Powrót do przeszłości | recenzja filmu Książę Persji: Piaski Czasu
Tradycyjnie po powrocie z kina, a przed napisaniem recenzji, chciałem się z filmem przespać, by poukładać wrażenia w głowie. Nie przewidywałem wtedy (tzn. przewidywałem, ale nie dopuszczałem do myśli), że nasz strongman, Mariusz Pudzianowski, poniesie tak sromotną porażkę. Smutny położyłem się spać o 6 rano i niestety po pobudce nadal nie byłem w sosie ? po prostu serce się kraja, gdy jakiś redneck tak dotkliwie tłucze polskiego ?mistrza? low-kicku. Na domiar złego do Wrocławia wkroczyła fala, więc wybaczcie, jeśli recenzja Księcia Persji na tym ucierpi i wyda Wam się nazbyt negatywna?
Tradycyjnie po powrocie z kina, a przed napisaniem recenzji, chciałem się z filmem przespać, by poukładać wrażenia w głowie. Nie przewidywałem wtedy (tzn. przewidywałem, ale nie dopuszczałem do myśli), że nasz strongman, Mariusz Pudzianowski, poniesie tak sromotną porażkę. Smutny położyłem się spać o 6 rano i niestety po pobudce nadal nie byłem w sosie ? po prostu serce się kraja, gdy jakiś redneck tak dotkliwie tłucze polskiego ?mistrza? low-kicku. Na domiar złego do Wrocławia wkroczyła fala, więc wybaczcie, jeśli recenzja Księcia Persji na tym ucierpi i wyda Wam się nazbyt negatywna?
Z góry zaznaczam, że ?nowy film twórcy Piratów z Karaibów?, jak to uroczo widnieje na polskim plakacie (nie lubię, gdy według dystrybutorów ?twórca? to producent), nie jest filmem złym. To przyjemna rozrywka, której brakuje jednak pieprzu, czegoś, co by sprawiło, że mam ochotę na ponowny seans. Siedząc w kinie względnie dobrze się bawiłem, ale po seansie myślami byłem już dawno gdzie indziej (przy całonocnej sesji Twilight Imperium aż do walki Pudziana). W skrócie, Książę z Persji to taka smaczna przekąska, która na chwilę uciszy głód, ale bez dania głównego się nie obejdzie.
Fabuła filmu jest przewidywalna do bólu. Książę bez błękitnej krwi zostaje wrobiony w zabójstwo króla, czyli przybranego ojca. Za wszystkim stoi brat władcy Persji, choć? uwaga!... twórcy usilnie próbują wyprowadzić nas w pole. Oskarżycie mnie o spoilerowanie? Przecież jeszcze podczas promocji filmu było wiadomo, że Ben Kingsley wciela się w czarny charakter. Ktoś naiwnie sądził, że będzie inaczej? No proszę ja Was? Aha, przy okazji mamy piękną księżniczkę w opresji (naprawdę ślicznie ?ozdobiona? Gemma Arterton) i jakiś magiczny nóż do manipulacji czasem. Średnio rozgarnięty widz przewidzi rozwój historii, więc jedyną dla niego atrakcją będzie akcja i efekty specjalne.
Film jest bez wątpienia dynamiczny. Nie ma czasu na nudę, pojedynek goni pojedynek, a wszystko to podlano odrobiną humorystycznego sosu. Książę z Persji, w którego udanie wcielił się Jake Gyllenhaal (na sali niektóre dziewczyny autentycznie wzdychały na jego widok), skacze i śmiga po murach niczym jego protoplasta z gry, upodabniając się do starożytnego mistrz parkour. Od czasu do czasu rzuci zabawnym tekstem, a niesnaski z księżniczką Taminą bywają nawet urocze. Sęk w tym, że za mało w tym emocji. Jest zdecydowanie lepiej niż w wypranym z uczuć Starciu Tytanów, ale to nadal za mało, byśmy przejmowali się losem bohaterów. Czy myślicie, że w kulminacyjnej scenie Wasze serca zadrżą i uronicie łzę? Chyba tylko jeśli cierpicie na nadwrażliwość emocjonalną.
Od strony technicznej wszystko jest na swoim miejscu, ale przecież niczego innego nie można było spodziewać się po Jerrym Bruckheimerze, który objął pieczę nad projektem. Ładne pustynne zdjęcia, akrobacje Dastana przyzwoicie zmontowane (czego nie zawsze można powiedzieć o samych walkach ? co się wszyscy tak śpieszą?), a efekty specjalne nie rażą sztucznością. Czekajcie, była chyba jeszcze muzyka? hmm? przepraszam, pustka w głowie.
Już słyszę głosy fanów gry, że to tylko PG-13, że zbyt wesoło, że zbyt ugładzone? Po pierwsze, Książę Persji wyszedł ze stajni Disneya, więc mieliście sporo czasu, by pogodzić się z tą myślą. Po drugie, osobiście nie odczuwałem potrzeby zbrutalizowania historii ? franczyza ta zawsze kojarzyła mi się z lekkim kinem blockbusterowym, dlatego też tryskająca posoka i mroczny klimat nigdy nie przyszły mi do głowy. Suma sumarum, przyzwoita rozrywka jakich wiele, choć kompletnie nie angażująca widza. Komu podobało się Starcie Tytanów, Księciem Persji nie powinien pogardzić (a jest zdecydowanie lepiej). Reszta tylko z braku laku.
Foto: Filmweb