Początek końca anonimowości? YouTube chce, żebyśmy używali nazwisk
Serwis YouTube bardzo by chciał, abyśmy wszyscy z niego korzystali, używając swoich prawdziwych danych. Na razie nas tylko grzecznie prosi o zrezygnowanie z anonimowego komentowania. Ale jest możliwe, że na prośbach się nie skończy i prędzej czy później nadejdzie kres ery anonimowości w YT.
24.07.2012 13:00
Serwis YouTube bardzo by chciał, abyśmy wszyscy z niego korzystali, używając swoich prawdziwych danych. Na razie nas tylko grzecznie prosi o zrezygnowanie z anonimowego komentowania. Ale jest możliwe, że na prośbach się nie skończy i prędzej czy później nadejdzie kres ery anonimowości w YT.
Wrzucając wideo albo pisząc komentarz w YouTube, łatwo zauważyć, że coś się zmieniło. Serwis proponuje anonimowym użytkownikom, aby zrezygnowali z nicków na rzecz prawdziwych imion i nazwisk. Można to zrobić w bardzo łatwy sposób – łącząc swoje konto w YT z profilem w Google+ (jeśli oczywiście taki mamy).
Na razie pojawia się tylko prośba. "Zacznij używać swojego imienia i nazwiska w YouTube" – zachęca serwis. Jeśli nie chcesz, to oczywiście nie musisz. Zostaniesz jednak jeszcze raz spytany, czy na pewno nie chcesz, a jeśli nadal nie zmienisz zdania, zostaniesz poproszony o podanie powodu, dla którego wolisz pozostać anonimowy (np. "Nazwa mojego kanału jest dobrze znana"). I tyle. Nick zostaje.
Google już wcześniej wspominał, że chciałby, aby użytkownicy komentowali w YT, używając imion i nazwisk. Ma to pomóc ucywilizować serwis, a tym samym uczynić go atrakcyjniejszym dla partnerów biznesowych i reklamodawców.
Gigant z Mountain View zapewne będzie dążył do tego, abyśmy zrezygnowali z używania nicków, ale czy może nas do tego zmusić? W serwisie YouTube jest mnóstwo kanałów i osób znanych tylko z nicka. Nie wiadomo, jak brzmią ich nazwiska, a jednak ich filmy oglądają miliony ludzi. Anonimowość to dla wielu z nich ważna sprawa.
Google nie może sobie pozwolić na to, żeby nagle wszystkich stracić tych, którzy nie zechcą porzucić anonimowości, dlatego nie sądzę, by w najbliższym czasie miały nadejść poważne zmiany. Owszem, będą nieco utrudniać życie anonimom, ale nie zmuszą ich do ujawnienia się.
Przepychanka pewnie potrwa kilka miesięcy albo i lat. Trudno teraz przewidzieć, jak się skończy. Facebook wymaga od nas podawania prawdziwych danych, więc to robimy. W G+ też przedstawiamy się imieniem i nazwiskiem. W YouTube tego nie robimy, bo nie jesteśmy do tego przyzwyczajeni. Czy jesteśmy w stanie zmienić to przyzwyczajenie?
A może jednak cała ta, na razie oparta na łagodnej perswazji, akcja jest skazana na porażkę? Jak sądzicie?
Źródło: Wired