Początek końca ery subkultur. Czy Internet sprawi, że wszyscy będziemy tacy sami?

Początek końca ery subkultur. Czy Internet sprawi, że wszyscy będziemy tacy sami?

Coraz trudniej o taką młodzież (Fot. Flickr/ gregorfischer.photography/Lic. CC by-nd)
Coraz trudniej o taką młodzież (Fot. Flickr/ gregorfischer.photography/Lic. CC by-nd)
Marta Wawrzyn
04.12.2012 16:00, aktualizacja: 13.01.2022 13:10

W latach 80. czy 90. łatwo było odróżnić, kto jakiej muzyki słuchał i do jakiej subkultury należał. W XXI wieku Internet i nowe technologie zmieniają mapę młodzieżowych subkultur, z jednej strony dając większy wybór, a z drugiej sprawiając, że wszyscy chcą tego samego. Czy grozi nam totalna uniformizacja?

W latach 80. czy 90. łatwo było odróżnić, kto jakiej muzyki słuchał i do jakiej subkultury należał. W XXI wieku Internet i nowe technologie zmieniają mapę młodzieżowych subkultur, z jednej strony dając większy wybór, a z drugiej sprawiając, że wszyscy chcą tego samego. Czy grozi nam totalna uniformizacja?

W latach 90., kiedy chodziłam do szkoły, wszyscy byliśmy zbuntowani, wszyscy dziwnie wyglądaliśmy, wszyscy mieliśmy obsesję na punkcie jakiegoś konkretnego rodzaju muzyki. Po sposobie ubierania, fryzurze i przypinkach na plecaku łatwo można było rozróżnić, kto słucha Nirvany czy Heya, kto jest punkiem, metalowcem, satanistą albo hiphopowcem.

Dziś te podziały jakby się zacierają. Obserwuję, jak do krakowskich tramwajów wlewa się ze szkół jednolity tłum – kolorowych dzieciaków, ubranych w te same ciuchy z tych samych sieciówek z galerii handlowych. Słuchawek w uszach jakby mniej niż kiedyś, za to wszyscy obowiązkowo wpatrzeni są w smartfony.

Czyżby "być" i "wyróżniać się" zostały zastąpione przez "mieć" i "mieć więcej niż inni"? Jakie są przyczyny zmian w świadomości młodzieży? Co ma z tym wspólnego Internet?

Pokolenie znudzonych

Za moich czasów łatwo było zrobić z nas fanów. Jeśli podobał nam się jakiś film albo piosenka, gadaliśmy o tym tygodniami, zbieraliśmy plakaty, naklejki i wycinki z czasopism. Dziś jest inaczej. Wszyscy mają łatwy dostęp do (niemalże) wszystkiego. Jak mówi w rozmowie z miesięcznikiem "Więź" Marcin Sińczuch, socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego:

Dziś dzieci wręcz brodzą w zabawkach, które ciągle przynoszą im rodzice, ciocie, wujkowie, dziadkowie. Chociaż często rodzice trzymają dzieci z dala od telewizora, to nadal otrzymują one niewiarygodną ilość bodźców. Jak sobie z tym radzą ich aparaty poznawcze? Budują wyższy próg wrażliwości.

Kiedyś dostęp do dóbr kultury był trudniejszy niż teraz, więc większe też były emocje. "Dziś każdy może sobie ściągnąć z Internetu dany film i obejrzeć go kilka razy – to rodzi znudzenie" – mówi Sińczuch. W efekcie młodzież szuka silniejszych bodźców, np. zaczyna się przesadnie skupiać się na takich emocjach, jak smutek i rozpacz. Subkultura emo to nic innego jak poszukiwanie prawdziwych emocji przez dzieciaki, które mają wszystko, co da się kupić.

Przebierańcy epoki postsubkultury

W latach 80., gdy ja byłem młodym człowiekiem, byli normalsi, tak jak teraz, ale też były bardzo wyraziste subkultury. Wiadomo było, w której szkole rządzą metale, w której punkowcy, w której skinheadzi. W tej chwili subkultury są gdzieś z boku. Nie są kategorią, za pomocą której młodzi ludzie myślą o świecie, której używają do identyfikacji, do budowania swojego punktu odniesienia.

