Naprawdę sądzisz, że Internet nie zmienia twojego mózgu?
Codziennie korzystamy z technologii, która w komunikacji i procesie pozyskiwania informacji niemal zupełnie likwiduje ograniczenia, jakimi są czas i przestrzeń. Internet daje ogromne możliwości, ale zmienia nasze przyzwyczajenia i sposób, w jaki konsumujemy informacje. Jak dokładnie?
02.03.2013 | aktual.: 13.01.2022 12:28
Codziennie korzystamy z technologii, która w komunikacji i procesie pozyskiwania informacji niemal zupełnie likwiduje ograniczenia, jakimi są czas i przestrzeń. Internet daje ogromne możliwości, ale zmienia nasze przyzwyczajenia i sposób, w jaki konsumujemy informacje. Jak dokładnie?
Jak Internet wpływa na mózg?
W książce "The Shallows: What the Internet Is Doing to Our Brains" Nicholas Carr szczegółowo analizuje wpływ Internetu na umysł. Przytacza prace Erica Kandela, który badał między innymi proces zapamiętywania. Pamięć krótkotrwała jest jak bufor do przechowywania bieżących, potrzebnych w danej chwili informacji.
Żeby informacja zapisała się w pamięci długotrwałej, niezbędne jest skupienie. Informacja musi być usystematyzowana i skojarzona znaczeniowo z już zdobytą wiedzą. W innym wypadku znika, zostawiając niewielki ślad w pamięci. A czasami nie zostawia żadnego.
Koncentracja jest kluczem. Zastanówcie się tylko, ile słów lub zdań ominęliście czytając tylko tej jeden tekst. W cyfrowym świecie nasza uwaga jest rozproszona, więc niewiele informacji zapisuje się w pamięci długotrwałej.
Co więcej, nawyki internetowe wpływają na aktywności poza siecią. Mamy problem z skoncentrowaniem się na jednym zadaniu. Nasz umysł, jak podkreśla Carr, cały czas poszukuje rozpraszaczy. Przeczytanie jednego rozdziału książki bez zerkania na telefon, sprawdzania poczty czy – po prostu – myślenia o czymś innym jest bardzo trudne.
Nasze mózgi przystosowują się do przetwarzania wielu bodźców równocześnie częściowo tracąc zdolność do koncentracji. Głód rozpraszaczy w wielu sytuacjach może być problematyczny. Pisał o tym Jacek Dukaj na łamach Tygodnika Powszechnego:
Zauważyłem u siebie następujący objaw: sama m o ż l i w o ś ć dostępu do sieci (wejścia w tryb myślenia Google) czyni niezwykle trudnym skupienie się i pracę nad tekstem w tradycyjny sposób. Muszę fizycznie odciąć się od dopływu informacji, żeby umysł przestawił się na „myślenie książkowe”, przestał skakać po skojarzeniach i domagać się coraz to nowych bodźców uwagi. Ale nie wystarcza zamknięcie przeglądarki czy odejście parę kroków od komputera – bo nadal w i e m, że od strumienia informacji dzieli mnie jedna decyzja, jedna sekunda; umysł czeka w gotowości.
To samo dotyczy prób czytania głębszych narracji przy włączonym komputerze z dostępem do sieci, nawet jeśli sam monitor został wyłączony. Stąd coraz popularniejszy sztywny podział na komputer z internetem i komputer bez internetu, przeznaczony wyłącznie do pracy.
Platon kontra Internet
Czy można jednak powiedzieć, że Sieć ma na nas negatywny wpływ?
Każda technologia, która rewolucjonizowała komunikację, wymuszała, by ludzie przystosowali się do zmienionej przez medium rzeczywistości. Zmiany przez jednych były przyjmowane entuzjastycznie, a przez drugich z obawami lub wrogością. W "Fajdrosie" Platon ustami Sokratesa krytykował pismo, które – według niego – miało ograniczać możliwości umysłu.
Swoją drogą ciekawe, że najbardziej znany fragment dialogu po kosmetycznych zmianach mógłby być współczesną krytyką telewizji lub Internetu:
Ten wynalazek niepamięć w duszach ludzkich posieje, bo człowiek, który się tego nauczy, przestanie ćwiczyć pamięć; zaufawszy pismu będzie sobie przypominał wszystko z zewnątrz, z odcisków obcych, a nie z własnego wnętrza, z samego siebie.
Duże kontrowersje budziły pierwsze drukowane kodeksy czy – zdecydowanie nam bliższe – kino i telewizja.
Niewykluczone, że tak jak spopularyzowanie pisma sprawiło, że umiejętność zapamiętywania obszernych fragmentów opowieści przestała mieć kluczowe znaczenie w przekazywaniu historii, tak w przyszłości zdolność do uważnej lektury długich tekstów nie będzie istotna w procesie pozyskiwania informacji.
Internet jest szybki, wykorzystuje krótkie formy i wiąże treści hiperlinkami. Nasze mózgi dostosowują się do odbierania właśnie tak skonstruowanych i powiązanych informacji. Mogą także intensywniej niż wcześniej filtrować dane. Nie trzeba przecież zapamiętywać tego, co w każdej chwili można odtworzyć.
Medium zmienia więc nie tylko formę informacji, ale także odbiorców.
Witaj, człowieku 2.0
Obciążanie pamięci informacjami, gdy w każdej chwili można sięgnąć do źródła jest - zdaniem wielu - nieefektywne. Tak właśnie uważa Peter Suderman, autor książki "American Scene":
Po co zapamiętywać treść książki, kiedy nasz umysł może mieć łatwo dostępny przewodnik po całej bibliotece? Zamiast zapamiętywać informacje, zapisujemy je teraz w cyfrowej postaci i wystarczy, że będziemy pamiętać co zapisaliśmy.
Pod wpływem Internetu nasza pamięć zaczyna pracować podobnie do Google. Mózg – tak jak silnik wyszukiwarki internetowej – nie zapisuje wszystkich danych, tylko je indeksuje. Nie musimy wiedzieć kim jest Bruno Jasiński, wystarczy, że wiemy gdzie szukać o nim informacji.
Dzięki technologii – za pośrednictwem komputera lub smartfonu – uzyskujemy do nich błyskawiczny dostęp. Mózg jest więc odciążony i z informacyjnego chaosu może zapisywać tylko to, co jest kluczowe.
Jeśli zmiany będą postępować, zakodowany w kulturze wzór wykształconego człowieka będzie musiał się zmienić. Od wiedzy ważniejsza będzie umiejętność przetwarzania i kojarzenia informacji z różnych mediów. Zresztą nawet teraz, w świecie, w którym każdego dnia generowane są większe ilości danych, niż nasi przodkowie tworzyli przez dekady, zaprzęganie umysłu do powolnego zgłębiania wiedzy przestaje być efektywne.
Jeśli pamiętacie czasy dominacji wiedzy drukowanej na papierze, kierunek zmian może was przerażać: studenci filologii nie czytają książek, uczniowie tworzą wypracowania ze znalezionych w sieci fragmentów tekstów, a specjalistyczne raporty dotyczące rynkowych nisz nie są pisane przez ekspertów a generowane przez wyszukane algorytmy.
Świat zmienia się na naszych oczach i to, co nam wydaje się zaskakujące, jest zupełnie naturalne dla pokolenia, które dorasta z zaawansowaną technologią i przesyconym informacjami medium.
To ludzie 2.0. My przechodzimy do historii.