Okupiony krwią przekręt na "wykrywaczach bomb" (wideo)

Okupiony krwią przekręt na "wykrywaczach bomb" (wideo)

Okupiony krwią przekręt na "wykrywaczach bomb" (wideo)
Artur Falkowski
25.01.2010 07:00, aktualizacja: 14.03.2022 08:42

85 milionów dolarów i prawdopodobnie życie nawet setek ludzi kosztował Irak zakup wykrywaczy ładunków wybuchowych, które w rzeczywistości były jedynie niedziałającymi bublami.

85 milionów dolarów i prawdopodobnie życie nawet setek ludzi kosztował Irak zakup wykrywaczy ładunków wybuchowych, które w rzeczywistości były jedynie niedziałającymi bublami.

ADE-651 to urządzenie produkowane przez brytyjską firmę ATSC. W założeniu ma pomagać w wykrywaniu na odległość materiałów wybuchowych, broni, narkotyków, a nawet ludzkich zwłok. Wystarczyło jedynie włożyć do środka odpowiednią kartę elektroniczną z zakodowaną na niej specjalną częstotliwością i czekać na sygnał alarmowy, który rozlegnie się, gdy w okolicy znajdzie się poszukiwany obiekt. Irak, w którym ataki samobójcze i furgonetki z ładunkami wybuchowymi są na porządku dziennym, bez wahania nabył urządzenia na łączną kwotę osiemdziesięciu pięciu milionów dolarów. Jak się jednak okazało, ADE-651 było zaledwie elektroniczną wersją różdżki używanej przez różdżkarzy do wykrywania wód podziemnych (sic).

Działanie magicznych wykrywaczy kwestionowały już kilka miesięcy temu Stany Zjednoczone, jednak dopiero teraz - swoją drogą ciekawe, dlaczego tak długo to trwało - pokuszono się o przebadanie urządzenia w Wielkiej Brytanii. Program BBC Newsnight przeprowadził śledztwo, zlecając przebadanie jednego egzemplarza ADE-651 ekspertom. Ci rozłożyli go na czynniki pierwsze i ze zgrozą odkryli, że w środku nie ma żadnej skomplikowanej elektroniki, a osławione karty w żaden sposób nie mogą mieć czegokolwiek zaprogramowanego, ponieważ w środku posiadają jedynie układ z rodzaju tych, które zabezpieczają produkty przed wyniesieniem ze sklepu.

Aż strach pomyśleć o tym, że tysiące żołnierzy w Iraku do tej pory posługiwało się tymi bublami w poszukiwaniu ładunków wybuchowych. Ile samochodów-pułapek przepuszczono przez posterunki, gdyż "wykrywacz" nie zasygnalizował niczego podejrzanego? Krwią ilu ofiar naznaczone są pieniądze, które przyjął szef ATSC, Jim McCormick?

"Genialny" wynalazca trafił już do aresztu, a ADE-651 nie może być dłużej eksportowane z Wielkiej Brytani. Czyżby więc wszystko dobrze się skończyło? Niezupełnie. Rząd Iraku nie może bowiem wprost przyznać, że wyrzucił miliony dolarów w błoto, narażając nie tylko budżet, ale i życie ludzkie. Dlatego też, jak donosi BBC News, irakijscy oficjele idą w zaparte, broniąc swojej inwestycji nawet po tym, gdy oszustwo wyszło na jaw.

Co ciekawe, każdy z przedstawicieli irakijskich władz próbuje w inny sposób bronić swojego honoru. Jedni twierdzą, że skuteczność urządzeń w polu została dowiedziona, inni próbują insynuować, że cała sprawa to dzieło konkurencji, która pragnie zdewaluować wartość produktów ATSC. Interesująco wygląda też domniemana przyczyna zatrzymania McCormicka. Według przedstawiciela ministerstwa spraw wewnętrznych Iraku, Areqa al-Asla, szef firmy został aresztowany nie dlatego, że udowodniono mu oszustwo, lecz dlatego, że nie chciał zdradzić sposobu funkcjonowania urządzeń brytyjskim i amerykańskim władzom.

Trudno powiedzieć, co jest większe: kompromitacja Iraku czy cynizm i zuchwałość McCormicka, który postanowił zarobić na ludzkim nieszczęściu?

Źródło: gizmodo

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)