Czy jesteśmy sami we Wszechświecie? Poszukiwania pozaziemskich cywilizacji
Dla niektórych istnienie pozaziemskich cywilizacji jest równie oczywiste jak grawitacja. Inni negują możliwość występowania inteligentnych form życia poza naszą planetą, a spory dotyczące tej kwestii wykraczają daleko poza granice nauki. Mimo to Ziemianie nie ustają w staraniach, by odkryć cokolwiek, co wskazywałoby, że nie jesteśmy w Kosmosie sami. Jak wyglądają poszukiwania?
30.10.2012 | aktual.: 10.03.2022 12:46
Dla niektórych istnienie pozaziemskich cywilizacji jest równie oczywiste jak grawitacja. Inni negują możliwość występowania inteligentnych form życia poza naszą planetą, a spory dotyczące tej kwestii wykraczają daleko poza granice nauki. Mimo to Ziemianie nie ustają w staraniach, by odkryć cokolwiek, co wskazywałoby, że nie jesteśmy w Kosmosie sami. Jak wyglądają poszukiwania?
Czy każda cywilizacja musi korzystać z fal radiowych?
Za najstarszy prowadzony regularnie i za pomocą metod naukowych program poszukiwania pozaziemskich cywilizacji można uznać program SETI (Search for Extra-Terrestrial Intelligence). Wszystko zaczęło się w 1959 roku od opublikowanego w "Nature" artykułu, w którym fizycy Philip Morrison i Giuseppe Cocconi rozważali możliwość komunikacji radiowej w Kosmosie.
Przedstawiona wówczas idea trafiła na podatny grunt. Pierwsze - bezskuteczne - próby odnalezienia pozaziemskiej cywilizacji za pomocą nasłuchu radiowego przeprowadził w 1960 roku Frank Drake, a już rok później, we współpracy z Carlem Saganem i grupą astronomów z ZSRR rozpoczęto metodyczne poszukiwania.
W 1971 roku projektem zainteresowała się NASA, która zgodziła się finansować dalsze prace, a od 1999 roku udział w poszukiwaniach może wziąć każdy, kto korzysta z komputera. W ramach programu SETI Uniwersytet w Berkeley opracował projekt SETI@home, dzięki któremu każdy z nas może pobrać oprogramowanie klienckie i wykorzystać moc swojego komputera do analizy szumu kosmicznego dostarczanego przez radioteleskopy.
SETI ma jednak istotną słabość. Kluczowe poszukiwania opierają się na założeniu, że rozwinięta cywilizacja będzie posługiwała się komunikacją radiową. Choć przed kilkudziesięcioma laty wydawało się to oczywiste, to rozwój ziemskich technologii stawia to założenie pod znakiem zapytania. Jak się okazuje, komunikacja radiowa, będąca niegdyś wyznacznikiem postępu, wraz z rozwojem technologii powoli zanika i oparcie poszukiwań na sygnałach radiowych może okazać się zupełnie chybionym pomysłem.
Światła kosmicznego miasta
Teoretycznym rozwiązaniem tego problemu może być opisana przez fizyka Freemana Dysona tzw. Sfera Dysona. Jest to hipotetyczna konstrukcja, stworzona przez zaawansowaną cywilizację, która byłaby w stanie otoczyć gwiazdę sferyczną strukturą. Dzięki takiemu rozwiązaniu większość wypromieniowanej przez gwiazdę energii zostałaby przechwycona i wykorzystana na potrzeby cywilizacji, w tym np. na zapewnienie energii do komunikacji laserowej.
Poszukiwania sztucznych źródeł światła były przez krótki czas częścią programu SETI, jednak obecnie własne projekty badawcze, skupione na tym kierunku poszukiwań, prowadzi kilka amerykańskich uczelni. Jednym z pomysłów kontynuowania badań w tym kierunku jest obserwacja księżyców różnych planet.
Sygnał Wow!
