Segway - rewolucja z opóźnionym zapłonem

Segway - rewolucja z opóźnionym zapłonem

Zdjęcie znaku pochodzi z serwisu shutterstock.com
Zdjęcie znaku pochodzi z serwisu shutterstock.com
Adam Bednarek
11.10.2015 12:36, aktualizacja: 10.03.2022 10:03

Segway wciąż żyje, ale wszyscy spodziewali się po tym projekcie czegoś znacznie więcej. Niewypał? Na to wygląda. Ale to nie oznacza, że powinniśmy z tego pomysłu rezygnować.

Segway jest najczęściej pierwszym przywoływanym przykładem, gdy mówi się o wielkich technologicznych wpadkach. W końcu miało to być urządzenie, dzięki któremu droga do pracy czy szkoły się odmieni. Nie będziemy stali w korkach, wdychali spalin, ale też nie spocimy się jak na rowerze. Segway na papierze wydawał się sprzętem idealnym. A mimo to świata nie podbił.

Segway - nieudana rewolucja

Owszem, jest obecny i nie brakuje osób, które z niego korzystają. Ale Segway nie powstał przecież po to, żeby ułatwić pracę ochroniarzom - a dziś głównie z tego jest kojarzony. Segway miał być rewolucją.

Zdjęcie turystów pochodzi z serwisu shutterstock.com
Zdjęcie turystów pochodzi z serwisu shutterstock.com

O przyczynach klapy napisano już wiele. Największą przeszkodą wydawała się być cena - Segway kosztował tyle, co używane auto czy skuter. Sęk w tym, że nad małym motorem nie miał wielkiej przewagi, bo także nie był wystarczająco… “przenośny”. Ze względu na rozmiar czy wagę Segwaya nie wsadzimy do zatłoczonego autobusu czy tramwaju, nie wniesiemy go bez problemu na ósme piętro.

Ciekawą tezę wysunął również Eryk Mistewicz, porównując Google Glass właśnie do Segwaya. Dlaczego jedno i drugie skazane były i są na porażkę?

Segway i Google Glass łączy to, że wchodzą w klasyczne zwarcie z archetypami, mitami, przekonaniami, wartościami wyznawanymi niezależnie od rejonu świata, rasy, religii. Wartości te są niezmienne od tysięcy lat. Wręcz wimplantowane w nasz genotyp. Segway Personal Transporter? Wielkie, przerażające nas rydwany, nadnaturalnej wielkości ludzie. Reprezentanci takiego samego gatunku jak my, ale górujący nad nami swymi głowami. Tak mogą poruszać się chińscy policjanci, tak mogą poruszać się ochroniarze w galeriach handlowych, ale przecież nie wypada, abyśmy my tak się poruszali.

Choćby z tego powodu Segway powracać. Wciąż żyje, jako ostrzeżenie. Przestroga. Bo co jeśli wszystkie zapowiadane rewolucje, jak drony, autonomiczne auta czy Google Glass właśnie, skończą podobnie? Potkną się nie tylko na wysokiej cenie, ale na zwykłym nieprzystosowaniu? Niektórzy użytkownicy Segwaya dostawali mandat za jazdę po chodniku. Problem w tym, że jazda po drodze również była niedozwolona. Przepisy nie nadążyły za rewolucyjnym pojazdem. Brzmi niepokojąco znajomo, gdy przypominamy sobie dyskusje na temat autonomicznych samochodów czy dronów…

Wciąż chcę rewolucji!

Wszystko podpowiada, że Segway był niewypałem. Być może zawiedli twórcy, być może po prostu się pospieszyli, nie trafili w odpowiedni czas, nie dostosowali się do panujących warunków. Ale czy to oznacza, że całą ideę należy wyrzucić na śmietnik?

No właśnie - nie! Nie oszukujmy się: pomysł na taki pojazd wciąż ma sens. Tylko trzeba go dopracować.

I co mnie szczególnie cieszy takich projektów nie brakuje. Swego czasu Łukasz pisał o urządzeniu, które wymyślone zostało w Polsce:

Stabilizację zapewniają mu nie żyroskopy, ale małe, dodatkowe kółka, a za napęd odpowiadają nie elektryczne silniki, ale… mięśnie użytkownika, który porusza rękami dwie dźwignie, napędzające koła pojazdu.

W praktyce Torqway jest zatem platformą treningową – połączeniem Segwaya, nordic walkingu i orbitreka, pozwalającą na aktywny wypoczynek i jazdę - w zależności od modelu - z prędkością 6-12 km/h

Torqway jest ciekawy, ale według mnie nie idealny. Plusem Segwaya było to, że jechaliśmy sami. Torqway będzie świetną alternatywą dla spaceru czy treningu na siłowni, ale nie sprawdzi się jego “przewoźnik” do pracy czy szkoły.

Torqway promo clip

Dlatego bardziej podoba mi się WalkCar. Osiągi może nie są specjalnie imponujące, bo ta mała deska rozpędza się do prędkości wynoszącej 10 km/h. Niewiele, ale WalkCar nadrabia rozmiarem. To gadżet, który bez problemu zmieści się w torbie czy plecaku. I specjalnie tego nie odczujemy, bo urządzenie waży nie więcej niż trzy kilogramy. Do pełni szczęścia brakuje tylko niskiej ceny - 800 dolarów to wciąż sporo.

"WALKCAR" car in a bag | COCOA MOTORS.Inc.

Mam nadzieję, że na takich ciekawostkach się nie skończy. Że “klony” Segwaya nie będą atrakcją Kickstartera, ale czymś, co naprawdę będzie miało szansę wyjechać na ulice i odmienić sposób, w jaki się poruszamy po mieście. Bo to dobry pomysł - brakuje tylko dopracowania. Nie rezygnujmy z tego!

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (8)