Sztylet, który nadaje się tylko do zabijania - czy to źle?
Do czego jeszcze miałby nadawać się sztylet? Jasne, nie zaszkodzi, jeżeli da się nim rozsmarować pasztet na bułce, ale nie takie jest jego główne zastosowanie. Nie rozumiem więc, dlaczego nawet najbardziej absurdalny projekt gadżetu z definicji służącego do odbierania życia miałby budzić kontrowersje swoją funkcją.
05.04.2012 19:00
Do czego jeszcze miałby nadawać się sztylet? Jasne, nie zaszkodzi, jeżeli da się nim rozsmarować pasztet na bułce, ale nie takie jest jego główne zastosowanie. Nie rozumiem więc, dlaczego nawet najbardziej absurdalny projekt gadżetu z definicji służącego do odbierania życia miałby budzić kontrowersje swoją funkcją.
Jagdkommando Integral Tri-Dagger Fixed Blade Knife - pod tą nazwą kryje się sztylet zaprojektowany przez Tony’ego Marfione. Poza pustą rękojeścią i końcówką do tłuczenia szyb wyposażono go w potrójnie skręcone ostrze, które zdążyło już wzbudzić nieco kontrowersji.
Ostrzu nadano specyficzny kształt, aby wyeliminować konieczność przekręcania noża w ranie po zadaniu ciosu. W ten sposób obrażenia powstałe w wyniku ataku są zdecydowanie bardziej śmiercionośne.
Z tego powodu sztylet spotkał się z krytyką niektórych recenzentów i internautów. Głównym pytaniem było: „Po co projektować sztylet, który nadaje się wyłącznie do zabijania?”. Cóż, moim zdaniem, sztylet ma się nadawać właśnie do zabijania, inaczej nazywałby się nóż, a nie sztylet. Są narzędzia wielofunkcyjne i zabawki dla zabójców – dla każdego coś dobrego.
Zobacz także
Mimo wszystko mocno wątpię, czy prawdziwi zabójcy (Blade się nie liczy) uznaliby taką zabawkę za szczególnie przydatną w walce. Sztylet jest po prostu dobrej jakości, bajeranckim gadżetem, który można dodać do swojej kolekcji broni białej. Narzekanie na jego niepraktyczność przypomina jęczenie nad małą pojemnością bagażnika w chevrolecie corvette sprzed pół wieku.
Źródło: Geekologie