Funkcja w telefonie, która popsuła mi humor. A najgorsze dopiero przed nami [Felieton]
06.08.2020 14:58, aktual.: 08.03.2022 14:45
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Szykujmy się nadejście pandemii nostalgii. Złe wspomnienia, które ludzkość przez wieki potrafiła wyprzeć, tym razem uderzą. Dzięki naszym telefonom.
Tegoroczne wakacje są inne. Wprawdzie dla sporej części Polaków niestety nic się nie zmieniło, ale letnie festiwale muzyczne odpadły. Pierwszy raz od siedmiu lat nie pojadę do Katowic na OFF Festival. Oswajałem się z tą myślą od kilku miesięcy, jednak kiedy przyszedł sierpień, rozczarowanie wróciło. A dobił mnie mój własny telefon.
Od kilku dni dostaję powiadomienie od usługi Google. Zdjęcia przypominają mi, jak wyglądał początek sierpnia rok temu, dwa lata temu, pięć lat temu. Za każdym razem to samo: albo sam festiwal, albo droga do Katowic, albo przygotowania do wyjazdu. Dzień w dzień, cios za ciosem. Jakby jakiś złośliwy algorytm siedział w telefonie i z radością dosypywał soli na moje rany.
Pandemia nostalgii
Iwan Krastew przewidział, że tak będzie. W swojej nowej książce, która niedawno ukazała się na polskim rynku nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej, ukuł termin "pandemia nostalgii".
Nie trzeba było czekać na jej koniec ani nawet na "drugą falę". Pandemia nostalgii obecna jest w naszym życiu oraz w popkulturze.
W pierwszych filmach i serialach o życiu w trakcie pandemii zjawisko zostało pokazane jako coś uniwersalnego, o globalnym zasięgu. Bohaterka "W domu" spędza czas m.in. na oglądaniu filmików i zdjęć z okresu przed koronawirusem.
Tyle że "pandemia nostalgii" miała być dobrowolna. Tymczasem dawne wspomnienia algorytm narzuca sam z siebie. Jasne, opcję można wyłączyć, ale jeśli wcześniej tego nie zrobiliśmy, może czekać na nas psychiczny dół.
Właściwie wcześniej było podobnie. Odkąd pamiętam w mojej bańce tylko w ten sposób traktowano zdjęcia i filmy, które algorytmy Facebooka lub Google'a odświeżały.
Znajomi dzielili się niefortunnymi wspomnieniami ze szpitala, wypadku czy innego nieszczęśliwego zdarzenia, o którym woleliby zapomnieć, ale nietaktowny algorytm wyciągnął na światło dzienne. Funkcja stała się czymś w rodzaju mema, pokazującego, że technologia bywa złośliwa.
Radosne wspomnienia? A kogo to obchodzi. Fakt, mówi to sporo nie tylko o samej opcji, ale i naszym podejściu.
Tyle że teraz sytuacja jest inna. Wyjątkowa. Złamanie nogi czy stłuczkę dało się jeśli nie przewidzieć, to wziąć pod uwagę, że kiedyś nastąpi. Pandemii nikt się nie spodziewał. A jej skutki dotykają każdego.
Na atak niefortunnych wspomnień musimy się dopiero przygotować. Wyobraźmy sobie co będzie wiosną 2021 roku. Algorytmy wyciągną zdjęcia z przymusowej izolacji, kwarantanny, a w przypadku wielu osób - wizyt w szpitalu. Trudno wyobrazić sobie, jak będzie wyglądał świat za te kilka miesięcy, ale jeszcze trudniej jest być optymistą. Już szykuję się na najgorsze, a póki co mam przecież sporo szczęścia i choroba mnie nie dotyczy.
Wirus zostanie na zawsze? Facebook i Google mogą w tym "pomóc"
Ci, którzy już ją przeszli, muszą liczyć się z tym, że wirus zostawi po sobie ślad - np. w postaci trwale uszkodzonego serca. Dodajmy do tego bezrobocie, możliwy kryzys ekonomiczny.
W tym samym czasie telefony będą przypominać świat sprzed pandemii, a także jej początki, kiedy teoretycznie wszystkiego dało się uniknąć. Będziemy wspominać naszą głupotę: wyjazdy nad morze, wizyty w pubach po poluzowaniu obostrzeń, wybory, do których doszło mimo sprzeciwów ekspertów? To dopiero będzie bolesne.
Iwan Krastew w książce "Nadeszło jutro. Jak pandemia zmienia Europę" zwrócił uwagę na ciekawą rzecz. Hiszpanka, groźna choroba z XX wieku, mimo swoich olbrzymich konsekwencji została wyparta ze świadomości ludzi. Jak to możliwe?
Wyparcie obecnie będzie bardzo trudne, o ile nie niemożliwe. Można wyłączyć opcję przywracania wspomnień. Tyle że tak musieliby postąpić wszyscy, aby przez przypadek nie natknąć się na fotkę mieszkania z okresu izolacji lub pustych ulic z pierwszych dni pandemii. Czyli wiadomo, że tak się nie stanie.
O drugim życiu - i drugiej śmierci - w świecie wirtualnym mówi się, że mamy nad nim pełną kontrolę. To my decydujemy, jak kreujemy swój wizerunek w mediach społecznościowych: co pokazujemy, czym się chwalimy, a co ukrywamy i przemilczamy. Ale wspomnienie i tak nas dosięgnie. Co z tego, że go nie ujawnimy, skoro i tak nas dotknie.
Technologia staje się więc czymś w rodzaju nieznośnej myśli, która przychodzi wieczorami, gdy leżymy już w łóżkach. I nie daje spać, bo przypomina o niekomfortowych zdarzeniach sprzed kilkunastu lat, powodując uczucie zażenowania samym sobą. Tym razem będziemy wściekać się nie na siebie, a na okrutny los. To jedyna zmiana. Bo od samych wspomnień nie uciekniemy.