Pułapka dobrego samopoczucia. Miliarder chce chipem leczyć depresję

Pułapka dobrego samopoczucia. Miliarder chce chipem leczyć depresję

Pułapka dobrego samopoczucia. Miliarder chce chipem leczyć depresję
Adam Bednarek
25.07.2020 12:55, aktualizacja: 08.03.2022 14:47

Cierpisz na depresję, nie ma w tobie optymizmu - to twoja wina. Tak od lat zdają się mówić twórcy popularnych gadżetów i aplikacji. Nowy pomysł Elona Muska to końcowe stadium tej polityki, w której obwinia się zwykłych ludzi za ich cierpienia i niepowodzenia.

"Śpiewa, tańczy, krawaty wiąże" - tak podsumować da się możliwości nowego projektu Elona Muska, Neuralink. Na razie nie znamy zbyt wielu szczegółów na temat tego, jak działać ma chip łączący mózg człowieka z cyfrowym interfejsem, ale z zapowiedzi szefa Tesli czy SpaceX wyłania się rewolucyjne rozwiązanie. Za jego pomocą prześlemy muzykę do wnętrza głowy i wyleczymy depresję.

Szczęście - Święty Graal nowych technologii

Dlaczego Elon Musk i jego firma biorą sobie za cel wyleczenie choroby? Bo uszczęśliwienie ludzi to Święty Graal nowych technologii. I nie mówimy tutaj o chwilowej radości spowodowanej drogim gadżetem. Celem aplikacji czy opasek fitnessowych od dawna jest sprawienie, aby ludziom żyło się lepiej.

Obraz

Sportowe gadżety i aplikacje pozwalające zmierzyć dosłownie wszystko trafiły na podatny grunt. Od lat w mediach atakowani jesteśmy kultem dobrego samopoczucia. Pozytywne nastawienie oraz zdrowie, a co za tym idzie szczęście w pracy i relacjach międzyludzkich, zagwarantować ma aktywny tryb życia, wydajny sen i zdrowe odżywianie.

W opanowaniu tych niełatwych rzeczy pomagają właśnie gadżety i połączone z nimi programy. Rozdające nagrody za przebiegnięcie 10 km, ale i karcące, gdy zbyt długo nie sięga się po wodę lub robi za mało kroków.

Ciało jak przedsiębiorstwo

Co złego jest w dbaniu o swoje zdrowie? Pozornie nic. Jednak jak zauważają autorzy książki "Pętla dobrego samopoczucia", obsesyjne wręcz monitorowanie własnego ciała przypomina zarządzanie nim jakby było… firmą.

Nie chodzi tutaj po prostu o pozbywanie się złych nawyków, takich jak nadmierne spożywanie alkoholu lub brak ruchu. W przypadku wielu osób projekt ten sięga znacznie głębiej – korzystają oni z danych, aby nadać strukturę niemal każdemu aspektowi swojego życia, tak prywatnemu, jak i profesjonalnemu, aby zwiększyć swoją produktywność. Chodzi tutaj nie tyle o naprawienie różnych wad, ile o rekonfigurację całego ja, przerobienie go na unowocześniony biznes.

Trudno się z tym nie zgodzić. W świecie, w którym o sukcesie bądź nie świadczą liczne tabelki oraz wykresy, nasze ciało mierzone jest w podobnych kategoriach. "Ciało nie jest już czymś osobistym ani nawet politycznym" - piszą Carl Cederström i Andre Spicer - "Staje się przedsiębiorstwem, którego działanie – dla maksymalizacji zysków – należy troskliwie monitorować i optymalizować".

Do monitorowania i optymalizacji zachęcają ci, którym już się udało. Przeglądając "codzienne nawyki" takich ludzi jak Bill Gates, Jeff Bezos czy Mark Zuckerberg zauważymy, że poranne ćwiczenia czy bieganie zawsze są wymieniane w ich rutynowych zajęciach. Łatwo dodać dwa do dwóch - oni biegają, więc i ja muszę, by stać się człowiekiem sukcesu.

Według autorów książki "Pętla dobrego samopoczucia" taka moda, inspirowana zachowaniem miliarderów, którzy biegnąc na bieżni mają jeszcze czas i siłę, by w międzyczasie czytać książki lub przeglądać newsy, jest na rękę firmom i korporacjom.

