10 urządzeń rodem z dziecięcych koszmarów
Dzieje człowieka obfitują w wynalazki bardziej lub mniej udane, a czasem wręcz budzące niekłamaną grozę. Tę ostatnią grupę najliczniej zapełniają wszelkiego rodzaju konstrukcje, mające w zamierzeniu pomagać w wychowaniu dzieci. Obejrzyjcie sami 10 przedmiotów, które z najrozmaitszych powodów zmieniały życie dzieci w najprawdziwszy koszmar.
04.04.2011 23:00
Strzeż moralności dziecka jak profesjonalista
Choć na liście dominowały raczej wynalazki do "opieki" nad dziećmi do lat kilku, to na absolutnym szczycie znajdują się urządzenia przeznaczone dla dzieci dużo starszych. Mowa oczywiście o urządzeniach do pilnowania "czystości" potomstwa, a więc wszelkiego rodzaju zabezpieczenia przed próbami samozadowalania.
Jeśli więc moralność Twoich dzieci jest dla Ciebie naprawdę ważna, masz do dyspozycji bogaty zasób wynalazków, kreatywnością deklasujących wszelkie inne konstrukcje przedstawione w zestawieniu. Od zmyślnych konstrukcji do powstrzymywania chłopców od popełniania jakże poważnego grzechu (powyżej), do klasycznych pasów cnoty dla dziewcząt:
Macie jakieś propozycje, którymi można uzupełnić listę? Jeśli tak, to zapraszamy do podzielenia się nimi na naszym koncie na Facebooku - www.facebook.com/gadzetomania.
Nauka chodzenia przy minimalnym kontakcie
Rodzina naciska, abyś nauczył potomstwo chodzić, ale w zasadzie nie przepadasz za dziećmi i najchętniej wcale byś ich nie dotykał? Z pomocą przyjdzie Ci kolejny wynalazek, którego myślą przewodnią było "trzymajcie to małe coś z dala ode mnie".
Geniusz urządzenia polega na połączeniu funkcji edukacyjnych z narzędziem tortur, co nie może nie spotkać się z entuzjazmem małego człowieczka stawiającego swoje pierwsze kroki. Skomplikowany system pasów i drewnianych belek w połączeniu ze specjalną smyczą, utrzymuje dziecko w pozycji pionowej, pozwalając na wymuszanie na nim poruszania nogami - wystarczy wykonać krok, a dziecko, pozbawione kontroli nad swoimi nogami, musi wykonać go wraz z Tobą. Te wspaniałe cechy czynią sprzęt absolutnym towarem pierwszej potrzeby dla każdego sadysty.
Wypal dziecku imię na skórze
Nie chodzi tu wprawdzie o znany z zagród na Dzikim Zachodzie "branding" rozgrzanym żelazem, jednak koncepcja jest niemal równie urokliwa. Kolejny wynalazek powstał po to, aby pielęgniarki nie myliły nowo narodzonych dzieci na oddziale, a zasada jego działania opiera się na użyciu promieni ultrafioletowych do wypalenia tymczasowego (widocznego przez kilka tygodni) oznaczenia na skórze dziecka.
Jak niekomfortowa musiała być ta procedura, wie każdy, kto choć raz się opalił się ponad miarę na słońcu lub w solarium. Z drugiej strony, może to dobre podejście? Niech się dziecko uczy zawczasu, że trafiło do okrutnego świata, który od samego początku wystawiać je będzie na niepotrzebny ból i ciosy.
Maska przeciwgazowa dla dziecka
W czasach gdy zagrożenie wojną było na traktowane jako poważne ryzyko, maska przeciwgazowa dla dziecka wydawać się mogła świetnym pomysłem, nawet jeśli w zasadzie nie była to maska, a specjalny pokrowiec. Szczególnie, że w realizacji takiego projektu trudno cokolwiek popsuć. I tu przechodzimy do kolejnego wynalazku.
Francuskiej produkcji "maska" z 1938 roku posiadała jeden zasadniczy mankament - ilość świeżego powietrza była w "przeciwgazowej torbie" regulowana ręcznie, a worek połączony był z maską przeciwgazową dla matki. W praktyce oznaczało to, że w przypadku utraty przytomności przez opiekunkę, na przykład wskutek uderzenia w głowę, pojawiało się zupełnie poważne ryzyko uduszenia i siebie i dziecka.
