Secret Service odda pieniądze poszkodowanym. Super, ale to powinna być norma - w Polsce klienta wciąż nie traktuje się poważnie
Czy afera związana z Secret Service może mieć swoje plusy? Wbrew pozorom tak. Pokazuje, że klienta można traktować normalnie i uczciwie.
Jeśli ktoś czuje się oszukany tym, że Secret Service po dwóch numerach zmienia szyld i rozstaje się w nieprzyjemnych okolicznościach z “kultową” nazwą, może domagać się zwrotu pieniędzy. I je otrzyma, o ile spełnia następujące warunki:
Przerażające były komentarze po tej informacji. “Na szczęście”, “super”, “brawo”. Dlaczego przerażające? Bo doskonale opisują klienta w Polsce. Czyli kogoś, kim się tak naprawdę pomiata i jego prawa są w zasadzie niewielkie. Niby jakieś ma, może się upominać, ale przecież wszyscy wiedzą, że szanse są niewielkie. A kiedy spotyka go uczciwe podejście, ten jest w siódmym niebie, bo ma niezwykłego farta i nic dziwnego, że się cieszy i jest wdzięczny.
Secret Service jednak nie jest oszustem
Na to, że nie jest to normą, przykładów mamy aż nadto. Ja z takim “nieludzkim” traktowaniem spotkałem się po przerwanym koncercie Morrisseya. Najpierw organizator oferował “za darmo” wstęp na występ w Krakowie, teraz na reklamacje reaguje bonem o wartości… 25 zł. Można sobie wykorzystać w Stodole.
Morrissey Warsaw 19th Nov 2014
To tak, jakby redakcja Secret Service zamiast magazynu Pixel oferowała komuś cztery numery Pani Domu albo bon na 2 zł do wykorzystania w warszawskim kiosku. Na szczęście akurat oni wyszli z tej sytuacji z twarzą.
Zawsze jesteśmy pod wrażeniem, kiedy zagraniczny sprzedawca od ręki chce wysłać nowy produkt, gdy zgłosimy usterkę. Nie przeczę, że i tacy znajdą się u nas, ale znacznie częściej my musimy udowodnić, że to na pewno jest nasz produkt i że to na pewno nie nasza wina i nie, nie jesteśmy wielbłądem.
W Polsce klient = cwaniak
Rozumiem, że sklepy i firmy też zabezpieczają się przed cwaniaczkami, którzy gdy tylko wykryją uczciwe podejście, starają się naciągnąć sklep i zgłaszają nieistniejące wady, żeby zgarnąć nowszy produkt.
Ale znacznie częściej mamy do czynienia z procedurami, które utrudniają złożenie reklamacji czy odzyskanie pieniędzy, gdy druga strona nie wywiązała się z umowy. Mamy kręcenie, kombinowanie, byleby tylko nie wyszło, że sprzedawca/dostawca usługi nawalił. Wina może być ewidentna, ale ty, szaraczku, męcz się i miesiącami udowadniaj, że czarne jest czarne, a zepsute i złe jest zepsute i złe. Za grzechy złych cierpi niewinny - a tak nie powinno być.
Wybaczcie ci, którzy stracili na zaufaniu do Secret Service i czują się pokrzywdzeni, ale ja, myśląc egoistycznie, widzę plusy całej tej sytuacji. Polakpotrafi.pl i mimo wszystko redakcja Secret Service pokazały, jak należy postępować, kiedy umowa została zerwana i obietnice są niespełnione. Trzeba uderzyć się w pierś, przyznać do błędu i oddać pieniądze.
Klient nasz pan!
I to może być lekcja nie dla sklepów czy sprzedawców, bo oni pewnie nadal będą szukali okazji, żeby jednak kary uniknąć. Ale ludzie, klienci i konsumenci, właśnie zobaczyli, że da się inaczej. Że można być traktowanym normalnie. Że można dostać pieniądze bez nacisków i upominania się.
A może i ci mądrzejsi sprzedawcy zrozumieją, że oddając kasę i zachowując się uczciwie można zyskać w oczach kupujących. I nawet jeśli trochę straci się pod względem biznesowym, to zyska się wizerunkowo. A to po prostu się w przyszłości opłaci.
Po aferze w Secret Service jesteśmy uzbrojeni w bardzo ważną wiedzę - że jako klienci możemy być traktowani uczciwie i fair. Obyśmy mogli tak czuć się częściej. I obyśmy umieli z tej wiedzy korzystać.