Spisek?! Jak wydawcy zmuszają nas do pokochania cyfrowej dystrybucji

Spisek?! Jak wydawcy zmuszają nas do pokochania cyfrowej dystrybucji

Edycja kolekcjonerska EVE Online, CCP Games
Edycja kolekcjonerska EVE Online, CCP Games
Michał Puczyński
12.08.2016 08:46, aktualizacja: 10.03.2022 09:32

Nie mówię, że to spisek, ale z całą pewnością wygląda jak spisek. Od pewnego czasu trudno oprzeć się wrażeniu, że wydawcy gier robią wszystko, aby zmusić graczy do przerzucenia się na dystrybucję cyfrową.

Słyszeliście, że edycja kolekcjonerska Battlefield 1… nie zawiera gry? W jej skład wchodzą figurka, plakat, plakietka i kilka innych głupot, ale gry ani widu, ani słychu. Nie ma nawet kodu na jej pobranie. Wydawca tłumaczy, że gracze dzięki temu mogą kupić same dodatki, jeśli już gra im się spodoba. Tym samym zestaw jest tańszy o te 60 dolarów, które kosztuje sama gra.

Tylko że koszt płyty to grosze. Dosłownie – płyta z grą byłaby prawdopodobnie najtańszym elementem tego zestawu. 250 zł czy 60 dolarów, które płacimy za nową grę, nie pokrywa przecież kosztów tłoczenia i pudełka, tylko koszt produkcji i marketingu gry. Edycje kolekcjonerskie, kilkakrotnie droższe od zwyczajnych, nie tyle zarabiają na grze, co na dodatkach do niej.

Taki model sprzedaży wygląda na próbę skłonienia graczy do kupowania wersji cyfrowych, jednocześnie bez rezygnacji z zarabiania na dodatkach. Gra w dystrybucji cyfrowej jest wszak nie do odsprzedania, więc jest cenniejsza dla wydawcy. W obiegu nie będą krążyły kopie z drugiej ręki, z dalszej odsprzedaży których EA nie dostanie ani grosza.

Edycja kolekcjonerska Battlefield 1... bez gry
Edycja kolekcjonerska Battlefield 1... bez gry© EA

To najnowszy, ale nie jedyny myk, jaki opracowała branża gier, by zmusić graczy do przejścia na wersje cyfrowe.

Blu-rayowy precedens: obniżanie jakości DVD

Zanim jednak do nich przejdziemy, warto zapoznać się z dziwnym trendem, który pojawił się w branży filmowej w drugiej połowie ubiegłej dekady. Był to okres, w którym płyty Blu-ray wciąż stanowiły nowość. I to niezbyt popularną. Nic dziwnego, skoro skok jakościowy z DVD na BR nie był tak duży, jak między DVD a VHS, a ceny – tak płyt, jak odtwarzaczy – szokowały.

W tamtym czasie jakość wydań DVD w dziwny i niewytłumaczalny sposób spadła. Obraz wydawał się gorszy, bardziej skompresowany, niewyraźny i wyprany z kolorów. Dwupłytowe edycje kolekcjonerskie nagle zaczęły być podejrzanie ubogie. Tłumaczono to brakiem miejsca. DVD takie małe, Blu-raye takie duże, toteż jeśli chcesz zobaczyć wszystkie bonusy, musisz wybrać BR. Ograniczenia technologii – co poradzić?

To tłumaczenie też było mocno podejrzane. Jeszcze kilka lat wcześniej na DVD zdołano upychać godziny dodatkowych materiałów, setki zdjęć z produkcji czy szkiców koncepcyjnych. Dokument o realizacji „Obcego” z bonusowego dysku wydania 2DVD trwa prawie 180 minut! A przecież towarzyszyła mu tona zawartości dodatkowej.

Edycja kolekcjonerska serii Dark Knight
Edycja kolekcjonerska serii Dark Knight© Warner Bros.

Wydany w tamtych dziwnych czasach „Mroczny rycerz” ma na Blu-rayu ponad dwie godziny dodatkowych dokumentów. Na DVD – tylko półtorej godziny. Podobnie było w przypadku „Watchmen” i wielu innych filmów wydanych po premierze technologii Blu-ray. Czy mamy rozumieć, że na bonusowym DVD nagle przestały się mieścić materiały dłuższe niż półtoragodzinne? Jakim cudem?

Na dodatek dziwnym trafem często brakowało najciekawszych dokumentów. Tak jakby ktoś chciał skłonić miłośników filmu do wyboru wersji Blu-ray poprzez celowe obniżenie jakości wydania DVD… Nie, niemożliwe. To tylko teoria spiskowa, prawda?

