Samochód, który sam jedzie. Wszyscy będziemy pasażerami - przyszłość motoryzacji według Google
Nie ma kierownicy ani pedałów. Wsiadamy i jedziemy, a o nasze bezpieczeństwo dba komputer. Takie pojazdy na drogi mogą trafić już w 2017 roku.
Przerażająca wizja? Jeżeli spojrzy się na pierwszą przejażdżkę prototypem samochodu Google'a, faktycznie można mieć wątpliwości:
A First Drive
Niby ludzie się cieszą, uśmiechają, ale my widzimy, że to jest dziwne. Jak to tak, bez żadnej kontroli? Samochód odrzuca jakąkolwiek aktywność kierowcy. Wszystkim zajmuje się komputer, który wspomagany czujnikami analizuje, co dzieje się na drodze.
Zadaniem „kierowcy” jest jedynie wciśnięcie przycisku „Start” i obserwowanie widoków.
Niebezpieczne? Już pojawiają się wątpliwości. Co się bowiem stanie, jeżeli system będzie miał awarię? Zginiemy w wielkim karambolu, bo czujniki zwariują?
Bunt maszyn
Albo komputer uzna, że chce nas... zabić. Znamy takie scenariusze z filmów science fiction, a przecież nagle to może stać się normą. Już teraz samochód może zadecydować o naszym życiu, a co stanie się, gdy będzie miał nad nami pełną kontrolę?
Na szczęście prototyp nie jeździ zbyt szybko: może rozpędzić się do mniej więcej 40 km/h. Poza tym odrzucałbym czarne scenariusze – samoloty również naszpikowane są technologią, latają na autopilocie, poruszają się ze znacznie większą prędkością, a katastrofy lotnicze należą do rzadkości. Czyli można.
Perspektywa jazdy bez kierowcy jest kusząca, bo nagle okazuje się, że nie potrzebujemy prawa jazdy. Niepełnosprawni, na przykład niewidzący, nagle mogą stać się pełnoprawnymi uczestnikami ruchu.
Google chciałby, żeby takie samochody były gotowe do jazdy najwcześniej w 2017 roku. Zastanawiam się jednak, czy to możliwe. Technologia jest gotowa, ale co z przepisami?
Okrutna rzeczywistość
Auta bez kierowcy mogą zderzyć się z biurokracją i specjalnymi ustawami. A do tego dochodzą protesty człowieka. Wyobrażam sobie oburzenie np. taksówkarzy, którzy musieliby konkurować z samochodami, które same radzą sobie bardzo dobrze.
Po co korzystać z taksówki, skoro można takie autko wypożyczyć jak rower i dojechać tam, gdzie się chce, bez niczyjej pomocy?
Nie wiem, kiedy te samochody (wreszcie nazwa będzie pasować!) trafią na drogi, ale już nie mogę się doczekać. To świetna idea, która pozwala jeździć dosłownie wszystkim, bez żadnych ograniczeń.