Radosław Sikorski kontra drony. Polskie prawo weźmie się za bezpilotowce? Boję się rezultatu
Trochę szkoda, że tak poważną kwestię porusza się dopiero wtedy, gdy drony… narobiły szkód.
16.07.2014 | aktual.: 16.07.2014 14:48
Niby należało się tego spodziewać, ale kompletnie zapomniałem o tym, że drony mogą być wykorzystane przez prasę plotkarską. Przecież to faktycznie świetne narzędzie.
Dron - zmora celebrytów
Gwiazda chowa się w swojej posiadłości? Koniec z wchodzeniem na drzewo lub kryciem się w krzakach, by zrobić niespodziewane zdjęcie. Wystarczy skorzystać z drona i widok jest idealny.
Tak postąpiła redakcja Faktu, która w ten sposób “odwiedziła” posiadłość Radosława Sikorskiego. Dron przeleciał się nad okolicą i sfilmował imponującą rezydencję.
Reakcja Ministra Spraw Zagranicznych była natychmiastowa - chce pozwać redakcję Faktu za naruszenie prywatności.
I nie mam wątpliwości, że Radosław Sikorski ma rację. Odpowiedzmy sobie na proste pytanie: czy chcielibyśmy, żeby obcy dron latał nad naszym domem? Owszem, fotki już cyka Google, żeby później pokazać je całemu światu na Google Maps, więc to nie jest tak, że o istnieniu naszych domów nikt nie wie. Pewnie znajdzie się jeszcze paru innych podobnych podniebnych fotografów.
Ale możliwości drona są większe. Może filmować z bezpiecznej wysokości, ale pewnie nic nie stoi na przeszkodzie, żeby zbliżył się i zobaczył, co Sikorski je na tarasie. Albo by podleciał pod okno.
Dron nad naszą posiadłością to ewidentne naruszenie prywatności. Fakt tłumaczy się, że nie o podglądanie tu chodzi, ale to kiepskie wytłumaczenie. Dzisiaj może nie, ale kto wie, czy następna gwiazda nie będzie ofiarą drona podczas wizyty we własnym basenie.
Mój dom to moja twierdza - wychodzę z takiego założenia. Dlatego zgadzam się z komentarzami pisanymi pół żartem, pół serio, według których każdy powinien mieć prawo zniszczenia drona, który znajduje się na naszej posesji.
Błąd “pilota”? Trudno. Nie mogę ryzykować, gdy jest prawdpodobieństwo, że dron może mnie podglądać. Skąd mam wiedzieć, czy to jakiś miłośnik nowych technologii, czy może wścibski sąsiad? Mój dom to moja twierdza…
Jak polskie prawo oceni drony?
Tylko czy sąd, a później polskie prawo, zaakceptują taką prostą zasadę? Obawiam się, że nie. I coś czuję, że oprócz wysokiej kary dla Faktu dostaniemy też zaostrzone “przepisy dronowe”.
Zresztą to nie jest tak, że dzisiaj drony na polskim niebie są bezkarne. NaTemat.pl cytuje wypowiedź rzecznika Urzędu Lotnictwa Cywilnego, który podkreśla, że jeśli chce wykorzystać się drona w celach “zarobkowych”, należy zdać specjalny egzamin.
Być może niepotrzebnie panikuję (oby!), ale co, jeśli nagle okaże się, że taki przepis będzie obowiązywał wszystkich? Na razie wystarczy, że dron jest w zasięgu wzroku, ale za jakiś czas ktoś stwierdzi, że należy to wszystko uregulować.
I sprawić, żeby “pilotem” drona nie mógł być każdy. Choćby po to, żeby nikt nie czuł się bezkarny i wiedział, że zaglądanie do sąsiada jest nielegalne, a można się o tym dowiedzieć na specjalnych kursach…
Albo że dron może być zagrożeniem dla ludzi, więc wiedzę oraz umiejętności przyszłych sterujących należy sprawdzić.
Prawda jest taka, że znowu polskie, a nawet europejskie prawo jest spóźnione. Zajmujemy się czymś dopiero wtedy, gdy stało się coś niewłaściwiego.
To powoduje, że w sprawie dronów łatwo stracić obiektywizm. Już wiemy, że mogą podglądać, więc łatwo zapomina się o tych dobrych stronach. Osoby ustanawiające prawo nie powinni kierować się emocjami, ale nawet zwykli ludzie mogą naciskać: lepiej będzie, jeżeli ktoś się za te drony weźmie.
Chciałbym, żebyśmy postawili na jasne, czytelne zasady. Wkraczasz dronem na nieswoją posesję, bez zgody właściciela? Licz się z tym, że ktoś ci tego drona zniszczy. Boję się, że zamiast tego skończy się ustawami, przepisami, zaostrzeniami, egzaminami i wszystkimi innymi niepotrzebnymi sprawami, przez które odechce nam się mieć drona.
A przecież to świetny gadżet. Nie dla szpiegów, ale dla nas, zwykłych ludzi. Oby nikt nam tego nie zabrał.