Obama chwali nas za Wiedźmina? To dowód na to, że tak naprawdę nie ma za co nas pochwalić
Gracze się cieszą, bo zawsze jest miło, kiedy prezydent Stanów Zjednoczonych docenia grę, która pochodzi z Twojego kraju. Jeśli jednak chwali tylko ją, to powinna zapalić się nam ostrzegawcza lampka.
04.06.2014 | aktual.: 04.06.2014 09:58
Barack Obama nawiązał do swojej ostatniej wizyty w Polsce, kiedy wręczono mu Wiedźmina 2. Dziś powiedział:
TVN 24
Ostatnio gdy tu byłem, dostałem grę stworzoną w Polsce, Wiedźmina. Niespecjalnie dobrze radzę sobie z grami komputerowymi, ale powiedziano mi, że jest to doskonały przykład tego, jakie jest miejsce Polski w globalnej gospodarce - powiedział Barack Obama podczas spotkania z premierem Donaldem Tuskiem. - Jest to hołd dla talentu, umiejętności i etyki pracy Polaków, jak również właściwego przywództwa.
Reklama gry – świetna. O tej wypowiedzi piszą już wszystkie zagraniczne serwisy o grach, więc dla Wiedźmina to piękna promocja. Pal licho fakt, że Obama w Wiedźmina 2 nie grał. Ważne, że sprawił, że o grze jest głośno.
Teoretycznie to powód do radości. Serwisy informacyjne mają sympatyczną ciekawostkę, gracze się cieszą, twórcy pękają z dumy. Ja się uśmiecham, ale też smucę. Właściwie to nawet bardzo.
Z czego się cieszyć?
Jeżeli Obama pochwalił nas za Wiedźmina, to znaczy, że innych kandydatów najprawdopodobniej nie miał. Naprawdę uważacie, że seria Wiedźmin albo inne gry z Polski mają jakikolwiek związek z miejscem zajmowanym przez nasz kraj w globalnej gospodarce?
Ja takiego związku nie widzę. Dzisiaj gry tworzy się wszędzie, to żadna filozofia. Państwo do tej branży może się wtrącać, może zostawić ją w spokoju, tak naprawdę nie ma to żadnego znaczenia. Dobre gry powstaną mimo wszystko – potrzebni są tylko zdolni twórcy.
Wyobrażacie sobie, że prezydent Stanów Zjednoczonych leci do Czech i mówi, że Czesi to świetni ludzie, bo stworzyli Mafię? Albo że w Szwecji jego wypowiedź brzmiałaby tak: „Wprawdzie sam nie grałem, ale moi żołnierze bardzo sobie chwalą Battlefielda studia DICE”.
Ja jakoś nie mogę, bo wiem, że Czesi, Szwedzi i inne nacje mają „poważniejsze” zalety.
Odnoszę wrażenie, że ludzie Obamy mieli problem, jak wybrnąć z tej sytuacji. Jak pochwalić Polskę za innowacyjność, postęp, bycie na bieżąco z nowymi technologiami? No tak, mają Wiedźmina – wspomnijmy o tym przy okazji, niech się cieszą.
To nic, że gry nie mają żadnego znaczenia na arenie międzynarodowej
Ba, Wiedźmin nawet w skali całego państwa nic nie znaczy, o niczym nie świadczy. Jeżeli w Polsce w Wiedźmina 2 zagrało mniej niż 200 tysięcy ludzi, no to o czym my mówimy? Równie dobrze można by oceniać nasz kraj na podstawie „My, Słowianie”.
Chciałbym, żeby Obama i każdy inny wielki polityk chwalili Polskę za innowacyjne firmy, które rządzą w swoich dziedzinach. Które zarabiają miliardy, dają zatrudnienie wielu Polakom.
Owszem, CD Projekt RED czy każda inna polska firma zajmująca się grami ma potencjał, żeby czymś takim się stać. Na razie jednak to wszystko u nas raczkuje. I skoro ktoś bierze takiego „brzdąca” i mówi: „Zobaczcie, jacy Polacy są zdolni”, to tylko nas czaruje gadką, a tak naprawdę przekaz brzmi: "Kurczę, tu nic nie ma".
Powiedzmy sobie szczerze: na całym świecie nie sprzedało się nawet 10 milionów egzemplarzy Wiedźmina. To świetna gra, podobnie jak dzieła Techlandu, 11bitStudios czy wielu innych ekip, o których jest na świecie głośno.
Tyle że my nawet na tym polu nie jesteśmy gigantem. Być może jeszcze nie jesteśmy, chciałbym bardzo, żebyśmy się stali. Na razie jednak tak nie jest, a mimo to bierze się polskie gry i robi z nich dowód na to, że polska gospodarka kwitnie i ma się dobrze.
A to wielkie oszustwo. To właśnie dowód na to, że jest bardzo, bardzo źle.
Smutek patrioty
Wiedźmin może być świetną promocją dla Polski. Tylko niech będzie tą promocją na targach gier, elektroniki, na wystawach. Kiedy jednak prezydent Stanów Zjednoczonych przyjeżdża do nas i na oczach całego świata chwali nas za grę, to ja raczej czuję się ośmieszony.
Bo to oznacza, że poza grami my nie mamy nic do zaoferowania. Wybaczcie, ale to nie jest powód do radości.