Nazistowska czekolada. Prawie jak jajko niespodzianka
O tym, że słodycze nie są dobre dla zdrowia, wiadomo nie od dzisiaj. Okazuje się jednak, że o ile współczesne łakocie zabijają nas powoli, zmieniając w zasapaną, nieforemną bryłę, to czekolada sprzed kilkudziesięciu lat mogła uśmiercić błyskawicznie w bardzo efektowny sposób. Zwłaszcza gdy poczęstowali nią niemieccy dywersanci.
21.02.2017 | aktual.: 10.03.2022 08:34
Niemieccy sabotażyści
Stary dowcip głosi, że radziecki agent Stirlitz w czasie drugiej wojny karmił ukradkiem niemieckie dzieci, które od „ukradka” puchły i umierały. Okazuje się, że podobne plany - tym razem całkiem serio - mieli wcielać w życie w czasie drugiej wojny światowej niemieccy sabotażyści.
Choć sam fakt prób prowadzenia akcji dywersyjnych na Wyspach nie jest niczym nowym, uwagę zwracają środki, jakimi Niemcy mieli zamiar wcielać w życie swoje niecne plany (w tym artykule znajdziecie niemieckie plany ataku na Stany Zjednoczone).
Kontrwywiad pokazuje stare trofea
Jak wynika z odtajnionych danych MI5, czyli brytyjskiego kontrwywiadu, Niemcy planując akcje sabotażowe na Wyspach Brytyjskich przygotowywali dość nietypowe wyposażenie dla swoich agentów.
W 2001 roku, niedługo po zamachach na World Trade Center świat obiegła wieść o bandycie, który próbował wysadzić samolot za pomocą ładunku wybuchowego ukrytego w butach. Choć - na szczęście - terrorysta okazał się nieudacznikiem, to warto zauważyć, że zastosowany przez niego pomysł wcale nie był nowy.
Plany przemycenia ładunków wybuchowych w butach snuł również niemiecki wywiad, Abwehra, a na liście szpiegowskiego sprzętu znalazły się poza butami również inne, wybuchowe gadżety.
Szpiegowskie gadżety
Należały do nich m.in. pastylki na gardło oraz czekolada spreparowana w taki sposób, by w tabliczce można było umieścić niewielki ładunek wybuchowy. Zestaw wybuchowych gadżetów uzupełniały słoik śliwek, bryła węgla, puszka oleju silnikowego, pędzel do golenia i menażka.
Niemieckie plany prowadzenia akcji sabotażowych na terenie Wielkiej Brytanii nie doszły jednak do skutku. Agenci, z różnych przyczyn, okazali się zupełnie nieskuteczni – podobnie jak w przypadku dywersantów mających atakować cele w Stanach Zjednoczonych.
Ujawnione zbiory MI5 zawierają również niemieckie materiały propagandowe. O ile machina Josepha Goebbelsa działała bez zarzutu w przypadku własnych obywateli, okazuje się, że treści przeznaczone dla Brytyjczyków stały na żenująco niskim poziomie i były pełne błędów gramatycznych. Może gdyby przyłożyli się lepiej do nauki angielskiego, wojna potoczyłaby się zupełnie inaczej?