Oglądasz filmy w sieci? Sprawdź, co ci grozi

Oglądasz filmy w sieci? Sprawdź, co ci grozi

Zdjęcie dziewczyny pochodzi z serwisu Shutterstock
Zdjęcie dziewczyny pochodzi z serwisu Shutterstock
Łukasz Michalik
21.01.2016 14:02, aktualizacja: 10.03.2022 09:54

Wielu narzeka, że polskie serwisy VOD nie zachwycają ofertą. A co z tymi, które oferują filmy nie mając do nich praw? Czym grozi korzystanie z nich? I czy płacenie ich właścicielom jest w porządku?

Netflix nareszcie w Polsce

Wielu liczyło, że przeznaczona dla Polaków oferta Netfliksa będzie porównywalna z tym, do czego mają dostęp klienci w Stanach Zjednoczonych. Wtedy Polacy zyskaliby legalny i tani dostęp do ogromnej biblioteki filmów.

Niestety, tak się nie stało. Oferta polskiego Netfliksa nie zachwyca. Jest dużo gorsza, niż wielu serwisów internetowych. Tylko czy są one legalne?

Obraz

Już starożytni uczniowie Arystotelesa mieli głosić, że natura nie znosi próżni. Tak jest i w przypadku serwisów VOD – gdy brakuje sensownej, legalnej oferty, miejsce działających w zgodzie z polskim prawem serwisów zajmują różne, zarejestrowane na egzotycznych wyspach platformy streamingowe, których właściciele nie zawracają sobie głowy prawami autorskimi i licencjami.

Gdy ponad rok temu w artykule „Kinomaniak nie działa? I bardzo dobrze” wyraziłem aprobatę dla zamknięcia łamiącego prawo serwisu, wielu z was nie zgadzało się z moją opinią. Od tamtych wydarzeń minęły miesiące, a zamknięcie jednej platformy VOD niewiele zmieniło. Polscy internauci nadal masowo korzystają z usług takich serwisów.

VOD i prawo

Zostawmy na chwilę na boku rozważania, czy jest to etyczne i skupmy się na tym, co dla każdego użytkownika najważniejsze: czy coś za to grozi? Związane z tym kwestie prawne wyjaśnił warszawski adwokat, Bartłomiej Litwińczuk.

Czy oglądanie serwisów VOD takich, jak Zalukaj czy Kinoman nie łamie polskiego prawa?

Bartłomiej Litwińczuk: Omawiane zagadnienie, dotyczące oglądania przez internautę filmu bezpośrednio z serwisu typu Zalukaj.tv, na gruncie prawa polskiego, jest uregulowane w ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Przepisy prawa autorskiego zezwalają na korzystanie z już rozpowszechnionego utworu, np. filmu, w zakresie własnego użytku osobistego osoby fizycznej.

Zatem fakt wcześniejszego rozpowszechnienia utworu oraz korzystanie z utworu w zakresie własnego użytku osobistego są przesłankami uznania korzystania z utworu za legalne, tj. mieszczące się ramach dozwolonego użytku prywatnego.

Skąd użytkownik oglądający film w serwisie VOD ma wiedzieć, czy ogląda coś, co zostało już rozpowszechnione? O ile w przypadku kinowych hitów, których premiera jest dobrze nagłośniona, nie ma z tym problemu, to z niszowymi filmami może przecież być różnie. A twórcy filmów raczej nie wyrażali zgody, by umieszczać je w jakichś serwisach VOD.

Możliwe tylko w Polsce? Kinomaniakiem kierował były funkcjonariusz CBŚ

Ta informacja to spory szok: za sukcesem Kinomaniaka stał były policjant z Centralnego Biura Śledczego. Nie dość, że wysoko postawiony, to jeszcze zajmujący się zwalczaniem przestępczości gospodarczej.

W rozumieniu prawa autorskiego „utworem rozpowszechnionym” jest utwór, który za zezwoleniem twórcy został w jakikolwiek sposób udostępniony publicznie. Definicja ta może być jednak różnie interpretowana i z tego względu budzi wątpliwości.

Z jednej strony można uznać, iż korzystanie z utworu zawiera się w granicach dozwolonego użytku prywatnego już wtedy, gdy utwór został zaprezentowany kiedykolwiek za zgodą twórcy lub innej osoby uprawnionej (np. był rozpowszechniany w kinach, był emitowany w telewizji), zaś z drugiej można uznać, iż dozwolony użytek prywatny odnosi się jedynie do takiej sytuacji, w której twórca lub inna osoba uprawniona wyraziła zgodę na publiczne udostępnienie tej kopii utworu, z której korzysta użytkownik.

