Polskie wątki w grach. Skoro inni mogą, to dlaczego my nie możemy?
To nie jest tak, że Polska na zachodzie się nie sprzedaje. My po prostu nawet nie próbujemy jej sprzedać.
03.10.2014 09:10
Metal Gear Solid inspirowany Wajdą
Jakiś czas temu Hideo Kojima, twórca serii Metal Gear Solid, na swoim Twitterze zwierzył się, że chciałby obejrzeć nowy film Andrzeja Wajdy, “Wałęsa: Człowiek z nadziei”. Dla uważnych fanów Kojimy nie powinno to być wielkie zaskoczenie, bo ten już w 2011 roku pisał:
Zestaw moich ulubionych filmów Andrzeja Wajdy na DVD będzie mieć premierę 26 lutego! W środku znajdują się takie tytuły jak Pokolenie, Kanał i Popiół i Diament. Kanał to jeden z filmów, który zainspirował mnie do zrobienia Metal Gear. Pokazałem go innym członkom zespołu podczas tworzenia zarówno MGS3 jak i MGS4. Po 30 minutach film im się znudził i się poddali.
Być może przesadzam, ale mam wrażenie, że żaden polski twórca gier nie powiedziałby dziś: “tak, głównym wzorem dla mnie była polska książka”. Albo że dużo czerpał z konkretnego polskiego autora filmów czy np. polskich książek (nie licząc Wiedźmina, rzecz jasna - i tak, przyznaję, Adrian Chmielarz wspominał, że inspirował się też dziełami Stefana Grabińskiego, ale jako wzór wskazuje już przede wszystkim Lovecrafta).
Bo i dlaczego miałby to robić? Przecież jak mantrę powtarza się - “Polski w Stanach Zjednoczonych nikt nie zna!”. Nawiązania do polskiej literatury i filmu? Człowieku, puknij się w głowę, w Ameryce nikt tego nie zrozumie i nie kupi. Zainwestuj własne pieniądze, swoją forsę możesz wydawać na głupoty.
Dzisiaj świat to globalna wioska, nie musimy czerpać z Wajdy czy polskich pisarzy, skoro możemy korzystać ze światowego dorobku twórców i tworzyć takie gry, które na pewno będą zrozumiałe dla wszystkich. A nie jakieś tam wtrącenia ze świata literatury i filmu, którego nikt nie zna i na pewno się nim nie interesuje.
Podawanie serii MGS jako przykładu na to, że polskie wątki jednak mogą być ciekawą inspiracją, na dodatek wzbogacając serię, jest ryzykowne i na pewno nietrafione, bo sam Kojima przyznał, że nawet ekipa pracująca nad grą nie bardzo wiedziała, co dokładnie przemycił. A i my byśmy o inspiracji się nie dowiedzieli, gdyby Kojima nam o niej nie powiedział.
Ale czy nie wydaje wam się to zastanawiające, że taki Kojima, z dalekiej Japonii, otwarcie przyznaje się do inspiracji nieznanym w sumie filmem i jakoś nigdy nie przeszkadzało mu to, że nikt tych drobnych smaczków mógłby nie zauważyć, a nawet jak o nich powie, to dla większości Wajda nie będzie aż tak znanym nazwiskiem?
Chopin w Eternal Sonata, Kopernik w Assassin's Creed
A przecież Kojima nie jest wyjątkiem potwierdzającym regułę. W Eternal Sonata bohaterem jest Fryderyk Chopin, który trafia do magicznego świata. W darmowym dodatku do Assassin’s Creed: Brotherhood głównemu bohaterowi misje zleca sam Mikołaj Kopernik. A w Velvet Assassin, po raz pierwszy w grach, pokazano dramat okupowanej Warszawy.
Wiem, łatwo te przykłady wytłumaczyć komercyjnie. Eternal Sonata to japoński erpeg, a jak wiadomo, w Kraju Kwitnącej Wiśni Chopin jest idolem. Z kolei Kopernik był tylko postacią poboczną, na dodatek raczej znaną każdemu, kto uważał na lekcjach w podstawówce. Motyw warszawskiego getta też przewijał się na świecie.
Jednak naprawdę nikogo nie dziwi to, że zagraniczni twórcy mogli jakoś te polskie wątki wpleść i wykorzystać, a “my” nie chcemy zrobić z nich użytku? W kontekście tego pytanie, dlaczego polskie gry nie rozgrywają się w Polsce jest tak idiotyczne? Skoro oni mogli stworzyć polskie epizody, to czemu my nie robimy w pełni polskich gier?
