PKW: „Lubię to!” na Facebooku to złamanie ciszy wyborczej. Przestańcie się ośmieszać, po prostu ją zlikwidujcie!
Cisza wyborcza od zawsze była niepotrzebna, ale dopiero dziś jak na dłoni widzimy wszystkie jej absurdy. Państwowa Komisja Wyborcza nie rozumie, że Internet to nie to samo, co słup reklamowy.
Ciekawostka: Państwowa Komisja Wyborcza zrobiła mi prezent. Dziś chciałem napisać o tym, że cisza wyborcza jest wymysłem zupełnie niepasującym do współczesności. Internetu nie można traktować jak billboardu czy telewizji.
Trudno jest więc wymagać od nas, byśmy na Facebooku, Twitterze czy forach internetowych nie dyskutowali o polityce. Albo żebyśmy zachowywali się inaczej niż zwykle. Tak samo jak niemożliwe by było, byśmy w trakcie trwania ciszy wyborczej nie rozmawiali o polityce „na żywo”.
Lajk = agitacja
PKW zrobiła mi niespodziankę, bo sama pokazała, czemu cisza wyborcza to przeżytek. Tak o sprawie pisze Gazeta.pl:
Szef PKW Stefan Jaworski stwierdził, że cisza wyborcza obowiązuje także w internecie. Dopytywany przez dziennikarzy powiedział, że polubienie profilu jednego z kandydatów do PE na portalu społecznościowym podczas ciszy wyborczej będzie agitacją wyborczą; podobnie jak np. udostępnienie jego zdjęcia.
Serio – trzeba coś dodawać? Przecież to piękny dowód na to, że cisza wyborcza mogła wpływać na gazety albo na telewizję, ale w Sieci kompletnie się nie sprawdza. Niemożliwe jest zmuszenie Internetu, by w okolicach wyborów zapomniał o polityce.
PKW w rozmowie z tvn24.pl podkreśliła, że zasady obowiązują na wszystkich portalach społecznościowych. Naruszeniem ciszy wyborczej będzie np. opublikowanie na Facebooku zdjęcia kandydata lub polubienie jego profilu, a także tweetowanie i udostępnianie informacji wyborczych na Twitterze i innych portalach.
Nie przesadzę chyba, jeżeli stwierdzę, że to coś w rodzaju cenzury. Dlaczego nie mogę polubić kandydata? Albo podzielić się wypowiedzią, która mi się spodobała? Jak mam dyskutować na Twitterze, skoro zabiera mi się wszystko, co związane jest z kandydatem i w ogóle polityką.
I podany jest tylko jeden argument: nie możesz, bo jest cisza wyborcza
Ale ja przecież nie jestem członkiem partii! Nie prowadzę kampanii, tylko korzystam z Internetu tak, jak robi się to codziennie. PKW mi tego zabrania, bo nie ma pojęcia, jak działa Sieć. Jeżeli ktoś chce się w spokoju namyślić, na kogo ma zagłosować, niech nie wchodzi na Facebooka!
Bareja by tego nie wymyślił
Równie dobrze moglibyśmy zamontować kamery w mieszkaniach i karać ludzi za to, że rozmawiają przy stole o trwających wyborach. Absurd, który w Internecie będzie realizowany.
Cóż, przynajmniej możemy cieszyć się, że nikt nie wpadł na to, by Internet po prostu wyłączyć. Tak, wtedy byłby spokój. Może następnym razem?