To mnie wkurza! Mikropłatności, czyli ile razy płacimy za darmowe gry?
Lepiej zapłacić raz większą kwotę, czy wydawać mniej, ale za to często i bez końca? Ukryte w grach mikropłatności to sprytny sposób, by wyciągnąć z naszych portfeli więcej, niż chcemy wydać.
19.08.2015 | aktual.: 10.03.2022 10:08
Ktoś zawsze będzie narzekał
Gdy CD Projekt RED ogłosiło, że po premierze Wiedźmina 3 na graczy czeka bogaty zestaw wydawanych w krótkich odstępach, darmowych dodatków, niektórzy zareagowali na to co najmniej dziwnie. Część odkrywała na nowo Amerykę stwierdzeniem, że to marketing, a inni wieszali psy na RED-ach, którzy rzekomo wydali niepełną grę i będą ją z czasem uzupełniać dodatkami. No cóż, są na świecie ludzie, którzy chyba umarliby, gdyby sobie na coś codziennie nie ponarzekali.
Głosy niezadowolenia wydają mi się tym bardziej absurdalne, że dodatki – choć są lepsze i gorsze – jako całość prezentują się całkiem okazale. Niejedna firma byłaby w stanie zrobić z nich dodatkowe źródło dochodu, każąc płacić za DLC absurdalne kwoty, które wielu fanów gry i tak wyciągnęłoby kieszeni.
To – niestety – zakała naszych czasów. Coraz częściej otrzymujemy wybrakowane produkty, których pełna funkcjonalność staje się dostępna dopiero po wykupieniu odpowiedniej opcji. Pół biedy, gdy dzieje się to w modelu free-to-play, gdzie np. grę możemy dostać za darmo i grać w nią bez ograniczeń, płacąc jedynie za udogodnienia które ułatwiają rozrywkę. Niestety, nie jest to normą, a darmowość jest tu tylko wabikiem.
Free-to-play nie jest bez zalet
Kilka tygodni temu mój redakcyjny kolega, Adam Bednarek, chwalił mikropłatności, opierając się na przykładzie jednej, konkretnej gry – Angry Birds 2. Gra jak gra, tytuł jest znany i popularny, więc nic dziwnego, że twórcy wyciskają go do ostatniej kropli, szukając kolejnych sposobów na wyciągnięcie od graczy pieniędzy.
Bo właśnie o pieniądze tutaj chodzi. Można chwalić, że darmowa gra z mikropłatnościami pomaga likwidować piractwo, a model FtP uderza w komputerowych przestępców i jednocześnie obniża próg dostępu, dając dobrą rozrywkę również tym, dla których jednorazowy, większy wydatek może być problemem.
Tylko czy te kilka korzyści rzeczywiście mają znaczenie w sytuacji, gdy twórcy gier znaleźli dla siebie – kosztem graczy - niewyczerpane źródło dochodów?
Angry Birds 2 – Bigger. Badder. Birdier. (Official Launch Trailer)
Ile razy płacisz za jedną grę?
Fakt, że gra oferuje dodatkowe, płatne opcje nie jest niczym złym i bez problemu można wskazać tytuły, w których zrobiono to w rozsądny sposób. Wzorcowe przykłady, jak World of Tanks czy to przecież tytuły, którymi można się bawić bez końca nie wydając ani grosza.
Nieco bardziej kontrowersyjne są jednak dla mnie płatne opcje w grach, za które trzeba zapłacić. Tu jednak również warto zwrócić uwagę na niuanse, bo zawsze można zrobić to w nieinwazyjny dla gracza sposób.
Running Dead - iPhone iPad iPod Touch Gameplay Review
Dobrym przykładem jest dla mnie np. Running Dead, gdzie owszem, można sobie pomóc obciążając kartę kredytową, ale wszystko, co można kupić, można również zdobyć w skończonym czasie wyłącznie dzięki samej rozgrywce. Trochę gorzej wygląda to choćby w Assassin's Creed Pirates, ale tu również dla wytrwałych i zdeterminowanych nie ma przeszkód, które koniecznie trzeba rozwiązywać gotówką.
Gorzej, gdy gra udaje model freemium tylko po to, aby – gdy już wciągniemy się w rozgrywkę i zainwestujemy w nią wiele swojego czasu – postawić nas przed wyborem: „płać, płacz i graj albo nie płać i wy…bij sobie z głowy, że dalej pograsz”. Przykład? Pewnie wielu z Was ma własne, ale mi jako pierwszy przychodzi do głowy Hardest Game Ever, której łamigłówki są – owszem – wymagające i takie mają być, ale niektóre z nich ewidentnie zaprojektowano jako Pay-to-win, czyli tak, by zmusić gracza do zapłacenia.
Jedna transakcja wystarczy
I właśnie o tę uczciwość, albo raczej jej brak chodzi mi najbardziej. Nie ma nic złego w tym, że twórcy gry oferują nam dodatkowo płatne opcje. Nie ma w tym nic złego nawet wówczas, gdy takie opcje są dostępne – jako opcja, a nie warunek – w grze, za którą i tak musimy zapłacić.
Problem pojawia się, gdy twórcy gry pod pozorem darmowego produktu wciskają nam maszynkę do wyciągania pieniędzy.
Opcji jest wiele, w każdej zapewne da się znaleźć jakieś zalety, dla jak dla mnie najlepszym rozwiązaniem jest jednak model, w którym gra nie różni się od pietruszki: wybieram, kupuję, płacę raz i na zawsze mam święty spokój.