Technologiczne spiski [cz. 2]. Wolna energia i stowarzyszenie Vril
Z jednej strony bronimy się przed wiarą w spiski, z drugiej - są one czasami tak atrakcyjne, że nie sposób nie ulec ich czarowi. Spiski technologiczne przemawiają do nas wyjątkowo silnie, bo są niemalże oczywiste.
21.12.2012 | aktual.: 13.01.2022 13:01
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Z jednej strony bronimy się przed wiarą w spiski, z drugiej - są one czasami tak atrakcyjne, że nie sposób nie ulec ich czarowi. Spiski technologiczne przemawiają do nas wyjątkowo silnie, bo są niemalże oczywiste.
Wolna energia
Spisek w działaniu rzadko kiedy pozostaje w ukryciu. Pojawiają się schematy, dziwne zdarzenia i konkretne ludzkie zachowania. Historia z proponentami wolnej energii zawsze była taka sama. Pojawiają się znikąd i z miejsca zostają wyzwani przez media od najgorszych - szarlatani, wariaci, oszuści. Biedni domorośli konstruktorzy i naukowcy najpierw są dumni ze swojego wynalazku, później dopada ich frustracja. Wreszcie wbijają ostatni gwóźdź do własnej trumny i obwieszczają światu, że ktoś próbował ich przekupić i im grozić.
Jest dla mnie oczywiste, że wolną energią nie będzie zainteresowana żadna siła polityczno-ekonomiczna. Na czymś takim nie można zarobić, a jeżeli już, to w wymiarze minimalnym. Nie można uzależnić od siebie konsumenta i założyć mu łańcucha na długie lata.
Wolna energia to przede wszystkim tani i ogólnodostępny sposób pozyskiwania niemalże nieskończonych pokładów energii z nieznanych lub prawie nieznanych źródeł. Jednym z nich może być energia punktu zerowego, zimna fuzja etc. Brzmi fantastycznie i nierealnie? Zdziwilibyście się, jak dużo było wynalazków i odkryć związanych z wolną energią i jak szybko sczezły one pod lawiną kpin i krytyki. Ta ostatnia ma być główną bronią spiskowców. Grupy interesu (firmy wydobywcze, elektronie etc.) posługują się rzekomo przekupionymi naukowcami piszącymi recenzje naukowe. Wystarczy jedna taka recenzja, by pogrążyć wynalazcę na zawsze.
Jednym z głównych adwokatów wolnej energii jest wynalazca Thomas Bearden. Skonstruował on generator MEG, czyli bezruchowy generator elektromagnetyczny. Urządzenie ma generować więcej energii, niż potrzebne jest do funkcjonowania, co stawia MEG w grupie urządzeń perpetuum mobile. Dzieje się to dzięki zjawisku Aharonova-Bohma.
Bearden wielokrotnie opowiadał o próbach skonstruowania działającego prototypu i zniszczeniu takowego w okolicach 2005 r. Oskarża także wiele konsorcjów o działania na jego szkodę, zwłaszcza firmy energetyczne.
Eugene Mallove to ikona ruchu ludzi wierzących w spisek supresji wolnej energii. Był on autorem książki Fire from Ice, która w szczegółach opisywała proces zimnej fuzji przeprowadzony przez Ponsa i Fleischmana z 1989 r. i kampanii nienawiści, jaka rozpętała się w czasopismach naukowych po ogłoszeniu odkrycia.
Wkrótce po publikacji książki Mallove zaczął otrzymywać pogróżki. W maju 2004 r. został zamordowany przez nieznanych sprawców (dwaj oskarżeni w sprawie zostali uniewinnieni w 2008 r.) na własnym podwórku.
Ostatnim bohaterem opowieści o wolnej energii jest Stanley Meyer. Ten niezwykły wynalazca opracował silnik samochodowy, który potrzebował jedynie wody, by poprawnie działać. Mechanizm działania opierał się na istnieniu mitycznego gazu Browna, czyli mieszaniny tlenowodorowej w stosunku 2:1. Urządzenie miało generalnie dokonywać podziału wody na tlen i wodór, używając mniejszej ilości energii, niż wynosiła jej produkcja.
Naukowiec relacjonował, że jego wynalazkiem interesuje się Departament Energii, a częstymi gośćmi w jego domu są panowie ze służb specjalnych. 21 marca 1998 r. Meyer wybiera się do restauracji, tam po spożyciu posiłku odczuwa mrowienie w kończynach i doświadcza zaburzeń mowy. Zaraz po powrocie do domu naukowiec umiera, a jego matka do dziś twierdzi, że syn został otruty. Autopsja nie wykazała żadnej substancji we krwi.
Towarzystwo Vril
Miało skupiać osoby silne, męskie i intelektualnie rozwinięte. Historia towarzystwa Vril zaczęła się bardzo niewinnie, bo od powieści "Nadchodząca rasa" Edwarda Bulwera-Lyttona. Była ona satyrą na nowo rodzącą się modę na kult siły, społeczny darwinizm i socjalistyczne pomysły organizacji świata.
Nie minęło wiele czasu, by ludzie zaczęli dostrzegać klucz w powieści Lyttona. Powszechnie było wiadomo, że autor interesował się okultyzmem, alchemią, spirytyzmem i innymi tajemniczymi naukami. Mechanizm narodzin spisku był dwojaki. Z jednej strony przyczynili się do niego wszelkiej maści okultyści, twierdząc, że Lytton opisywał fakty, a nie fikcję. Z drugiej - powieść była na tyle popularna, że w samym Berlinie powstało stowarzyszenie otwarcie posługujące się słowem Vril.
Koronnym dowodem na istnienie tajnego sprzysiężenia Vril jest publikacja Willy'ego Leya, naukowca zajmującego się opracowywaniem technologii rakietowych. Artykuł ukazał się w 1947 r. i opisywał niemieckie Towarzystwo Prawdy, które parało się wykorzystywaniem siły Vril. Willy miał trafić na spotkanie, podczas którego przedstawiono mu założenia grupy i domniemane sukcesy.
Towarzystwo miało posiąść wiedzę potrzebną do wykorzystania energii życia "Vril", dzięki której niemiecki naród wybrany miał pławić się w taniej energii. Historia stowarzyszenia została szerzej opisana przez Jacques'a Bergiera i Louisa Pauwelsa w książce "Poranek magików". Jej autorzy przedstawiają kontakty grupy z innymi tajemnymi organizacjami (Thule, HOGD etc.). Założycielem stowarzyszenia Vril miał być Karl Haushofer, jeden z pierwszych ideologów i geopolityków "wielkich Niemiec".
Książkę Lyttona o towarzystwie Vril "The Coming Race" możecie przeczytać w całości tutaj.