Po raz kolejny mam wrażenie, że cała ta afera spowodowana jest tym, że błędnie rozumie się pojęcie patriotyzmu. Dla niektórych polski - a więc patriotyczny - wątek to taki, w którym pojawia się Marsz Niepodległości, okrzyk “Cześć i chwała bohaterom”, napisy “Powstanie - pamiętamy”, ewentualnie Mickiewicz z Sienkiewiczem, a w przerwie od czytania “Pana Tadeusza” i Trylogii recytowanie “Roty”.
Patriotyzm w grach
Jak ktoś rozumie “polskość” w ten sposób, to faktycznie mógł pukać się w głowę, gdy przeczytał, że chciałbym żeby “Zaginięcie Ethana Cartera” rozgrywało się w naszym kraju. I co, pewnie jeszcze na grobach AK-owców, przy pomniku Jana Pawła II? A główny bohater z ONR musiałby być, żeby autor w końcu się nie czepiał!
Ale to nie tak. Polskie wątki to nie tylko Powstanie czy Lech Wałęsa, ale pojawiający się w grach Chopin, Kopernik czy inna ciekawa postać, których przecież w polskiej historii nie brakuje. Mamy, mówiąc kolokwialnie, w czym grzebać i po prostu jako gracz żałuję, że z tego nie korzystamy.
Trudno dyskutować tutaj opierając się o statystyki i fakty, bo przecież takich przykładów nie ma, ale mam wrażenie, że brakuje nam impulsu, dzięki któremu Polska byłaby odkryta w tym tak zwanym komercyjnym, growym świecie. A robimy naprawdę dobre gry i dzisiaj dużo łatwiej byłoby się przebić z “polskim” tłem. Gdyby tylko choć jedna taka powstała...
Jest tak, jak napisał Łukasz: “A jeśli jest dobra, to kupimy ją raczej ze względu na jakość, a nie patriotyczny poryw serca”. Tyle że można połączyć przyjemne z pożytecznym. Z tego wyszedłby nowoczesny patriotyzm.
Polskie kryminały popularne na całym świecie
Podejrzewam, że jeszcze kilka miesięcy temu tekst o tym, że fajnie by było zobaczyć polski kryminał w hollywodzkim stylu, wielu reagowałoby podobnie jak na mój artykuł - pukało się w czoło, pisząc do autora: “tak, na pewno ktoś w Stanach pójdzie na film o morderstwie we Wrocławiu czy Wałbrzychu”.
Wolfenstein: The New Order (#3) Polski akcent miażdży (Roj-Playing Games!)
A tu proszę - nagle okazuje się, że w takim Nowym Jorku polskie kryminały są chętnie czytane. I kto wie, czy niebawem nie trafi się nam polski odpowiednik “Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet”, a świat zachwycać się będzie nie skandynawskimi fabułami, a historiami powstałymi nad Wisłą.
Czy z grami nie mogłoby być podobnie?
Mam wrażenie, że Polacy - a więc nie mam na myśli tutaj branży gier wyłącznie - mają swego rodzaju kompleksy na tle szeroko rozumianej polskości. Owszem, lubimy, jak się nas chwali w świecie, wówczas z dumą wypinamy pierś i mówimy: “tak, to są nasi rodacy, tak, to nasza krew”.
Ale ten sukces musi zostać z nas wyciągnięty siłą. My sami się nie pchamy, bo kogo przecież obchodzimy. Lepiej się nie wychylać, może nas zauważą. A jak nie? No trudno, taki to nasz los.
Naprawdę cieszę się, że polscy twórcy są w stu procentach niezależni, że robią to co chcą, że mogą tworzyć gry dla ludzi z całego świata, że nie muszą chodzić na pasku rządu, który kazałby im robić produkcje propagandowe. Mają wielki komfort.
Ale, wybaczcie, nie mogę też nie żałować, że jakaś szansa przechodzi nam obok. Że pewien potencjał się marnuje. Tak, to twórców sprawa, w co inwestują. Ale chyba nam może być szkoda, prawda?
Tym bardziej że naprawdę wierzę w to, że dobre polskie gry sprzedałby się świetnie nawet wtedy, gdyby rozgrywały się w Polsce.