Teraz ludzie rozstają się na Instagramie. Nie, to nie Instagram jest temu winny!
Wystarczy użyć odpowiedniego hashtagu i wyciąć swoją drugą połówkę ze wspólnego zdjęcia. Zrozumie, że została porzucona.
Ostatnio narzekałam, że Facebook odebrał nam spotkania ze znajomymi ze szkoły, dziś czas ponarzekać na Instagrama. A może nie tyle na Instagrama, co na nas samych, ludzi, wpadających na idiotyczne pomysły.
SMS-y to przeszłość, teraz rzuca się ludzi na Instagramie
Kiedy miałam kilkanaście lat, najgorszą rzeczą było zostać rzuconym przez SMS-a. Nie wszyscy jeszcze mieli komórki – mówimy tu o samym początku XXI wieku - ale ci, którzy mieli, wszystko załatwiali przez SMS-y. SMS-em mówiło się "Kocham cię" i SMS-em mówiło się "Już cię nie chcę".
Ale już wkrótce młodzież będzie mogła co najwyżej pomarzyć o takim spokojnym, prywatnym rozstaniu. Bo oto pojawiła się moda na publiczne zerwania w serwisach społecznościowych. Pewien nastolatek wyciął ze wspólnego zdjęcia swoją dziewczynę i użył hashtagu #TransformationTuesday, który służy do pokazania światu, co się u nas zmieniło. W tym celu wrzucamy obok siebie zdjęcia "przed" i "po" (np. przed schudnięciem i po) i wszystko widać jak na dłoni.
W tym przypadku tag został użyty do ogłoszenia, że jest się singlem. Porzucona dziewczyna zdziwiła się tak jak wszyscy i zapytała chłopaka, czy to rzeczywiście rozstanie. A tymczasem ich wspólni znajomi lajkowali zdjęcie.
To nie Instagram, to my
W artykułach na temat tego rozstania pojawia się określenie "najgorszy sposób na rozstanie w historii". I pewnie to prawda. Nikt nie chciałby zostać porzucony w ten sposób. Dziewczyna tak się przejęła tym publicznym upokorzeniem, że aż pokasowała konta w serwisach społecznościowych. Tymczasem jej były chłopak chwali się, że rośnie mu liczba obserwujących.
I zapewne już za chwileczkę, już za momencik pojawią się naśladowcy. Publiczne rozstania na Instagramie staną się trendem, w końcu to takie zabawne i pomysłowe. Możemy narzekać, że takie czasy i taki Internet, ale w tym przypadku sami jesteśmy sobie winni. Nikt w Instagramie tego nie wymyślił, zrobiliśmy to sobie sami.