Niekwestionowany "geniusz" konstrukcji znalazł rzecz jasna naśladownictwo, w postaci brytyjskiej wersji torby - była ona lepiej uszczelniona, a mechanizm pompowania powietrza pozostał praktycznie ten sam.
Najgorzej umiejscowiony wózek świata
Konstruktor tego wózka najwyraźniej postanowił udowodnić aerodynamice, że prawdziwi twardziele śmieją jej się w twarz. Nie trzeba być fizykiem, aby zauważyć, że powietrze zbierające się pod "kloszem" wózka hamuje pęd roweru, zwiększając prawdopodobieństwo upadku. Sam wózek zaś jest na tyle duży, że skutecznie zasłania kierowcy widok na drogę, utrudniając ominięcie przeszkód, żywych bądź nieożywionych.
Z drugiej strony, widok roweru unoszącego się nad ziemią z powodu nagłego porywu silnego wiatru to świetny materiał na opowieść dla znajomych. Może taki właśnie był zamiar wynalazcy?
Kojec zaokienny
Tak, dobrze widzicie: ta klatka z hakami służącymi do zaczepienia o parapet w trakcie wystawiania urządzenia za okno przeznaczona jest dla matek, które nie mają czasu wychodzić ze swoimi dziećmi na spacery. Dzięki wsadzeniu dziecka do tego wynalazku, zamiast męczyć się w dusznym pokoju, mogło ono pooddychać spalinami i smrodem ulic, a przy pomyślnych wiatrach nawet całkiem nieźle się uwędzić, rozwiązując zarazem kwestie spaceru i obiadu.
Według konstruktorów powietrzny kojec miał być w stanie udźwignąć ciężar do 225 kilogramów, jednak z dość oczywistych powodów trudno znaleźć potwierdzenie dla tego typu deklaracji.
Powieś dziecko w toalecie
... Doczekał się kontynuacji już w naszych czasach. Tutaj jednak nie chodziło o usypianie dziecka, a o podwieszenie go ze ściany, żeby nie przeszkadzało w korzystaniu z publicznej toaliety (sic). Mimo wszystko, aby móc podziwiać absolutne ukoronowanie linii koncepcyjnej zawieszania dziecka na różnych obiektach, musimy znów przenieść się w przeszłość.
Kołyska dla fanów Edgara Allana Poe
Ten wynalazek jest stosunkowo mało upiorny, jednak u fanów horroru z ubiegłych stuleci nie może budzić innych skojarzeń, niż "Studnia i wahadło". Urządzenie było w stanie kołysać podwieszonym łóżkiem zupełnie nienadzorowane, przez dwie godziny bez przerwy. Na swoje szczęście, dziecko raczej nie powinno mieć skojarzeń z jednym z najbardziej znanych przyrządów tortur, ale niech tylko jego waga w połączeniu z wagą łóżka okaże się za duża dla zastosowanych łańcuchów - nic przecież tak nie uspokoi naszego maleństwa, jak uderzenie o ziemię. Ba, pomysł okazał się na tyle dobry i ponadczasowy, że...
Podróżny generator traumy, czyli puszka do przewożenia dzieci
Dzięki temu rysunkowi wiemy, co mogli zrobić rodzice, którzy uznali, że ich dziecku do szczęścia potrzeba jedynie klaustrofobii. Puszka, będąca w założeniach czymś w rodzaju zamykanego nosidełka z dziurami do oddychania, jak nic innego nadaje się do wykształcenia w dziecku lęku przed ciasnymi, zamkniętymi przestrzeniami. Wbrew pozorom, wynalazek nie jest nawet dźwiękoszczelny, więc trudno wyobrazić sobie jakiekolwiek korzyści z jego wykorzystania. Być może powstał z myślą o przewożeniu potomstwa jako przesyłek konduktorskich?
Ołów z rana, jak śmietana
W starożytności często nie zdawano sobie sprawy ze szkodliwości pewnych substancji, więc nie było niczym nietypowym, że niektóre przypadłości leczono tak "dobroczynnymi" substancjami jak rtęć. Dzieci też dostawały swoją szansę na ciężkie zatrucie, a to dzięki praktyce wykonywania zabawek z ołowiu.
Młody Egipcjanin z czasów starożytnych - właściciel powyższej zabawki - musiał być zachwycony faktem, że wielbłąd, choć wykonany z metalu, jest elastyczny, i że tak fajnie się go gryzie... Chińskie trujące zabawki z czasów obecnych to przy tym pikuś..
Źródło: vroma.org • PopSci • mommysentials.com • oobject • Flickr