"Pętla dobrego samopoczucia"

Jedno wytłumaczenie jest takie, że angażowanie pracowników w programy fitnessowe pomaga firmom rzeźbić siłę roboczą. Celem przyświecającym odchudzaniu się przy biurku z bieżnią jest bardziej zatem stworzenie idealnego pracownika niż doskonalenie jego produktywności. Trening w miejscu pracy tworzy silną i nieodpartą więź łączącą pracownika w dobrej formie i pracownika produktywnego. Palacze, ludzie z nadwagą lub osoby prowadzące siedzący tryb życia automatycznie postrzegani są jako nieaktywni i nieproduktywni.

Choroba to twoja wina

Nawet jeżeli uznamy, że takie stwierdzenie to gruba przesada, to przerazić powinien nas fakt, że radzenie sobie ze stresem i problemami spada na jednostkę. Nie masz energii, aby wziąć się za problemy? Brakuje ci siły, żeby piąć się po drabinie sukcesu? Widocznie pracujesz za mało i nie jesteś aż tak produktywny, jak trzeba. Kłopoty psychiczne? Wyjdź do ludzi i zacznij biegać. To z tobą musi być coś nie tak.

Prawdopodobnie najokrutniejszym momentem zwrotnym w historii jest fakt, że stres, lęk i depresja nie są postrzegane jako konsekwencje działań zewnętrznego środowiska pracy. To dzieło twojego leniwego i zdekoncentrowanego umysłu.

Mark Fisher nazwał to prywatyzacją smutku. Chociaż według analiz psychologów, za wzrost chorób wymagających interwencji psychiatrycznej odpowiada wdrożenie przez państwa "samolubnego kapitalizmu" - czyli polityki zakładającej, że materialny dobrobyt to klucz do samospełnienia - odpowiedzialność zrzuca się na chorego. Jego kłopoty to problem chemiczno-biologiczny. A mówiąc wprost: to z nim jest coś nie tak. Świat jest przecież idealnie ułożony.

Pomysł Elona Muska to końcowe stadium tego podejścia. I dowód na to, że kult dobrego samopoczucia poniósł sromotną klęskę. Tyle że wnioski nie zostały wyciągnięte. Nowy start-up zakłada, że to "coś" siedzi w ludziach tak głęboko, że nie da się pokonać problemu "tylko" optymizmem, aktywnością fizyczną czy zadbaniem o lepszy sen. Jedynie podłączenie do mózgu jest w stanie wyleczyć niedoskonałe jednostki.

Zaakceptujmy bezsilność

Całkowicie pomija się zewnętrzne warunki - jak stres w pracy, otoczenie, wychowanie, przebyte traumy. Ignoruje specjalistów i wielomiesięczne terapie, często wymagające wykorzystania leków. Dla technologicznego guru to nie ma znaczenia. To w nas coś jest nie tak. Przecież sukces jest na wyciągnięcie ręki. Skoro im się udało, to każdy może, prawda?

A jeśli nie, to wystarczy poprzestawiać w głowach. Mózg jest jak radio - jeśli pokręcimy gałką i ustawimy odpowiednie fale, wszystko będzie grało jak trzeba.

Obraz

Bardzo łatwo wpaść w pułapkę. Skoro jedna aplikacja nie pomogła, czas pobrać kolejną. Jeżeli jeden gadżet nie zmusił do ćwiczeń, to może po kupnie kolejnego będzie lepiej. Brak wyników potęguje niezadowolenie i frustrację. A przecież nabywanie jeszcze jednego sprzętu czy książki z poradami wymaga większych wydatków. Efekt? Pracujemy jeszcze więcej i ciężej, aby móc sobie na to pozwolić, zapominając o rodzinie czy znajomych, którzy dawniej byli pomocą w niełatwych czasach. Z tej pułapki niełatwo będzie się wykaraskać, bo można podejrzewać, że za skorzystanie z Neuralink słono się zapłaci.

Przestańmy obsesyjnie wsłuchiwać się w ciało - apelują twórcy książki "Pętla dobrego samopoczucia". Zaakceptujmy bezsilność. Brzmi to niezwykle łatwo i banalnie, ale tylko w ten sposób zawalczyć można z kultem dobrego samopoczucia. Nie będzie łatwo, bo jak widać, firmy technologiczne wytaczają potężne działa. I nasze chwile słabości chcą leczyć ingerowaniem w mózg.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)