Obserwujecie gwiazdy w mediach społecznościowych? Są nudne i… to nie one prowadzą swoje konta - czas z tym skończyć!
Facebook czy Twitter to idealne miejsce dla gwiazd. Myślicie, że wszystkie topowe nazwiska piszą do swoich fanów? Oczywiście, że nie. A niektórym w końcu zaczęło to przeszkadzać.
09.02.2015 | aktual.: 09.02.2015 10:02
Gwiazdy i social media
Popularna osoba na Facebooku lub Twitterze to z miejsca tysiące obserwujących. I nic dziwnego: każdy chce wiedzieć, co u gwiazdy słychać.
Portale społecznościowe to dobre źródło informacji z pierwszej ręki. Od razu wiadomo, czy muzyk nagrywa płytę, gdzie występować będzie aktor, to tutaj wrzucony zostanie najnowszy, świeży wywiad.
Nie ma się jednak co oszukiwać: za większość wpisów odpowiadają nie celebryci, a wyznaczeni do tego ludzie. To normalne, taki już ten świat jest. Teoretycznie nie ma o co kruszyć kopii.
Z drugiej strony Twitter i Facebook to świetne, niespotykane wcześniej narzędzie do komunikowania się z fanami. W prosty, bezpośredni sposób. Chyba więc możemy wymagać nawet od największych, by poświęcili nam trochę czasu i napisali coś od siebie albo odpowiedzieli na najpopularniejsze komentarze. Jest to możliwe, więc zróbcie to: macie świetną okazję.
Krzysztof Stanowski powiedział “dość!” i wytknął Arkadiuszowi Milikowi, napastnikowi reprezentacji Polski, że jego profil jest sztuczny, nijaki i co najgorsze - nie prowadzony przez niego:
Założyciel Weszło dodał później:
Dziennikarz rozpoczął nawet ciekawą twitterową akcję: albo Kamil Grosicki, który prowadzi Twittera na luzie i powinien według “Stana” być wzorem do naśladowania dla innych gwiazd w social media, będzie miał 30 tysięcy obserwujących, albo Stanowski znika z Twittera na miesiąc.
Arkadiusz Milik na Twitterze
Na zarzuty zareagował sam Milik i odpowiedział całkiem ciekawie. Ot, żartowanie czy dzielenie się prywatnymi sprawami to nie jego styl, on prowadzi swój profil tak, jemu się to podoba, a przekazywanie “tweetów” innej osobie to dla niego żaden problem.
Zgoda. Można i tak. Tym bardziej że czasami te nudne, byle jakie pod względem wypowiedzi profile też są ciekawe, bo pozwalają zajrzeć za kulisy. Może i nie ma oryginalnych, szczerych komentarzy, ale są zdjęcia z planu czy piłkarskiej szatni. To też olbrzymia wartość.
Spór Stanowski - Milik nie jest jednak ciekawy wyłącznie z perspektywy piłkarskiego kibica. To zwórcenie uwagi na ważny problem: social media to zbyt często kolejna okazja do obrzydliwie poprawnego, “fajnego” PR-u. Zapomina się przy tym o odbiorcach.
A raczej traktuje się ich właśnie w tych kategoriach: bezmyślnych odbiorców, którzy mają przyjąć “content”. Bez żadnych refleksji, bez komentarzy. Ma się podobać i tyle. Dyskusja? Tutaj już fani nie istnieją. Wtedy gwiazdy nie ma. Ani nawet tego, kto pisze za nią posty.
“Traktuję Twittera jako narzędzie do komunikacji i żywych dyskusji” - pisze Stanowski. I chyba trudno jest się z nim nie zgodzić. Może warto więc wspierać tych, którzy to rozumieją, a ukarać tych, którzy tej prostej zasady nauczyć się nie chcą.
Niech "nie lubię" i "przestań obserwować" będzie sygnałem - nie chcemy ściemy.