Serwis dla znajomych chce być źródłem informacji? Po co Facebookowi hashtagi?
Uwielbiam hashtagi na Twitterze, nienawidzę ich na Instagramie. Nie sądzę, by znaczek # zmienił sposób, w jaki korzystam z Facebooka, ale nie dziwię się, że serwis chce zacząć go używać.
Uwielbiam hashtagi na Twitterze, nienawidzę ich na Instagramie. Nie sądzę, by znaczek # zmienił sposób, w jaki korzystam z Facebooka, ale nie dziwię się, że serwis chce zacząć go używać.
Wikipedia mówi, że hashtag to słowo bądź wyrażenie, przed którym stoi znaczek #. Tego typu oznaczanie słów kluczowych jest popularne w różnych serwisach społecznościowych, przede wszystkim na Twitterze. To właśnie od Twittera się zaczęło – hashtagi pojawiły się w 2007 roku i od tego czasu niejednemu użytkownikowi ułatwiły znalezienie tego, czego szukał.
Hashtagi w końcu na Facebooku
Teraz do ich wprowadzania zabiera się największy serwis społecznościowy - Facebook. W ciągu najbliższych tygodni możliwość wyszukiwania za pomocą hashtagów stopniowo pojawi się u wszystkich użytkowników.
Fajnie? Pewnie, że fajnie. Na Facebooku wreszcie będzie dostępna funkcja, którą mają wszystkie inne społeczności – od Twittera, przez Google+, po Instagram. Funkcja potrzebna, przydająca się zwłaszcza wtedy, gdy szukamy czegoś konkretnego. Wyszukiwanie na Facebooku do niedawna przypominało szukanie igły w stogu siana. A przecież ten serwis to prawdziwa kopalnia informacji! Przynajmniej teoretycznie.
No dobrze, ale właściwie po co?
Jako nałogowa użytkowniczka Twittera uwielbiam hashtagi. Dzięki nim zdarza mi się znajdować osoby warte śledzenia, przede wszystkim jednak korzystam z nich, kiedy coś się dzieje, np. jest konferencja Google'a i chcę zobaczyć, jakie są opinie na jej temat. Wielu dziennikarzy w ten sposób zbiera opinie, które potem zamieszczane są w artykułach bądź pokazywane na ekranach telewizorów. Ale zwykłym internautom, niemającym nic wspólnego z dziennikarskim światkiem, też twitterowe hashtagi się przydają, choćby dlatego, że pozwalają wymienić się opiniami z innymi osobami. W końcu na Twitterze większość z nas ma profile publiczne, dostępne dla każdego. Wszyscy możemy czytać (prawie) wszystko i możemy rozmawiać (prawie) z każdym.
Facebook ma jednak inną specyfikę. Nie jest poważnym źródłem informacji czy opinii. Jest miejscem, w którym gadamy ze znajomymi w zamkniętych gronach na interesujące nas tematy. Owszem, czasem rozmowa wychodzi poza takie kręgi, owszem, czasem ktoś powie coś wartego uwagi i zacytowania, owszem, wielu z nas ma publiczne profile.
Jednak nic z tego nie wynika. To nie na Facebooku newsy pojawiają się po raz pierwszy, to nie na Facebooku ważni ludzie ogłaszają ważne rzeczy. Facebook to grajdołek, w którym jesteśmy my, nasi znajomi i mniej lub bardziej znane marki, którym kiedyś daliśmy lajka i które teraz robią, co mogą, żebyśmy zwracali na nie uwagę. Facebook to wielki chaos, w którym nauczyliśmy się orientować, bo stworzyliśmy sobie własne kąciki i oswoiliśmy się ze wszystkim, co niewygodne (jak konieczność przebijania się przez dziesiątki wpisów znajomych, żeby znaleźć coś, co nas interesuje).
Hashtagi wiele nie zmienią
Wprowadzenie hashtagów złym pomysłem nie jest, ponieważ z pewnością ułatwi nam wyszukiwanie. Ale czy Facebook stanie się forum wymiany opinii dla osób, których nie łączy nic poza wspólnymi zainteresowaniami albo faktem, że w tym samym momencie oglądają ten sam program w TV? Czy uda mu się przejąć pole, w którym bryluje Twitter? Nie sądzę. Nie da się zmienić wieloletnich przyzwyczajeń użytkowników w pięć minut.
Być może zdarzy mi się od czasu do czasu skorzystać z nowej funkcji na Facebooku, nie wydaje mi się jednak, żeby miała ona zmienić sposób, w jaki używam serwisu. Facebook był i będzie miejscem, w którym mogę pogadać o życiu z koleżanką z podstawówki, a newsów wciąż będę szukała na Twitterze.
A Wy co sądzicie o wprowadzeniu hashtagów? Będziecie z nich korzystać? Uważacie, że ich wprowadzenie na Facebooku coś zmieni na mapie serwisów społecznościowych?