Przenosząc te teoretyczne rozważania na praktyczną sytuację internauty korzystającego z serwisów typu Zalukaj dochodzimy do odmiennych wniosków. W myśl pierwszej koncepcji, oglądanie filmu, bez względu na to czy został zamieszczony w serwisie legalnie, czy też nie, mieści się w dozwolonym użytku prywatnym, jeśli tylko choć raz został publicznie zaprezentowany za zgodą uprawnionego.

Według drugiej koncepcji, obejrzenie filmu jest legalne jedynie wtedy, gdy został on zamieszczony w serwisie w sposób legalny, czyli za zgodą uprawnionego.

Która z nich dotyczy przeciętnego, polskiego użytkownika takiego serwisu?

Zagadnienie to, jako budzące wątpliwości i rozbieżności w interpretacji, może być rozstrzygnięte w drodze orzeczenia sądowego. Na tę chwilę, ani sądy powszechne, ani Sąd Najwyższy nie rozstrzygnęły jeszcze tego zagadnienia. Trudno od przeciętnego użytkownika internetu – w przeciwieństwie do twórców i właścicieli serwisu – wymagać dochowania aktów staranności wyrażających się w sprawdzeniu, czy dany film został zamieszczony w sposób legalny, tj. za zgodą osoby uprawnionej.

Bez żadnych wątpliwości można jednak wskazać, iż oglądnięcie filmu, który nie miał jeszcze premiery w kinie, nie stanowi działania w ramach dozwolonego użytku prywatnego.

Jeśli chcę zobaczy w Internecie film, które miał niedawno premierę w kinie, nie złamię polskiego prawa?

Polskie serwisy VoD. Gdzie i za ile oglądać materiały wideo online?

Mogłoby się wydawać, że polski Internet jest pełen serwisów z filmami na życzenie, jednak po odrzuceniu tych działających niezgodnie lub na granicy prawa zostanie zaledwie kilka.

Odnosząc się do drugiego z warunków, tj. korzystania z utworu w zakresie własnego użytku osobistego, zaznaczyć trzeba, że cele tego korzystania nie mogą być komercyjne, handlowe.

Innymi słowy, osoba korzystająca z serwisu nie może z tego tytułu osiągać dodatkowego zysku. Jako przykład dozwolonego użytku osobistego podaje się w literaturze prawa umilenie czasu, realizowanie hobby.

Na marginesie trzeba podkreślić, iż na dozwolony użytego osobisty może powoływać się tylko osoba fizyczna, regulacja ta nie obejmuje osób prawnych, przykładowo spółki prawa handlowego.

Reasumując, wydaje się iż oglądanie filmów za pośrednictwem serwisów streamingowych jest legalne, niezależnie od tego, czy film został udostępniony w takim serwisie za zgodą podmiotu uprawnionego z tytułu praw autorskich.

Odpowiedzialność spada zatem na właścicieli serwisów, a nie na ich użytkowników?

W tej chwili tak. Trzeba jednak wskazać, iż powyższy stan może ulec zmianie. Mianowicie, zgodnie z wyrokiem Trybunału Sprawiedliwości UE, wydanym na podstawie prawa unijnego, przepisy krajowe dotyczące dozwolonego użytku osobistego, powinny rozróżniać utwory pochodzące z legalnych i nielegalnych źródeł i dopuszczać dozwolony użytek wyłącznie dla treści pobieranych z legalnego źródła. Na tę chwilę jednak nie istnieją projekty zmian w ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych, które miałyby uwzględniać powyższe orzeczenie.

Obraz

Zgodnie z prawem, ale czy etycznie?

W świetle polskiego prawa oglądanie serwisów VOD wydaje się zatem znacznie lepszą alternatywą od np. torrentów. Warto jednak zastanowić się nie tylko nad prawnymi, ale i etycznymi aspektami tej sprawy. Zastanawialiście się kiedyś nad tym, czy korzystanie z takich serwisów albo nawet płacenie ich właścicielom za usługi premium jest w porządku?

Ich firmy są zarejestrowane daleko od Polski i polskie prawo ich nie obchodzi. Czy płacąc takim ludziom doczekamy się kiedykolwiek w Polsce legalnego serwisu VOD z wartościową ofertą?

Czy zatem korzystanie z takich usług nie jest podcinaniem gałęzi, na której wszyscy siedzimy? Psuciem rynku i odstraszaniem firm, które teoretycznie mogłyby zaoferować nam coś ciekawego, ale nie mają szans w starciu z konkurentami, których nie obchodzą licencje czy lokalne prawo?

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (22)