Pojawił się już nawet termin "postsubkultura", określający model zachowań, w którym młodzi ludzie wybierają sobie niektóre elementy z różnych subkultur albo przebierają się za przedstawicieli którejś z subkultur, bo idą na imprezę tematyczną. Sińczuch jeszcze raz:

Co jakiś czas lubimy się w kogoś wcielić, za kogoś przebrać. Moim zdaniem to przebieranie się jest wyróżnikiem współczesnej subkultury w przeciwieństwie do subkultur sprzed 30 lat, kiedy kluczowym pojęciem była autentyczność.

Tworzenie się postsubkultury w miejsce młodzieżowych subkultur nie oznacza, że młodzież nie ma gdzie się podziać. Bo, jak wyjaśnia w rozmowie z Gadżetomanią Izabela Dziugieł, psycholog z Przystani Psychologicznej:

W grupach młody człowiek rozwija i dookreśla swoją tożsamość, ale też spełnia swoją jedną z podstawowych potrzeb – czyli potrzebę przynależności i bezpieczeństwa. Bez przynależenia do jakiejś grupy często tożsamość czy umiejętności społeczne nie są w pełni rozwinięte, na czym cierpią jako młodzi dorośli.

Dzisiejsze dzieciaki często mają lepiej niż ja w ich wieku, bo mogą funkcjonować jednocześnie w kilku środowiskach. Mogą spotykać się ze znajomymi z osiedla, mogą wybierać spośród dziesiątek płatnych zajęć dodatkowych, mogą udzielać się na rozmaitych forach. A kiedy pójdą do liceum, zawsze mogą pogadać ze znajomymi z gimnazjum na Facebooku. Internet zmienia wszystko, daje większy wybór.

Izabela Dziugieł tłumaczy, że są dwie strony medalu:

"Global is new local" - globalne to nowe lokalne. Ludzie nie muszą pozostawać w strefie wyborów i tworzenia siebie tylko w rzeczywistości realnej, ale korzystają z wachlarza opcji globalnie. Taki "glokalizm" może powodować z jednej strony lepsze dopasowanie wyborów do własnych potrzeb, a z drugiej strony zagubienie: "tyle opcji, co mam wybrać, co będzie hip, a co już jest passe, jak nadążyć?".

Wszyscy jesteśmy gadżeciarzami

Czy mamy do czynienia z uniformizacją? Tylko pod jednym względem - użytkowania Internetu. Oczywiście można się przyczepić do treści, jakie są serwowane przez media, a wybierane przez młodych - ale to trochę inna bajka. Poprzez wielość opcji i wyborów możemy stawać się ciekawsi i bardziej wierni sobie, własnej tożsamości i potrzebom. Kluczowym słowem jest tu jednak "możemy". Bo to też jest opcja.

I tym, że jesteśmy bardziej interesujący od innych, też możemy szpanować. Jak mówi Marek Sińczuch w rozmowie z "Więzią", o miejscu w hierarchii decydują rzeczy, które mamy. To można oczywiście sprowadzić do prostej konkurencji o to, kto ma lepszą komórkę. Ale rywalizacja odbywa się też na wielu innych poziomach.

Kiedyś dla rówieśników nie liczyło się, że ktoś uczy się dziwnego języka albo wyjechał na nietypową praktykę. To tylko znaczyło, że jest kujonem. Dziś ktoś taki może aspirować do bycia hipsterem, przedstawicielem subkultury modnej wśród dobrze zarabiających 20- i 30-latków z wielkich miast, którzy tak sprytnie kontestowali mainstream, że aż sami nim się stali.

Wszyscy chcą być jak ten pan? (Fot. Flickr/ Joel Bedford/Lic. CC by-nd)
Wszyscy chcą być jak ten pan? (Fot. Flickr/ Joel Bedford/Lic. CC by-nd)

Coraz trudniej rozgraniczyć, kto należy do jakiej subkultury, a kto jest normalsem. Internet sprawia, że oglądamy te same śmieszne filmiki, słuchamy podobnej muzyki, oglądamy mnóstwo różnych seriali – jednocześnie do niczego specjalnie się nie przywiązując. I wszyscy, niezależnie od wieku, jesteśmy gadżeciarzami, bo bardzo chcemy być lepsi od innych; mieć więcej znajomych na Facebooku czy być tymi, którzy pierwsi zaczynają rozmawiać o tematach ważnych i wyznaczają trendy.

Subkultury to dla nas za mało. Chcemy mieć wszystko.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)