korporacjom

Od słuchawek sprawdzających puls po monitorujące wszystko Mother – gadżety chcą o nas wiedzieć absolutnie wszystko.

Lifelogging. Sami podajemy nasze dane na tacy różnym korporacjom
Marcin Sikora

Artykuł jest częścią dyskusji na temat tego, czy śledzenie naszego życia nie zaszło za daleko. Kliknij tutaj, aby przeczytać opinię Bartłomieja Kossakowskiego.

Zaczęło się dość normalnie: pulsometry i GPS pomagały sportowcom poznawać swój organizm i osiągać coraz lepsze rezultaty. Ale co innego pulsometr dla maratończyka czy pomiar kadencji obrotów dla kolarza, a co innego masa urządzeń, które mają w teorii sprawić, że nasze życie zostanie ulepszone. Ulepszone?

Nie do końca rozumiem, w jaki sposób mierzenie wszystkich moich życiowych aktywności ma mi w czymkolwiek pomóc. Wiedza to dopiero pierwszy krok do działania: mogę się dowiedzieć, że chodzę i ruszam się za mało, ale w zasadzie wiem to i bez aplikacji. Podobnie jest z mierzeniem wypitej codziennie wody (czy piwa i drinków), liczby przespanych godzin, zjedzonych kalorii czy czegokolwiek innego. Dopiero gdy postanowię coś z którymś z tych fantów zrobić, taki gadżet może mi pomóc.

Obraz

O ile będę go używał do czegoś więcej niż tylko wrzucania co rano na Twittera automatycznej informacji o liczbie przespanych godzin i jakości snu. Poza tym wielkie korporacje z radością przyjmą wszelką ilość danych pozwalających nas lepiej sprofilować jako potencjalnych klientów. Na razie nadal wychodzi im to kiepsko, przynajmniej w moim wypadku, bo Google z Amazonem regularnie proponuje mi zakup

rzeczy, które już wcześniej nabyłem.

Mają jednak usprawiedliwienie w postaci tego, że ciągle wyszukuję ceny różnych produktów na potrzeby Stuffa i wszystkich znajomych szukających pomocy w zakupie gadżetów. W tym momencie zasadne jest zadanie sobie pytania znanego z komiksu (i filmu oraz starożytnego Rzymu) "Strażnicy" ("Watchmen") Alana Moore’a i Dave’a Gibbonsa, czyli lakonicznego: „Kto pilnuje strażników?”.

Po skandalu wywołanym przez Snowdena okazało się, że nie tylko korporacje, z którymi podpisujemy jednostronne umowy (których zresztą i tak nikt nie czyta), mają dostęp do naszych danych i śledzą dokładnie każdy nasz plik i krok, ale że na dokładkę oddały je rządom państw. I tak wizja George’a Orwella z powieści "Rok 1984" stała się faktem, z tą różnicą, że założyliśmy sobie kontrolujące nas urządzenia z własnej woli, nazywając to modą, i jeszcze za to zapłaciliśmy. Genialne i przerażające.

Artykuł jest częścią dyskusji na temat tego, czy śledzenie naszego życia nie zaszło za daleko. Kliknij tutaj, aby przeczytać opinię Bartłomieja Kossakowskiego.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (1)
© Gadżetomania
·

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje się  tutaj.