Celowe obniżanie jakości wydań gier?

Na razie nie widać "zamachów na filmy" w związku z premierą Blu-ray 4K, ale podobną sytuację obserwujemy – tak mi się przynajmniej wydaje – w branży gier wideo. Obecna generacja gier konsolowych to najgorsze pod względem jakości wydania fizyczne w historii.

Nie chodzi przy tym o estetykę - ta zawsze... bywała różna - ale o ogólną jakość i zawartość pudełka. Wcale nie jest pewne, czy w pudełku z grą na PS4, na którą wydaliśmy właśnie 250 zł, znajdziemy choćby instrukcję.

Wydanie Uncharted 4 to dosłownie trzy ulotki i płyta.

Polskie wydanie Uncharted 4
Polskie wydanie Uncharted 4

Wiedźmin 3 – jedna z najbardziej złożonych gier RPG w historii – zawiera mapę, krótką broszurkę z podziękowaniami za zakup i… dwie naklejki. Niestety wyrosłem z nich 25 lat temu, a mój syn uważa, że są brzydkie. Instrukcji, która wyjaśniłaby mi na przykład, jak rozumieć HUD – brak. Jeśli chcę coś sprawdzić, zamiast zerknąć do książeczki, muszę przedzierać się przez dwanaście warstw wolno działającego, zaśmieconego menu.

Teraz porównajmy to z podstawowym wydaniem Wiedźmina 2 na Xboksa 360, które w chwili premiery kosztowało dwa razy mniej niż Wiedźmin 3. Dostaliśmy nie tylko mapę, ale i grubą, omawiającą każde zagadnienie instrukcję oraz jeszcze grubszy, piękny poradnik.

Wiedźmin 2 i 3
Wiedźmin 2 i 3

Seria GTA zawsze słynęła z „wypasionych” edycji – ale tradycja nie jest kontynuowana na PS4 - i pewnie nie będzie na PS4,5. Czterostronicowa broszurka z ostrzeżeniem przed epilepsją i mapa to wszystko, na co mogliśmy liczyć, wydając 249 zł.

GTA5 i GTA Vice City Stories
GTA5 i GTA Vice City Stories

Taka zawartość wypada biednie w porównaniu z Vice City Stories na PSP, które w dniu premiery kosztowało o połowę mniej. W pudełku znajdowała się gruba instrukcja stylizowana na szmatławą gazetę, świetnie wprowadzająca w klimat gry, i mapa z plakatem. Te elementy znalazły się nawet w tańszym wznowieniu tytułu w budżetowej serii Platinum.

Wtedy się opłacało, a dziś się nie opłaca?

Nie kupuję tego wytłumaczenia. Nakłady na produkcję gier są wyższe, ale takie są i ceny, podobnie zresztą jak sprzedaż. Sama produkcja wydania fizycznego to groszowe koszty – sumujące się, owszem, w pokaźną sumkę, do której doliczyć trzeba też transport czy przechowywanie. Tylko że pudełka bez instrukcji nie stają się mniejsze czy wyraźnie lżejsze. Poza tym wciąż zawierają broszurki i reklamy, i to wcale nie wydrukowane na ekologicznym papierze.

A właśnie – ekologia. Wydawcy tłumaczą też, że nie drukują instrukcji, by chronić środowisko. Mniej zużytego papieru to więcej zieloniutkich drzew. Ich troska o przyrodę jest tak duża, że nie cofną się przed produkcją gigantycznych posągów z tworzyw sztucznych, byle przykuć uwagę potencjalnego klienta. Recykling w grach działa, ale nieco inaczej.

Figura promująca grę Overwatch
Figura promująca grę Overwatch© Blizzardwatch.com

Czy w związku z tym bardzo szalone będzie podejrzenie, że wydania fizyczne są, ponieważ być muszą (wiele osób innych po prostu nie kupuje), ale ich zadaniem jest promowanie dystrybucji cyfrowej? Bo jeśli za 250 zł dostaję coś tak marnego, to równie dobrze mogę kupić wydanie cyfrowe, które oferuje to samo, ale bez pustego, brzydkiego pudełka z niskiej jakości plastiku.

Tylko że tak grać się nie da. Jeszcze nie w tej rzeczywistości. Kiedy problemy z PSN są tak duże, że 6 GB pobiera się przez cały dzień, a ceny w PS Store bywają WYŻSZE niż ceny wydań fizycznych, zostanę jednak przy tradycyjnej dystrybucji.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (3)