Promocja w Saturnie? Przy kasie może się okazać, że jesteśmy naiwniakami
08.10.2014 12:09, aktual.: 10.03.2022 10:55
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
"Gazeta Wyborcza" wytropiła nieistniejącą promocję w Saturnie. I nie jest to pierwsza taka wpadka tej sieci.
Tym razem nie chodzi o sprzęt, a o filmy DVD. Takie przecenione, po 19,99 zł. Dziennikarze "Gazety Wyborczej" odkryli w Saturnie w warszawskich Złotych Tarasach półkę z filmami, które miały naklejki z ceną – 19,99 zł – a obok nich informację o 30-procentowej zniżce. Przy kasie okazało się, że cena wciąż wynosi 19,99 zł. Jak to możliwe?
Rabat? Przecież ta cena już zawiera rabat!
Okazało się, że jest to jak najbardziej możliwe i wytłumaczalne. Kierownik sklepu wyjaśnił zdziwionej "Wyborczej", że cena 19,99 zł zawiera już rabat. Stara cena podobno jest pod nową, ale naklejki nie dało się odkleić. Tymczasem powinna ona być po prostu obok – w ten sposób klient mógłby zobaczyć czarno na białym, ile zyskuje.
Rzeczniczka Saturna, Wioletta Batóg, ostatecznie przyznała rację dziennikarzom: jeśli na opakowaniu z filmem znajdowała się cena 19,99 zł i obok niej naklejka "-30%", rzeczywiście można było pomyśleć, że zapłaci się mniej niż 19,99 zł. "Płyta powinna zostać sprzedana z uwzględnieniem dodatkowego rabatu, ponieważ została przez pracowników w ten sposób oznaczona" – powiedziała rzeczniczka.
Pytanie tylko, ilu klientów nawet nie zauważyło tego błędu – czy też po prostu nieistniejącej promocji – i przy kasie zapłaciło pełną sumę. I ilu zauważyło i machnęło ręką, w końcu chodzi tu tylko o kilka złotych.
Nie pierwsza wpadka Saturna i pewnie nie ostatnia
Saturn zalicza co jakiś czas wpadki, które wyglądają, jakby wynikały z niedopatrzenia pracownika. W Złotych Tarasach czytelnik "Wyborczej" kupił słuchawki, które okazały się nie dość że używane, to jeszcze niedziałające. "W pudełku z towarem nie było żadnych dokumentów, a kabel nie był nawet zwinięty, tylko poplątany i wrzucony do środka" – pisze gazeta. Kiedy klient wrócił do sklepu zgłosić sprawę, towar co prawda mu wymieniono, ale przeprosin ani rabatu już nie otrzymał.
Inny klient skarżył się na Wykopie, że w Galerii Krakowskiej sprzedano mu używanego iPada. Sklep nie wykasował nawet danych poprzedniego użytkownika. Panowie skontaktowali się ze sobą, obaj zdziwieni całą sytuacją. Okazało się, że ze sprzętem wszystko było w porządku, poprzedni właściciel po prostu skorzystał z prawa do zwrócenia go. W takiej sytuacji towar zazwyczaj trafia z powrotem na półkę, ale oczywiście po wyczyszczeniu z wszystkiego, co zostało zainstalowane przez klienta, który się rozmyślił.
Wiadomo nie od dziś, że sklepy ze sprzętem stosują rozmaite sztuczki. Promocje z haczykiem to norma, dlatego zawsze zanim się skorzysta, trzeba dokładnie przeczytać, co jest napisane małym druczkiem. Na używany sprzęt sprzedawany jako nowy trudno cokolwiek poradzić. Taka sytuacja zawsze może się przytrafić, nie ma na to innej rady, jak wrócić do sklepu i walczyć o swoje. Pamiętając przy tym, że "przepraszam" usłyszane od pracownika sklepu to po prostu za mało.