Starannie dobieraj znajomych na Facebooku, bo nie dostaniesz kredytu!

Starannie dobieraj znajomych na Facebooku, bo nie dostaniesz kredytu!

Obraz kredytobiorcy można stworzyć również na podstawie serwisów społecznościowych
Obraz kredytobiorcy można stworzyć również na podstawie serwisów społecznościowych
Łukasz Michalik
29.08.2013 18:00, aktualizacja: 13.01.2022 10:48

Znacie wszystkich przyjaciół z Facebooka? Wiecie, jak wyglądają ich finanse, czy nie zalegają z opłatami i terminowo spłacają wszystkie zobowiązania? Pewnie nie, przecież wypytywanie znajomych o finanse raczej nie jest w dobrym tonie. Banki nie mają jednak takich skrupułów i rozpatrując wniosek kredytowy, sprawdzą, czy przyjaźnicie się z nierzetelnymi dłużnikami.

Znacie wszystkich przyjaciół z Facebooka? Wiecie, jak wyglądają ich finanse, czy nie zalegają z opłatami i terminowo spłacają wszystkie zobowiązania? Pewnie nie, przecież wypytywanie znajomych o finanse raczej nie jest w dobrym tonie. Banki nie mają jednak takich skrupułów i rozpatrując wniosek kredytowy, sprawdzą, czy przyjaźnicie się z nierzetelnymi dłużnikami.

Jesteśmy tylko zbiorem liczb

Banki robią wszystko, by sprawić wrażenie, że w kontaktach z nami traktują nas jak ludzi - osoby, które mają jakieś imię i nazwisko, gdzieś się uczą albo pracują, mają jakąś rodzinę. To jednak tylko marketingowa otoczka, bo z punktu widzenia banku jesteśmy po prostu zbiorem danych. Całe nasze życie, dokonania, wykształcenie, pracę i rodzinę można opisać odpowiednimi liczbami.

A gdy już jesteśmy nimi opisani, do gry wkracza scoring kredytowy. Nie miła pani, która ze starannie wypracowaną uprzejmością obsługuje nasz wniosek, tylko bezduszny algorytm, który karmiony naszymi danymi wydala z siebie wyrok w postaci zatwierdzenia lub odrzucenia wniosku.

To właśnie analiza scoringowa może zdecydować, czy nasz kredyt wymaga np. dodatkowego ubezpieczenia albo obniżenia pożyczanej kwoty. Z punktu widzenia banku problem polega na tym, że im więcej danych ma na nasz temat, tym lepiej. Dlatego gdy braliśmy już jakiś kredyt i terminowo spłaciliśmy wszystkie raty, nasza wiarygodność rośnie.

Znajomy nie spłaca kredytu? Na Facebooku lepiej się do niego nie przyznawaj!

Co jednak zrobić z klientami, którzy nie mogą wykazać się historią kredytową? Dotyczy to przede wszystkim młodych osób, które do tej pory po prostu nie miały potrzeby zaciągania kredytu czy korzystania z innych usług banku niż konto osobiste. Z rozwiązaniami, które mają ułatwić bankom życie, wkraczają w tym miejscu różne start-upy, prezentujące ciekawe sposoby na ocenę wiarygodności nowych klientów.

Jednym z najciekawszych – i chyba nieco kontrowersyjnych przykładów – jest firma pożyczkowa Lenddo. Aby ocenić wiarygodność klienta, Lenddo analizuje sieć jego kontaktów na Facebooku. W praktyce oznacza to, że jeśli masz wśród znajomych kogoś z paskudną historią kredytową, to Twoja wiarygodność spada.

Ale to nie koniec – Lenddo analizuje również częstotliwość kontaktów i obniża ocenę jeszcze bardziej, gdy nie tylko mamy nierzetelnego dłużnika wśród znajomych, ale na dodatek utrzymujemy z nim częste kontakty.

Wypełniasz wniosek? Przeczytaj wcześniej dokumentację

Kolejną firmą analizującą naszą działalność w serwisach społecznościowych jest niemiecki Kreditech. Ile danych można zebrać na temat jednej osoby przed pożyczeniem jej pieniędzy? Kreditech chwali się, że do pojedynczego wniosku kredytowego jest w stanie zebrać do 8 tys. informacji.

Są to nie tylko dane z Facebooka, ale również np. historia naszych zakupów na eBayu czy w Amazonie. Co więcej, na ocenę klienta wpływa również sposób wypełniania wniosku kredytowego na stronie. Naszą wiarygodność podwyższy m.in. to, że przed rozpoczęciem wypełniania wniosku zapoznamy się z dostępną na stronie dokumentacją i regulaminami.

Istotny jest także sposób wprowadzania danych - stosowanie wyłącznie wielkich liter lub całkowita z nich rezygnacja obniża nasze szanse na kredyt. Podobną pułapką może się okazać niezgodność podanego w formularzu miejsca pracy lub zamieszkania z ustaloną przez Kreditech lokalizacją naszego komputera.

Wizerunek firmy w Sieci

Podobne rozwiązania są wdrażane również w przypadku małych przedsiębiorstw. Przykładem może być firma Kabbage, która pozwala na dołączenie do wniosku kredytowego adresów firmowych kont na Facebooku i Twitterze, a następnie analizuje, w jaki sposób wnioskodawca utrzymuje relacje ze swoimi klientami.

Jak stwierdził Marc Gorlin z Kabbage:

Pokaż dowód, prawo jazdy albo konto na Facebooku

Do czego nas to doprowadzi? Choć tak wnikliwa analiza serwisów społecznościowych jest na razie domeną przede wszystkim mniejszych instytucji finansowych, to możemy być pewni, że w mniejszym lub większym stopniu wykorzystują ją – lub będą wykorzystywać – również duże, tradycyjne banki.

Czasy, gdy Facebook i inne tego typu serwisy (bo, jak wynika m.in. z badań Piper Jaffray, znaczenie Facebooka powoli maleje) były przede wszystkim miejscami, w których beztrosko kontaktowaliśmy się ze znajomymi i oglądaliśmy zdjęcia z imprez, są coraz odleglejszą przeszłością. Serwis społecznościowy staje się coraz bardziej naszym drugim, nieoficjalnym dowodem tożsamości, sprawdzanym zarówno przez pracodawców, jak i banki. I w gruncie rzeczy trudno mieć im to za złe.

Bardziej niepokoi mnie inna kwestia. Czy w czasach, gdy aktywność w Sieci rzutuje na naszą wiarygodność, ktoś, kto nie ma konta na Facebooku, nie lubi instagramowych fotek i nie produkuje się na Twitterze, nie stanie się automatycznie podejrzany?

Źródło: CNN

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)