Problem pierwszego świata rozwiązany! Nigdy więcej wiadomości wysłanych po alkoholu
Okazji do świętowania ostatnio nie brakowało. Dla wielu osób moment przebudzenia był pełen emocji – rzut oka na telefon i wysłane o 3 w nocy, nieco nieskładne wiadomości nie zawsze bywa powodem do dumy. Pojawił się sposób na rozwiązanie tego problemu!
Kontrola nadawcy nad treścią
Stare przysłowie głosi, że co zdarzyło się w Vegas, zostaje na Twitterze. Wygląda na to, że wnioski z tej sytuacji wyciągnęli twórcy aplikacji o nazwie Strings. Jej działanie jest genialnie proste – daje użytkownikom kontrolę nad wysłaną treścią.
Co istotne nie dotyczy to tylko np. zdjęć, ale wszystkiego – maili, fotografii, filmów czy wiadomości tekstowych. Aby było to możliwe, osoba, z którą się kontaktujemy również musi mieć zainstalowaną tę aplikację. Twórcy Strings podkreślają, że nie przechowują danych użytkowników – usunięte zdalnie treści znikają zarówno z telefonu adresata, jak i z serwerów, zapewniających działanie tej aplikacji.
Nie wszystko da się usunąć?
Aplikacja jest na razie dostępna za darmo tylko dla urządzeń z iOS. Sądząc po entuzjastycznych recenzjach, chyba rzeczywiście rozwiązuje istotny problem niektórych użytkowników.
Zastanawiam się tylko, czy ma sens usuwanie – z jej pomocą – skutków, a nie przyczyn. Bo przecież Strings dając iluzję kontroli raczej utrwala złe nawyki, niż pozwala je zwalczać. A do tego sprawia wrażenie, że można w prosty sposób pozbyć się czegoś kompromitującego. W aplikacji to działa, ale poza nią już niekoniecznie.
Usuwanie skutków, a nie przyczyn
Dobitnym przykładem może być choćby fikcja „prawa do bycia zapomnianym”, które teoretycznie, w uzasadnionych przypadkach, pozwala próbować zniknąć z Google’a. Podkreślam – „próbować”, bo całkowite zniknięcie z Sieci wydaje się mało prawdopodobne.
Znacznie lepsza od aplikacji takich jak Strings będzie solidnie zakodowana świadomość, że cokolwiek i w jakiejkolwiek formie przesyłamy za pośrednictwem Internetu, należy z góry traktować jako publicznie dostępne.