Mimo dziesięcioleci poszukiwań nie udało się znaleźć niemal żadnego śladu wskazującego na możliwość istnienia pozaziemskiej cywilizacji. Dlaczego niemal? W 1977 roku wydarzyło się coś, co mimo upływu lat wciąż daje nadzieję osobom wierzącym, że nie jesteśmy sami w Kosmosie.
15 sierpnia 1977 roku dr Jerry R. Ehman prowadził w ramach programu SETI nasłuch z wykorzystaniem radioteleskopu należącego do Uniwersytetu Stanowego Ohio. W pewnym momencie radioteleskop odebrał silny sygnał, którego charakterystyka idealnie odpowiadała założeniom przyjętym dla sygnału pochodzącego od pozaziemskiej cywilizacji.
Z powodu konstrukcji radioteleskopu udało się zarejestrować jedynie 72 sekundy transmisji, która zgodnie z dość nieprecyzyjnymi wskazaniami pochodziła z Tau Sagittarii w gwiazdozbiorze Strzelca. Gdy dr Ehman zobaczył wydruk z radioteleskopu, na marginesie dopisał słowo, od którego wzięła się nazwa niezwykłego sygnału.
Zamiast szukać, dajmy się znaleźć
Na płytkach wygrawerowano kilka informacji. Poza wizerunkiem kobiety i mężczyzny na tle Pioneera są tam dane lokalizacyjne naszej planety, schemat Układu Słonecznego oraz jednostka miary, oparta na stałych fizycznych. Misja Pioneera 10 rozpoczęła się w 1973 roku i została oficjalnie uznana za zakończoną w 1997 roku, choć sonda nadal była aktywna i komunikowała się z Ziemią.
Ostatnie sygnały przed wyczerpaniem paliwa izotopowego odebrano z niej w 2003 roku (Pioneer 11 przestał komunikować się jeszcze w 1995 roku). Obecnie Pioneer 10 jest jednym z najbardziej oddalonych od naszej planety, pochodzącym z niej obiektem w historii. Znajduje się ponad 100 j.a. (jednostka astronomiczna – odległość równa odległości Ziemi od Słońca) od Słońca i zmierza w kierunku granic Układu Słonecznego, niosąc w nieznane informacje o nas i naszej planecie.
Podobnie postąpiono z wysłanymi w 1977 roku sondami Voyager. Do ich kadłubów przymocowano pozłacane, miedziane płyty, na których znalazły się informacje dla ewentualnego znalazcy, w tym m.in. obrazy przedstawiające Ziemię, matematyczny opis Układu Słonecznego, informacje na temat DNA czy pozdrowienia i muzyka w wielu językach.
Doręczenie wiadomości o Ziemi jest jednak tylko pobocznym zadaniem sond, które zostały wysłane przede wszystkim w celu przeprowadzenia serii badań Układu Słonecznego.
Wiadomość Arecibo
Poza sondami kosmicznymi wysłaliśmy również komunikat w nieco bardziej zaawansowanej formie. Z inicjatywy Carla Sagana i innych badaczy z Cornell University 16 listopada 1974 roku największy na planecie radioteleskop w Arecibo nadał wiadomość radiową przeznaczoną dla pozaziemskich cywilizacji.
Komunikat zawierał zapisane w kodzie binarnym informacje na temat systemu dziesiętnego, pierwiastków występujących na Ziemi oraz podstawowe dane na temat ludzi, DNA, Układu Słonecznego i radioteleskopu, za pomocą którego nadano wiadomość.
Niestety, dziesięciolecia badań, miliardy wydane na budowę i utrzymanie infrastruktury czy zaangażowanie licznych badaczy nie zmieniły stanu naszej wiedzy w kwestii obcych cywilizacji. Ich istnienia nie udało się w żaden sposób potwierdzić, co w zestawieniu z wysokim - teoretycznie - prawdopodobieństwem występowania daje podstawy do sformułowania paradoksu Fermiego. A może po prostu stoimy na zbyt niskim poziomie rozwoju, by dostrzec lub usłyszeć sygnały od innych, inteligentnych istot zamieszkujących Wszechświat?