Najdziwniejsze pytania zadane w 2011 roku kandydatom do pracy w branży IT
Chcesz pracować w Google'u albo innej firmie z branży IT? Lepiej przygotuj się na zaskakujące pytanie podczas rozmowy o pracę. Oto największe hity kończącego się roku.
Chcesz pracować w Google'u albo innej firmie z branży IT? Lepiej przygotuj się na zaskakujące pytanie podczas rozmowy o pracę. Oto największe hity kończącego się roku.
O kryteriach branych pod uwagę podczas rekrutacji i dziwnych pytaniach zadawanych kandydatom podczas rozmowy kwalifikacyjnej w Google'u pisał już Łukasz. Ale nie tylko w Mountain View potrafią. Serwis Mashable zebrał najdziwniejsze pytania, które usłyszeli kandydaci do pracy w firmach z branży IT w 2011 roku.
- "Ile osób używa Facebooka w San Francisco o 14:30 w piątki?" - to pytanie zadano, wbrew pozorom, nie w Facebooku, ale w Google'u kandydatowi na stanowisko Vendor Relations Manager.
- "Gdyby Niemcy byli najwyższymi ludźmi świata, jakbyś to uzasadnił?" - zapytano nieszczęśnika ubiegającego się o stanowisko Product Marketing Manager w firmie Hewlett-Packard.
- "Jak rozwiązałbyś problem głodu na świecie?" - usłyszał kandydat nie na Miss America, ale na stanowisko Software Developer w Amazonie.
- "Płyniesz łodzią, która jest w dużym zbiorniku wypełnionym wodą. Masz na pokładzie kotwicę, którą wyrzucasz za burtę (łańcuch jest wystarczająco długi, żeby kotwica dosięgnęła dna zbiornika). Czy poziom wody w zbiorniku podniesie się, czy opadnie?" - zapytano kandydata na stanowisko Mechanical Engineer w Tesla Motors.
- "Przeliteruj, proszę, 'diverticulitis'" – to zadanie dla kandydata na stanowisko Account Manager w EMSI Engineering. Zważywszy że jest to termin medyczny, nijak nie związany z pracą menedżera ds. klientów, pytanie mogło naprawdę zaskoczyć.
- "Masz dwa bukiety kwiatów. Wszystkie poza dwoma to róże, wszystkie poza dwoma to stokrotki, wszystkie poza dwoma to tulipany. Ile kwiatków masz?" - to pytanie uznano za odpowiednie dla kandydata na stanowisko Corporation Project Manager/Implementation Consultant w Epic Systems.
- "Co myślisz o tych wszystkich żartownisiach w Kongresie?" - z tym pytaniem musiał się zmierzyć kandydat na stanowisko Management Trainee w Consolidated Electrical.
- "Gdybyś był programem Microsoft Office'a, którym byłbyś?" - zapytano kandydata do pracy w e-handlu w firmie Summit Racing Equipment.
Niektóre z tych pytań nie są takie straszne, jak na pierwszy rzut oka wyglądają – bo to po prostu zwykłe łamigłówki, jakie robiło się w szkole. Łatwo na przykład odgadnąć, że w pytaniu 6 mamy trzy różne kwiatki w bukiecie.
Nie wiem, czy na zadane w Google'u pytanie o to, ile osób używa Facebooka w San Francisco w piątki o 14:30, odpowiedź "nikt, bo wszyscy przerzucili się na Google+" okazałaby się odpowiednia, ale zapewne tak właśnie bym odpowiedział.
Gorzej z problemem głodu na świecie, żartownisiami z Kongresu czy przeliterowaniem słowa, które słyszy się pierwszy raz. Na niektóre z tego typu pytań da się odpowiedzieć, jeśli się wie, jakie są poglądy pytającego na sprawę. Ale zazwyczaj nie znajdzie się tego w Internecie. "Diverticulitis" można znaleźć, ale raczej nie ma powodu, by go szukać.
Często liczy się po prostu kreatywność – im oryginalniejszą odpowiedź wymyślisz na szybko, tym większe masz szanse na pracę. Ale to wcale nie musi być regułą. W końcu nie muszą szukać kogoś myślącego nieschematycznie.
Mimo wszystko chętnych do pracy w największych firmach z branży IT jest coraz więcej, bo i warunki pracy nie są złe. W Google'u pracownicy mają darmowe jedzenie, własne studio muzyczne, fryzjera, lekarza, parkingowego odprowadzającego im auta na parking, wycieczki, a do tego przyjemny (ponoć) klimat w pracy. Jest o co walczyć.
Źródło: Mashable