Opowieść o świecie umarłych - Dark Souls
Dark Souls to pozycja niedzisiejsza. Nie tylko dlatego, że pokazuje jak można stworzyć fantastyczny tytuł niewielkimi środkami, lecz przede wszystkim dlatego, bo pokazuje, że gry powinny zostać grami. Nie chce kopiować filmu, udawać kina, czy kupować gracza grafiką. Dlatego bez względu na przeciętną konwersję posiadacze pecetów powinni ją wypróbować.
06.09.2012 | aktual.: 14.01.2022 09:20
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Dark Souls to pozycja niedzisiejsza. Nie tylko dlatego, że pokazuje jak można stworzyć fantastyczny tytuł niewielkimi środkami, lecz przede wszystkim dlatego, bo pokazuje, że gry powinny zostać grami. Nie chce kopiować filmu, udawać kina, czy kupować gracza grafiką. Dlatego bez względu na przeciętną konwersję posiadacze pecetów powinni ją wypróbować.
Pomimo miliona pochwalnych tekstów o produkcji From Software czasami pisze się dziwne rzeczy. Rodzą się pewne niejasności, które trzeba wyklarować. Rodzą się mity i legendy, typowe dla bajarzy wirtualnej rozrywki.
Dlatego muszę napisać, że Dark Souls jest niczym innym jak RPG-iem akcji, z naciskiem na ową akcję, z rozbudowanym systemem rozwoju postaci oraz wysokim poziomem trudności. RPG-iem, lub grą akcji, która wymaga zaangażowania, jeżeli chcemy zrozumieć jej fabułę, czy dobrać się do systemu, ale która nagradza jak mało innych gier. Niczym mniej, niczym więcej.
Kłamstwem jest, że to gra zbyt trudna - ponieważ po prostu wymaga. Kłamstwem jest że to gra nieuczciwa, ponieważ wprost podsuwa graczowi pomoce. Kłamstwem jest także to, że nie ma w niej fabuły - bo tej wystarczy wysłuchać, żeby mieć pojęcie o wielkości naszej misji.
Pomogę, ale nie wygram za Ciebie
Podoba mi się intuicyjność w podawaniu nam pomocy. Bomby, przed walką, w której można ich użyć. Podstawianie wirtualnych pomocników, jeżeli wolimy grać sami, bez żywych graczy. Oddaną nam potężną magię, jeżeli tylko zechcemy jej użyć. Dlatego nie ma tutaj przeszkody nie do pokonania - wystarczy nie biec z mieczem na demona, który właśnie uderza młotem i nie atakować z furią wszystkiego co się rusza.
Prawdą jest, że sam często zmieniałem broń i taktykę. Przebudowywałem swoją postać. A gdy byłem przekonany, że nie pokonam danego bossa, wystarczyło zastanowić się jakimi środkami dysponuję. Chociaż nikt przez wszystkie moje trzy przejścia nie ciągnął mnie za rękę wszystko było intuicyjne. W zasadzie znacznie bardziej intuicyjne niż w wielu nowych grach i właśnie dlatego Dark Souls to pozycja, przy której czuje się jak te lata temu przy Thiefie czy Vagrant Story. Spełniony i usatysfakcjonowany.
Oczywiście w Dark Souls można grać jak w Diablo TPP, skupiając się na walce, buildach, dropach. Lecz można grać jak w pełnokrwistego RPG-a, ponieważ to my decydujemy o życiu i śmierci każdego napotkanego NPC-a. My także decydujemy czy będziemy czcili Słońce, czy staniemy się duchem polującym na innych graczy. W zasadzie dzięki wprowadzeniu licznych elementów MMO mamy tutaj odgrywanie postaci, a także świetną grę, która sama pisze dla nas historie. Każde z podejść sprawia masę frajdy.
Bogowie i demony
Multiplayer w Dark Souls dostarcza niesamowitych przeżyć. Razem z łowcami broniłem lasu przed innymi graczami. Polowałem na zdrajców przymierza. Walczyłem ramię w ramię z innymi przeciwko bossom, pokonywałem i sam ginąłem wielokrotnie w potyczkach z opętanymi graczami. Pewnego dnia nawet kilka godzin nie robiłem z innym graczem nic innego, jak polowałem na tych samych obrońców lasu, do których kiedyś należałem.
Raz zjednoczyłem się z innym graczem przeciwko wspólnym wrogom, tylko po to aby zostać zabitym przez niego w momencie, gdy pokonywałem ostatniego z nich. To produkcja stworzona do takich akcji – rodzą się w niej konflikty i przyjaźnie. Wyzwala z grających złe instynkty, ale również uczy pomocy. Jest pełna dobrych, małych opowieści, które sami kreujemy. To generator naszych historii.
