Sylwetka: Philip Seymour Hoffman
Philip Seymour Hoffman jest uważany za jednego z najwybitniejszych współczesnych aktorów. Nie zawsze tak było. Hoffman jak nikt inny na sukces zapracował. Od początku kariery przyjmował niemal wyłącznie role, dające możliwość stworzenia wartościowych kreacji, bądź w uznanym aktorskim gronie - dopełnienia wizji reżysera. Nie liczyło się to, czy rola była pierwszoplanowa czy epizodyczna. Laureat Oscara za występ w Capote do każdej przykładał się z równie pieczołowicie.
08.05.2008 10:30
Philip Seymour Hoffman jest uważany za jednego z najwybitniejszych współczesnych aktorów. Nie zawsze tak było. Hoffman jak nikt inny na sukces zapracował. Od początku kariery przyjmował niemal wyłącznie role, dające możliwość stworzenia wartościowych kreacji, bądź w uznanym aktorskim gronie - dopełnienia wizji reżysera. Nie liczyło się to, czy rola była pierwszoplanowa czy epizodyczna. Laureat Oscara za występ w Capote do każdej przykładał się z równie pieczołowicie.
Na pierwszy rzut oka Hoffman jest zaprzeczeniem typowego amerykańskiego aktora - z nienaganną figurą i szerokim uśmiechem. Ma pokaźny brzuszek i pospolitą twarz, jest jednym z wielu zwykłych ludzi, których codziennie mijamy na ulicy. Przy tym wszystkim Hoffman jest jednak charakterystyczny, łatwo go zapamiętać. W pamięci zostaje jego głos, błysk w oku i zdumiewający dystans do własnej osoby. Aktor nie stroni od kina rozrywkowego (Mission: Impossible III), ale też bardziej (Hollywood atakuje) lub mniej (Nadchodzi Polly) udanych komedii. Zagrał w przynajmniej dwóch arcydziełach współczesnego kina - Magnolii Paula Thomasa Andersona (autora Aż poleje się krew) oraz Capote Bennetta Millera. Często również sięga po role skrajnie odmienne, jak choćby nieśmiały scenarzysta z Hollywood atakuje Davida Mameta czy Wojna Charliego Wilsona Mike'a Nicholsa. Hoffman nie pozwolił przykleić sobie żadnej łatki, no chyba że łatki aktora wybitnego.
W czym jednak, oprócz umiejętności przemiany fizycznej, dystansu i codziennej powierzchowności tkwi siła aktorstwa Hoffmana? Bez wątpienia w nienagannym warsztacie i umiejętnym dobieraniu współpracowników, zarówno reżysera, jak i aktorów. Hoffman nie stronił od aktorskich pojedynków z legendami kina (De Niro - Bez skazy, Paul Newman - serial Empire Falls, Al Pacino - Zapach kobiety), gwiazdorami z najwyższej półki (Tom Hanks i Julia Roberts - Wojna Charliego Wilsona, Tom Cruise - Mission: Impossible III). W "solowych" występach, gdy ciężar filmu spoczywał wyłącznie na jego barkach, był równie bezbłędny. Tak jak w Hazardziście, filmie, którym chyba pierwszy raz zwrócił na siebie uwagę szerszej publiczności.
Prywatnie Hoffman wydaje się być normalnym facetem, którego także pochłaniają codzienne czynności. Nie jest bohaterem rubryk towarzyskich ani skandali - cieszy się ustabilizowanym życiem rodzinnym. Czasem jednak występuje w popularnych w Ameryce programach rozrywkowych, np. u Jay'a Leo, gdzie błyszczy poczuciem humoru, ale potrafi także rzeczowo i wyczerpująco odpowiedzieć na poważniejsze pytania, choćby o to, jak przygotowuje się do filmowych ról. W niedalekiej przyszłości czekają nas trzy nowe - The Savages (u boku Laury Linney), Before the Devil Knows You're Dead (zagrali też Ethan Hawke i Albert Finney) oraz Synecdoche, New York Charliego Kaufmana. Kolejny raz, jak to ma w zwyczaju, pojawił u w znakomitym gronie. Czekamy na polskie premiery i niezłe kino, które Hoffman gwarantuje.