Podróże przyszłości – lecimy wolno i gdziekolwiek
Mylą się Ci, którzy uważają, że panuje pełna zgoda co do koncepcji rozwoju transportu powietrznego. Nie wszyscy są przekonani, że dalej i szybciej, z punktu do punktu to jedyny słuszny kierunek rozwoju. Jednym z nich jest wizjoner Tiago Barros i jego Passing Cloud.
19.10.2011 | aktual.: 11.03.2022 10:26
Mylą się Ci, którzy uważają, że panuje pełna zgoda co do koncepcji rozwoju transportu powietrznego. Nie wszyscy są przekonani, że dalej i szybciej, z punktu do punktu to jedyny słuszny kierunek rozwoju. Jednym z nich jest wizjoner Tiago Barros i jego Passing Cloud.
Zobacz także
Plan lotu. Na razie Barros ograniczył swoją wizję do obszaru USA. Otóż podróżni będą latać to tu, to tam. Gdzie się da, jak się uda. Plusy są oczywiste: gdy nie ma sztywnego grafiku przylotów i odlotów, nie ma opóźnień ani odwołanych połączeń. To podróż jest celem samym w sobie. Gdzie w ten sposób dotrzemy, to sprawa drugorzędna.
Maszyna. Czy taki termin w ogóle pasuje do Passing Cloud? Mamy tutaj do czynienia z obiektem latającym składającym się z kilkunastu olbrzymich (ok. kilkadziesiąt metrów średnicy każdy) kul-balonów. Ich wewnętrzną strukturę tworzy szkielet z nierdzewnego (i pewnie możliwie najlżejszego) stopu pokryty warstwą elastycznego, gęstego nylonu. Taka konstrukcja przypomina sterowce. Balony są tak łączone, by tworzyły chmurę.
Brak kabiny pasażerskiej. Pasażerowie podczas lotu "koczują" (spacerują) na powierzchni balonów. Prowiant we własnym zakresie. O toaletach Barros też nie wspomina. Utrudnia to dołączenie do Mile High Club.
Napęd. Też brak. Obiekt poruszany jest siłą wiatru. Barros twierdzi, że lot z wiatrem jest naturalny, ekologiczny i podobno, gdy lecimy z wiatrem, nie czujemy jego gwałtownych podmuchów.
Zbędna jest też infrastruktura lotniskowa, wystarczą jakieś drabiny czy trapy do wsiadania.
Na koniec najlepsze. Barros, architekt z zawodu, zgłosił projekt Passing Cloud w konkursie na nowoczesną szybką kolej podmiejską, ogłoszonym przez Instytut Van Alena i wydział kulturalny władz miejskich Nowego Jorku.
Gdyby realizacja koncepcji Barrosa spotkała się z „obiektywnymi” trudnościami, zawsze można powrócić do sprawdzonych (chyba zbyt pochopnie porzuconych) rozwiązań. Oczywiście, nie w ramach alternatywy dla kolejki podmiejskiej.