Komunikacja gestami jest tutaj ważna – ma swoje uzasadnienie, a także pozwala nam unikać wulgaryzmów. Zostawianie wiadomości z danej puli może nie działa tak przednio jak w poprzedniku, lecz wciąż ratuje nam skórę. Chociaż nie trzeba grać z innymi to naprawdę warto.
Gdy poznawałem świat
Świat gry, Lordran. zachwycił mnie swoją budową na wzór wielkiego organizmu. Nawet bez teleportacji, którą dostajemy późno z czasem będziemy przemieszczać się bardzo szybko. I chociaż wiązały się z tym pewne ustępstwa to świat jest piękny. Dziki. Inny. A nade wszystko niebezpieczny, o czym zdaje się mówić nam każda napotkana osoba.
Fabularnie jesteśmy uczestnikiem wydarzeń, stąd nie pokazuje nam się rzeczy, których zobaczyć nie mogliśmy. A jednak z opisów przedmiotów, z monologów, ze zwiedzania świata wyłania się fantastyczna historia, bogate lore, nieprawdopodobne dopracowanie świata mogące stawać obok literatury. Na tej generacji jedynie Tactics Ogre i NIER stanowią dla mnie podobny poziom, pokazując, że dorosłość w grach nie musi się opierać na nagości, krwi i wulgaryzmach.
Dark Souls OST - Gwyn, Lord of Cinder
Dostajemy jedynie strzępy, lecz te poukładane w całość do nowa jakość dla gier wideo. Wymieszano tutaj świetnie mity arturiańskie, mitologię grecką oraz literaturę, a cała gra zdaje mi się mocno inspirowana książkami jakie popełnił Gene Wolfe – w tym fenomenalnym The Book of the New Sun. Przypomina to też narrację z Half-Life lub King's Field, czyli gier wybitnie udanych.
Niech prowadzi Cię ogień
Nowy materiał, który konsole dostaną jako DLC, a na PC jest dostępny od początku świetnie uzupełnia się z resztą gry, nie tylko poszerzając naszą perspektywę, lecz dając nam także możliwość spotkania się z jedną z najważniejszych postaci w całej historii. Dając nam także areny, nowy ekwipunek i czary, poprawia balans PvP, uzupełnia historię. Świetna sprawa.
Pewne problemy konwersji na PC nie powinny powstrzymać Was przed jedną z najlepszych gier, jakie wyszły kiedykolwiek. Już wychodzą fixy poprawiające grafikę, a na klawiaturze i myszy da się w to grać, chociaż pad jest lepszym wyborem.
Eurogamer o pecetowej wersji napisał słusznie:
Czy jest powód żeby nie kupować Dark Souls: Prepare to Die Edition? Nie. To byłoby tak, jakby odmawiano przeczytania Ulyssesa z powodu kilku literówek. To gra wykorzystująca prawdziwy potencjał tego medium, niesamowicie kreatywny świat o niemalże nieskończonej głębi, który co prawda wymaga wiele od graczy, ale również wiele oferuje.
Ciężko się nie zgodzić – bo autorzy uczciwe przyznali, że nie znają platformy. A gra jest na tyle dobra, że jej się to wybacza. Bo to po prostu taka sama gra jak na konsoli, na dobre i na złe. Powiem więcej – jeżeli ktoś będzie złościł się w niej na grafikę, czy sterowanie myszą i klawiaturą i tak by przy niej nie wytrzymał. Nie zrozumiał jej i nie docenił, bo to niszowa, klimatyczna, staroszkolna gra, której popularność zaszokowała samych autorów.
Więc nie jest to po prostu pozycja dla każdego i trzeba to zrozumieć. Kochasz trudne gry? Nie przeszkadza Ci pad? Lubisz produkcje pełne akcji? To czeka Cię jedna z gier życia, przypominająca Thiefa i Gothica, King’s Field i Vagrant Story, a zarazem inna niż wszystko co pojawiło się w ostatnich latach na konsolach i pecetach.
Chwalmy Słońce!
Rynek widzi gry wielkie i małe, sypie bardzo wysokimi ocenami, o których zapominamy gdy nadchodzą kolejne wyreklamowane i wielkie, docenione i odpowiednio sprzedane pozycje. Sam kupuję i ogrywam tak wiele gier, które miały podobno zmienić mnie, moje podejście, moje gatunkowe miłości wedle słów recenzentów i krytyków. Licznych jednak nie kończę, ciągle zaczynając nowe, zazwyczaj w końcu i tak porzucając je dla klasyków. Ale tej nie porzuciłem od roku.
Warto zajrzeć: