"Twitter to upadek zachodniej cywilizacji". Czy rządzą nami twitterowi idioci?
Po wydarzeniach z ostatnich dni niektórzy dziennikarze bardzo ostro wypowiadają się na temat Twittera, serwisu bądź co bądź niszowego, na którym są politycy, celebryci i inni ważni ludzie. Czy żyjemy w czasach twidiokracji?
29.04.2013 | aktual.: 10.03.2022 12:13
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Po wydarzeniach z ostatnich dni niektórzy dziennikarze bardzo ostro wypowiadają się na temat Twittera, serwisu bądź co bądź niszowego, na którym są politycy, celebryci i inni ważni ludzie. Czy żyjemy w czasach twidiokracji?
Informacje o zamachu w Bostonie pojawiły się na Twitterze w czasie niemalże rzeczywistym. Przez kilka kolejnych dni serwis mikroblogowy odgrywał ważną rolę w informowaniu o tym, co się dzieje w tym mieście. Informującymi byli zwykli ludzie, którzy relacjonowali to, co widzieli, w szybkim tempie i bez cenzury. To się nie mogło spodobać dziennikarzom.
Parę dni później agencja Associated Press na Twitterze podała wiadomość o zamachu w Białym Domu. Szybko okazało się, że to nieprawda, a na konto AP ktoś się włamał. Agencja już po kilku minutach informację sprostowała, ale nie zapobiegło to załamaniu na giełdzie – o czym więcej pisze Zaufana Trzecia Strona.
Twidiokracja, czyli idiokracja w 140 znakach
Przede wszystkim wprowadził pojęcie "Twidiocracy", które na polski można przetłumaczyć jako "twidiokracja" – twitterowa idiokracja (rządy idiotów). Zdaniem Labasha Twitter i inne serwisy społecznościowe znacząco zmieniają w ostatnich latach nasze życie i nas samych. Ludzie zapomnieli już przez to, jak się rozmawia, wszędzie tylko Twitter i Twitter. A przecież ten Twitter nawet nie jest taki popularny!
Nawet po siedmiu latach nieustającego medialnego szumu tylko 16% użytkowników Internetu tweetuje. Podobny procent osób w wieku 14-49 lat ma opryszczkę narządów płciowych. Różnica jest taka, że ci nie są z siebie dumni, podczas gdy tamci nie mogą się nawet na chwilę zamknąć.
Dziennikarz twierdzi, że kiedyś ludzie pisali dużo inteligentniej, niż mówili. Teraz wszystko musi się zmieścić w 140 znakach, więc przestaliśmy dbać o to, jak piszemy. Co więcej, teraz słowo mówione jest inteligentniejsze od pisanego. Na dodatek użytkownicy Twittera przemienili się w swoistych brand managerów, a jedyna marka, którą promują, to własne nazwisko.
Labash nienawidzi tego, jak Twitter, serwis tak mało popularny jak opryszczka narządów płciowych, zmienia świat i wpływa na dyskusje. Nienawidzi tego, że to, co kiedyś było prywatne, teraz staje się publiczne. Nienawidzi tego, że Twitter uzależnia i robi z ludzi idiotów. Tekst dziennikarza jest bardzo długi i pełen mniej lub bardziej wymyślnych inwektyw pod adresem Twittera.
Dlaczego TVN24 ciągle mówi o Twitterze?
To, o czym pisze "The Weekly Standard", jest widoczne również (a nawet jeszcze bardziej) w Polsce. Znaczenie Twittera jest nieproporcjonalne do jego wielkości. Według danych Megapanelu serwis miał w lutym 1,75 mln użytkowników. To bardzo mało w porównaniu z Facebookiem (prawie 14 mln) czy nawet już dawno uważaną za "skończoną" Naszą Klasą (8 mln).
A jednak nazwy żadnego serwisu społecznościowego nie słychać tak często w programach informacyjnych, jak właśnie Twittera. Sikorski napisał coś kontrowersyjnego na Twitterze? Temat do analizy na dwa dni. Prawicowi blogerzy po raz tysięczny krytykują rząd? Wystarczy wziąć kilka tweetów i artykuł gotowy (celuje w tym jeden z dużych portali internetowych).
Wtajemniczone kręgi ekscytują się kolejną niezwykle ważną wypowiedzią w 140 znakach, a reszta świata patrzy i chyba nie do końca wie, co się dzieje. Sama mam mnóstwo znajomych z "prawdziwego świata", którzy Twittera znają tylko z nazwy albo nie znają go wcale. I jakoś żyją.
Ale czy to już twidiokracja? Czy ludzie przez Twittera stają się głupsi czy po prostu nigdy nie byli zbyt mądrzy, a Twitter jest tylko narzędziem, które sprawia, że każdy idiota może zostać usłyszany? Będzie jeszcze wiele okazji, żeby podyskutować na ten temat, bo, wbrew temu, co marzy się niektórym przedstawicielom mediów tradycyjnych, Twitter prędko nie zniknie.