Recenzja mobilna: Where’s my Water
Where’s my Water to jedna z tych gier, którą odpala się tylko na chwilę. Szybko jednak okazuje się, że jedno zadanie to za mało, a po dwóch wciąż jest się nienasyconym. Kończy się na pięciu, choć wkrótce się wraca, by podjąć wyzwanie i odkryć wszystko, co możliwe. Wciąga jak diabli, daje dużo radości i co jakiś czas dostaje się za darmo nowe poziomy. O co tu chodzi? Już tłumaczę!
07.02.2012 18:30
Where’s my Water to jedna z tych gier, którą odpala się tylko na chwilę. Szybko jednak okazuje się, że jedno zadanie to za mało, a po dwóch wciąż jest się nienasyconym. Kończy się na pięciu, choć wkrótce się wraca, by podjąć wyzwanie i odkryć wszystko, co możliwe. Wciąga jak diabli, daje dużo radości i co jakiś czas dostaje się za darmo nowe poziomy. O co tu chodzi? Już tłumaczę!
Swampy to przemiły krokodylek stworzony przez Disneya. Bardzo chciałby zażyć kąpieli, jednak pojawiły się pewne problemy z dopływem wody do jego wanny. Zadanie gracza jest teoretycznie proste: tak poprowadzić tunel, by wystarczająca do wypluskania się Swampy’ego ilość wody dotarła prosto do rur. Ale - jak się okazuje - po drodze napotka ona kilka przeszkód, z którymi trzeba się samodzielnie uporać.
Gra oparta jest na realistycznej fizyce — niejednokrotnie przyjdzie zdetonować bombę czy skroplić parę, nie mówiąc już o unikaniu zatrucia płynu i odnalezieniu odpowiedniej ścieżki. Brzmi banalnie, może nawet nudno, ale uwierzcie mi — nie zauważycie, kiedy ta gra wyrwie Wam z życia kolejne godziny.
Oprócz wody i rur na każdej z plansz są po trzy gumowe kaczuszki, które również można napełnić wodą. By odblokować kolejny zestaw poziomów, trzeba mieć ich wystarczającą liczbę na koncie. Początkowo parłem naprzód bez opamiętania, jednak szybko zreflektowałem się, że prawdziwym wyzwaniem jest takie gospodarowanie wodą, by zdobyć je wszystkie, a przy okazji odnaleźć jeszcze pozakopywane na planszach przedmioty do krokodylej kolekcji.
Na razie dostępnych jest 140 poziomów pogrupowanych w siedem zestawów — i to jedynie w tych ze Swampym. Bo, jak już wspominałem, zaledwie kilka dni temu dołączył do niego kolejny bohater — Cranky. To zdecydowanie mniej przyjazny typ, który lubi skąpać się w odrobinie trucizny. Za jego przygody przyjdzie zapłacić 99 centów. Na początku jest 40 nowych łamigłówek, w których trzeba dostarczyć mu nieco cieczy, przy okazji starając się, by nie było w niej ani kropli czystej wody. Ta, inaczej niż dla milusińskiego krokodylka, jest dla niego nie do zniesienia.
Czy warto? Bezapelacyjnie. Za niewielką cenę dostaje się kilka albo kilkanaście (jeśli ktoś zdecyduje się zrobić wszystko) godzin świetnej zabawy. Nie raz już chwaliłem tę grę przy różnych okazjach, bo nie będę ukrywał, że jest ona jedną z moich ulubionych mobilnych pozycji. Mimo że produkcji opartych na fizyce i podobnych zadaniach jest na iOS i Androida sporo, to Where’s my Water jako jednej z niewielu udało się mnie wciągnąć na dłużej niż pół godziny. Szczególnie cieszą darmowe aktualizacje z kolejnymi poziomami i wdrażanie wraz z nimi świeżych pomysłów. Dodanie nowej postaci również było bardzo pozytywną niespodzianką — zakładam zatem optymistycznie, że twórcy jeszcze nie raz postanowią nas zaskoczyć. Czekam na więcej!
Wpis gościnny z: