Otworzyła własną księgarnię w trakcie pandemii. Koronawirus zmienia zwyczaje Polaków: chcą sięgać po książki
Najpierw był blog z recenzjami książek. I wielkie marzenie - otworzyć własną księgarnię. Gdy Paulina Frankiewicz, założycielka Do Dzieła, przeszła od słów do czynów, nastał czas pandemii. Jak prowadzi się nowy, trudny biznes w dobie koronawirusa? Lepiej, niż ktoś mógłby przypuszczać.
24.08.2020 17:05
Nie trzeba było czekać na "piątek trzynastego". Ten też był pechowy - to właśnie wtedy premier Morawiecki ogłosił stan zagrożenia epidemicznego, co skutkowało zamknięciem miejsc rozrywki - ale Paulina złe wieści odebrała wcześniej.
11 marca miała podpisać umowę w sprawie unijnej pożyczki. 10 marca dowiedziała się, że pandemia opóźni cały proces i pieniędzy na razie nie będzie. 9 marca podpisała umowę na wynajem lokalu. Pożyczka miała pokryć pierwsze wydatki.
- Miałam świadomość, że będzie źle, a było jeszcze gorzej. Będący już wcześniej w słabej kondycji rynek książki zawalił się przez pandemię - opowiada Paulina Frankiewicz, założycielka łódzkiej księgarni Do Dzieła.
Efekt pandemii branża szybko odczuła
Już w tej chwili wiele małych księgarni nie jest w stanie zapłacić nam za książki, a hurtownie składają mniejsze zamówienia na nasze tytuły. Widzimy to i słyszymy też od innych wydawnictw, że hurtownie spóźniają się z opłaceniem faktur - mówiła w rozmowie z "Krytyką Polityczną" Karolina Bednarz z wydawnictwa Tajfuny.
Tarcza antykryzysowa nie objęła nowej księgarni. Paulina "spóźniła" się raptem parę dni, aby móc skorzystać ze wsparcia: działalność została założona na początku marca, warunkiem było prowadzenie firmy przed marcem.
Łódź: pustynia na literackiej mapie
Paulina chciała założyć swoją księgarnie dlatego, że w Łodzi takiego miejsca nie było.
- W Warszawie bałabym się wystartować z podobną inicjatywą - tłumaczy.
Ale Łódź to literacka pustynia. Odbywające się targi książki to mało śmieszny żart, pozostałe festiwale omijają miasto. Podobnie jak pisarze z zagranicy.
Działające małe księgarnie w Łodzi mają dużo ciekawych książek na półkach. Sklepów jest niewiele i łączy je jedno - wyglądają jak relikt przeszłości. Są przyciemnione, przygaszone i smutne. Jako klient czułem się tak, jakby sprzedający siedzieli w nich za karę. Przy pierwszej wizycie ma to swój klimat, lecz nie są to miejsca, do których chce się wracać.
To chciała zmienić Paulina. Okazało się jednak, że Łódź nie jest aż takim miastem kultury, na jakie się kreuje. Szybko stało się jasne, że spełnianie marzeń nie będzie proste.
W organizowanym przez władze kreatywnym konkursie na lokal wygrało np. studio manicure. Właściciel jednej z wytypowanych miejscówek miał podpisywać z Pauliną umowę, ale lepszą ofertę przedstawił prowadzący sklep z e-papierosami. Już go zresztą nie ma.
Otwarcie księgarni stało się wyzwaniem ambicjonalnym. Nie chodziło już tylko o pieniądze, choć Paulina zainwestowała sporo. Poświęciła również wiele - aby zarobić na księgarnię, dorabiała jako internetowy "cenzor".
Czytała opinie mieszkańców i jeśli ci zgłaszali usterki, "donosiła" o wadach odpowiednim osobom. Jeżeli mieszkacie w nowym budownictwie, zgłaszaliście skargi na forum internetowym i te zostały nie wiedzieć czemu wysłuchane, to być może była to zasługa Pauliny. A dzięki temu przyczyniliście się do powstania kameralnej księgarni. Chwała kiepskim murarzom.
Pandemia zmieniła sposób myślenia wielu ludzi
- Zauważyłam, że więcej osób, które dotychczas czytały mało, sięga po książki. Zbrzydł im Netflix i wszystko, co działo się w sieci - opowiada Paulina. Zainteresowanie lekturą wzrosło.
Zobacz także
Popularną pandemiczną modą było wspieranie niezależnych inicjatyw. Mali przedsiębiorcy nie byli pozostawieni samym sobie. Księgarnia Do Dzieła również mogła liczyć na wpłaty w ramach zorganizowanej przez Paulinę zbiórki.
