Recenzja słuchawek Kruger&Matz P60TW i Air Dots 1. Tanio znowu nie znaczy dobrze
Kruger&Matz miał pecha. Wypuścił dwa nowe modele bezprzewodowych słuchawek zaraz przed wprowadzeniem zakazów dotyczących przemieszczania się czy uprawiania sportu. Ale jeszcze większego pecha mieli ci, którzy kupili sprzęt w tym czasie i w trakcie przymusowej izolacji zmuszeni byli do używania ich w domu.
13.05.2020 | aktual.: 14.05.2020 12:06
O ile tańsze słuchawki Air Dots 1 brzmiały tak, jak można się było spodziewać po bardzo budżetowym modelu - czyli tak sobie - to niewiele droższa, ale udająca poniekąd sprzęt nieco wyższej klasy wersja P60TW po prostu rozczarowywała. Słuchawki atakowały nieudolnym basem, z kolei wokal brzmiał jakby nagrywany był z dna studni. Odtwarzanie płyt było więc karą, a nie przyjemnością.
Na szczęście tragedii nie było, gdy słuchało się muzyki za pomocą P60TW w trakcie sportowych aktywności. Głównie dlatego, że na powietrzu wiatr czy miejski zgiełk skutecznie zagłuszał wszelkie niedoskonałości słuchawek.
Zarówno P60TW i Air Dots 1 podczas jazdy na rowerze czy w trakcie biegania spełniają swoje podstawowe zadanie - daje się na nich słuchać muzyki. Nie powoduje to bólu jak w domu, nie męczy, ale też nie oferuje żadnych dodatkowych wrażeń.
Owszem, gdy zwiększymy głośność, znowu słychać, że nie jest to wysoka półka. Ale jeśli ktoś chce, by podczas treningu coś mu po prostu brzdąkało, bez wgryzania się w audiofilskie szczegóły, rozczarowany polskimi słuchawkami raczej nie będzie. Nieco gorzej może być w niewielkiej siłowni, gdzie nie gra głośno muzyka - podejrzewam, że wówczas bardzo łatwo będzie o efekty, które uzyskałem podczas domowych testów. Czyli spore zniechęcenie, szczególnie jeżeli chodzi o P60TW.
W przypadku bezprzewodowych modeli ważne jest nie tylko to, jak grają, ale też to, jak się ich używa. Oba modele dobrze trzymają się uszu, nie wypadają, szybko można zapomnieć o ich obecności. No, chyba że zakładamy kaptur na głowę - wtedy łatwo o P60TW, przypominające wyglądem słuchawkę bluetooth, zahaczyć. Ich design jest po prostu brzydki i kojarzy się ze sprzętem sprzed 10 czy 15 lat. Bardziej przypadły mi do gustu małe Air Dotsy 1, choć oryginalności w nich za grosz.
Wcześniej wspomniałem, że P60TW trochę udaje sprzęt droższy niż jest. To za sprawą zamykanego etui, w którym można naładować urządzenie. Jak widać poniżej, tańsze Air Dotsy 1 wylądowały w plastikowym, nieprzyjemnym pojemniczku, podczas gdy droższy egzemplarz ma znacznie lepsze - przynajmniej na pierwszy rzut oka - etui. Ale to kosmetyczne dodatki, bowiem po jednych jak i drugich słuchawkach widać, że przy ich produkcji użyto niemało plastiku.
Producent obiecywał, że zasięg pozwala na słuchanie nawet w odległości 10 metrów od smartfonu. W moim przypadku już przy około 3 metrach w modelu P60TW występowały zakłócenia. Dźwięk przerywał się nawet wtedy, gdy telefon znajdował się w plecaku lub był trzymany w ręku w trakcie biegu. Co ciekawe, tak samo używane Air Dotsy 1 nie sprawiały żadnych problemów.
Modelu P60TW nie poleciłbym nikomu - wprawdzie da się słuchać na słuchawkach muzyki podczas jazdy na rowerze, ale wyglądają brzydko i sporo z nimi problemów. Jeśli komuś nie zależy na dźwiękowych fajerwerkach, to Air Dotsy 1 mogą być alternatywą - z podkreśleniem, że nie są to słuchawki, które grają dobrze i np. moje przewodowe słuchawki dołączane w zestawie do telefonu (!) oferowały lepszą jakość dźwięku.
Trudno też powiedzieć, by cena była solidnym argumentem, skoro podobną kwotę - ok. 80 zł - musimy zapłacić za np. Xiaomi Redmi Airdots (słuchawki Krugera zresztą bardzo je przypominają). Jak zwykle Kruger&Matz musi więc liczyć na patriotów, którzy wolą zapłacić polskiej firmie niż chińskiej. Bo jakościowych argumentów rodzima marka niestety zbyt wielu nie daje.
Jakim jesteś graczem?
Zapraszamy do wypełnienia ankiety, w której pytamy, czy gracie? W co? I jak często? Czy jesteście graczami niedzielnymi, czy profesjonalnymi? Podzielcie się z nami swoją opinią. Czekamy na Wasze odpowiedzi.