Policyjne komputery zrobiły z babci przestępcę

W Nowym Jorku stoi nawiedzony dom. To jednak nie duchy sprawiają, że jego mieszkańcom podnosi się ciśnienie, lecz nieustające wizyty policji. Sprawa nie byłaby dziwna, gdybyśmy mówili o jakiejś melinie czy siedzibie gangu. Tymczasem dzielni stróże prawa od lat nękają parę Bogu ducha winnych staruszków, a wszystko za sprawą komputerowego błędu.

Policyjne komputery zrobiły z babci przestępcę
Artur Falkowski

22.03.2010 | aktual.: 11.03.2022 15:41

W Nowym Jorku stoi nawiedzony dom. To jednak nie duchy sprawiają, że jego mieszkańcom podnosi się ciśnienie, lecz nieustające wizyty policji. Sprawa nie byłaby dziwna, gdybyśmy mówili o jakiejś melinie czy siedzibie gangu. Tymczasem dzielni stróże prawa od lat nękają parę Bogu ducha winnych staruszków, a wszystko za sprawą komputerowego błędu.

Walter i Rose Martin mają ponad osiemdziesiąt lat. Już niemal od dekady, czasami nawet do trzech razy w tygodniu, odwiedza ich policja, szukając złodziei, morderców i gwałcicieli. Kiedy lokalna prasa nagłośniła sprawę, ruszyło wewnętrzne śledztwo w tej dość dziwacznej sprawie. Nowojorska policja nie mogła bowiem odkryć, dlaczego komputerowy system raz za razem podawał adres staruszków jako potencjalne miejsce pobytu przestępców.

W końcu jednak udało się zidentyfikować problem. Okazało się, że winny jest test oprogramowania, który przeprowadzono w 2002 roku. Jako przykładowe dane wprowadzono wtedy adres państwa Martin. Od tej pory rozpoczęły się policyjne naloty na niewinną parę staruszków.

W 2007 roku próbowano usunąć adres z policyjnej bazy danych, ale sytuacja nie zmieniła się. Policjanci wciąż składali niezapowiedziane wizyty. Jak się okazało, usunięcie danych z centralnego komputera nie wystarczyło. Jak zapewnił komisarz Paul Browne, zanim problem nie zostanie wyeliminowany, każdy radiowóz, który dostanie zlecenie odwiedzenia tego konkretnego adresu, nie będzie mógł tego zrobić bez dwukrotnego potwierdzenia, że rzeczywiście jest podstawa, by tam się udać.

Co ciekawe, okazało się, że policyjne naloty były również utrapieniem poprzedniego właściciela domu. Jak bowiem udało się ustalić dziennikowi Daily Mail, właśnie z tego powodu przeprowadził się. Wtedy jednak sądzono, że za całą sprawą stał jakiś dowcipniś, który bawił się w anonimowego informatora.

Źródło: Daily Mail

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)
© Gadżetomania
·

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje się  tutaj.