Potrzebowała 5 tys. zł na pokrycie podstawowych kosztów, zebrała ponad 6 tys. zł. Może nie wydaje się to dużo, ale wtedy Paulina uwierzyła, że jej pomysł ma sens. Są ludzie, którym zależy na takim miejscu.
DO DZIEŁA - wesprzyj nową łódzką księgarnię
Monopoliści uderzają w małych
Polski rynek książki to dziwna branża. Narzeka się, że mało Polaków czyta - w 2019 roku 39 proc. Polaków zadeklarowało przeczytanie przynajmniej jednej książki - ale nie przeszkadza to w wydawaniu… stu tytułów dziennie! Właśnie tyle publikacji (w tym liczne kolorowanki, a także dodruki, ale jednak) ukazuje się u nas każdego dnia.
Rynkiem rządzi moloch na "E". Ale monopol zaczyna być też cechą hurtowni, co utrudnia życie małym księgarniom. Pandemia dodała do tego kolejny problem - wydawcy zobaczyli, że sami mogą sprzedawać swoje książki przez internet. Taniej niż w sklepach, bez pośredników, zachęcając czytelników do bezpośrednich zakupów.
- Dla mnie to była katastrofa. - opowiada Paulina. - Jeden wydawca miał w ofercie trzy książki za 33 zł. Wówczas Do Dzieła było jeszcze zamknięte, ale książki musiałam już zamawiać. Ten sam wydawca zaproponował mi je w normalnej cenie.
Wydawcy wchodzą w bliską współpracę z hurtowniami i monopolistami, bo ci zapewniają łatwy pieniądz i dużą ekspozycję. Internetowe dyskonty oferują z kolei czytelnikom niższe ceny. Na tych "układach" najgorzej wychodzą małe, kameralne księgarnie.
Rozwiązanie? Jest, ale nie wszystkim się spodoba
- Dziś cena okładkowa jest umowna - tylko nie mający wyboru księgarz kameralny sprzedaje ją po takiej cenie. Reszta dolicza zniżki, rabaty i tym podobne promocje. Nie dziwi mnie, że ludzie czytający dużo kupują książki w dyskontach. Bo skoro można taniej, to czemu nie? - opisuje rynek właścicielka Do Dzieła.
Rozwiązaniem mogłaby być jednolita cena książki. Jej najważniejszy zapis wymuszałby, że w ciągu roku książka wszędzie kosztuje tyle samo. I nikt nie może dać na nią rabatu ani stosować sztuczek w stylu "książka plus kawa gratis". Dyskusje trwają od lat, ale konkretów nie ma.
Efekt? Sam byłem świadkiem, jak do księgarni przyszła jedna pani. Oglądała książki, spodobały się jej dwa tytuły. Poprosiła więc stojącą obok znajomą, aby sfotografowała wybrane publikacje i podesłała jej zdjęcia - będzie dzięki temu wiedziała, co zamówić w sieci.
Nie tylko pandemia wpływa na zachowanie czytelników. Małe księgarnie zauważają efekt większej świadomości ludzi i zainteresowania filozofią eko czy zero waste. W Łodzi od kilku lat remontuje i odświeża się biblioteki. Miejska oprócz tego, że postawiła ciekawy bilbiotekomat, ma też nowoczesne placówki, a nowości prędko lądują na półkach. Dla czytelnika to bardzo dobra opcja, ale mali księgarze mają kolejnego groźnego konkurenta.
Biznes w pandemii - wiosna ciężka, jaka będzie jesień?
Ulica, gdzie znajduje się księgarnia Do Dzieła, przechodzi właśnie remont (jakby mało było problemów). Dostęp jest utrudniony, ale i tak przychodzi wielu klientów. Z Pauliną rozmawiam w środowe popołudnie. Co chwila ktoś zagląda, przychodzą mamy z małymi dziećmi, które mają się gdzie bawić.
Duża w tym zasługa także internetu. Sam o Do Dzieła dowiedziałem się na Facebooku, bo ktoś z moich znajomych polubił profil. Paulina wykorzystuje tę formę kontaktu. Na Messengerze można zamówić książki z odbiorem osobistym albo… "na wynos". Mąż Pauliny dowozi je na rowerze. W planach jest też sklep internetowy - Paulina zdaje sobie sprawę, że pandemia się nie skończyła i nie wiadomo, co będzie jesienią. Kolejna przymusowa izolacja? Jeszcze więcej zachorowań? Lepiej dmuchać na zimne. Na razie jednak czytelników nie brakuje. Książki kontra koronawirus - 1:0.