Muzyka zatoczyła wielkie koło. Słuchanie przestaje być osobistym doświadczeniem?
Muzyka towarzyszy nam od pradziejów, ale to, w jaki sposób jej słuchamy, zależy od rozwoju technologii. Ostatnie kilkadziesiąt lat to prawdziwa karuzela zmian – co stało się z naszymi muzycznymi przyzwyczajeniami?
19.12.2014 14:50
Oderwać muzykę od twórcy!
Przez długie wieki muzyka była dla naszych przodków doświadczeniem zbiorowym. Nie licząc samodzielnie nuconych melodii, słuchano jej grupowo, przy okazji różnych wydarzeń czy uroczystości. Mijały stulecia, ale niewiele się w tej kwestii zmieniało. Ognisko polujących gdzieś w tundrze pierwotnych myśliwych, starożytny Egipt czy XIX-wieczna Europa – muzyka była wspólnym przeżyciem jakiejś grupy.
Wszystko zmieniło się za sprawą technologii, pozwalającej na rejestrowanie dźwięku. Oddzielić muzykę od kwartetu smyczkowego? Zamknąć ją w żłobionym walcu, a niedługo później w czarny krążku płyty gramofonowej? Tak, to była prawdziwa rewolucja!
Nie bez przyczyny na początku XX wieku w zachowanym do naszych czasów nagraniu Józef Piłsudski dziwi się:
Stoję przed jakąś dziwaczną trąbą i myślę, że głos mój ma się oddzielić ode mnie i pójść gdzieś w świat beze mnie, jego właściciela. Zabawne pomysły mają ludzie! Doprawdy, trudno się nie śmiać z tej dziwnej sytuacji, w której nagle głos pana Piłsudskiego się znajdzie. Wyobrażam sobie tę zabawną chwilę, gdy jakiś ananas korbą nakręci, śrubkę naciśnie - i jakaś trąba, zamiast mnie gadać zacznie.
Józef Piłsudski o nagrywaniu głosu ludzkiego
Era wspólnego słuchania
Nie minęło wiele czasu, gdy świat zaroił się od kręcącymi korbami ananasów – popularność gramofonów i ekspansja radia, a niedługo później również telewizji sprawiły, że muzyka stała się dostępna i łatwa w odbiorze.
Wciąż jednak była – choć w mniejszym stopniu, niż kilkadziesiąt lat wcześniej – doświadczeniem grupowym. Patrząc na stare reklamy odbiorników radiowych często widzimy na nich podekscytowaną rodzinę, skupioną wokół jakiejś transmitującej dźwięki machiny.
Przeskakując nieco w czasie zamiast na domowe ognisko, trafimy na rozentuzjazmowany tłum bawiący się na dyskotekach – niemiecki Scotch Club czy otwarte w latach 70., amerykańskie Studio 54 to symbole tamtych czasów i muzycznych gustów.
Muzyka jest tylko moja!
Kolejne dwie dekady to czas burzliwego rozwoju technologii, która jednak – co do zasady – nie zmieniła naszych muzycznych doświadczeń. Coraz lepszy, mniejszy, czyściej grający sprzęt ewoluował z nieporęcznej cegły, jaką był pierwszy Walkman, poprzez nieco mniej niewygodne, płaskie pudła Discmanów do całkiem poręcznych pudełek MiniDisków. Za rogiem czaiła się jednak kolejna rewolucja – Internet wraz z formatem MP3, z których połączenia wyrośli tacy wrogowie publiczni, jak choćby legendarny Napster.
Cyfrowe rewolucje
Popularność formatu MP3 i odtwarzaczy cyfrowej muzyki na pozór nie zmieniała aż tak wiele – w końcu słuchanie z niewielkiej kostki odtwarzacza nie różni się dramatycznie od słuchania z nieco większego, ale nadal mobilnego Walkmana. Różnica polegała na czymś innym – łatwości dzielenie się muzyką.
Tak, jak pierwsze nośniki dźwięku przyniosły rewolucję, odrywając muzykę od jej twórców, tak samo format MP3 oznaczał kolejną rewolucję – oderwanie muzyki od fizycznych ograniczeń. Oznaczał również coś innego: historia zaczynała, na początku powoli, ale z czasem coraz wyraźniej, zataczać koło.
Muzyka której nasi przodkowie słuchali wspólnie, pod koniec XX wieku stała się sprawą osobistą, a przy tym buforem, skutecznie broniącym słuchacza – dzięki słuchawkom – przed całym światem. Cyfrowa muzyka zaczęła to zmieniać, a zmiany przyspieszyły za sprawą streamingu, serwisów społecznościowych i niezliczonych aplikacji mobilnych.
Lubisz? Podziel się z innymi!
Być może samotne słuchanie muzyki ma swój urok, ale sednem jest przecież dzielenie sią wrażeniami i radością. Jaki sens ma słuchanie najwspanialszego nagrania, jeśli nie mogę podzielić się nim ze światem? Albo przynajmniej z grupą bliskich mi osób?
W tym przypadku odpowiedzią również okazała się technologia. Informowanie znajomych na Facebooku o aktualnie słuchanym utworze, aplikacje, pozwalające na wspólne i jednoczesne słuchanie wybranych utworów, koncerty na żywo, transmitowane na YouTube…
Panasonic SC-ALL8 i SC-ALL3 - sprzęt na miarę potrzeb
Zmiany te dostrzegli również producenci sprzętu audio, czego dobrym przykładem są głośniki bezprzewodowe Panasonica. Co w nich wyjątkowego? Japońska firma nie zasypia gruszek w popiele i dostosowuje swój sprzęt do zachodzących zmian.
Ulubioną muzykę albo nosimy stale przy sobie w smartfonach, albo odtwarzamy z chmury, korzystając z którejś z licznych usług streamingowych. Panasonic SC-ALL8 i Panasonic SC-ALL3 wychodzą naprzeciw oczekiwaniom tych użytkowników, którzy oczekują od głośników czegoś więcej, niż tylko mocnego dźwięku o dobrej jakości.
Oba urządzenia oferują zestaw głośników zamkniętych w poręcznych obudowach. Poza klasycznym, przewodowym podłączeniem dowolnego źródła dźwięku zapewniają również obsługę WiFi, dzięki czemu w prosty sposób odtworzymy na nich zarówno muzykę z urządzeń mobilnych, jak i utwory, udostępnione np. na komputerze. Dodatkowym, ważnym atutem jest współpraca z serwisami streamingowymi, co sprawia, że źródłem muzyki może być np. Spotify.
Historia lubi się powtarzać?
Czy można zatem stwierdzić, że historia zatoczyła wielkie koło i muzyka ponownie stała się doświadczeniem, które przeżywamy wspólnie z innymi? To nie do końca trafny wniosek.
Karuzela technologicznych zmian doprowadziła nas do miejsca, w którym mamy wybór – muzyka może, jak 20 lat temu, pełnić rolę bufora, który skutecznie odetnie nas od świata. Może, ale nie musi – dzielenie się nią i wspólne słuchanie jest dzisiaj łatwiejsze, niż kiedykolwiek wcześniej. To chyba dobrze?
Materiał powstał we współpracy z