Uaktualnienie: Szkoła szpiegowała uczniów za pośrednictwem ich notebooków!
Okazuje się, że wmontowane w notebooki kamery nie służą jedynie do telekonferencji, czy robienia prywatnych filmików. Jak ostatnio się dowiedzieliśmy, niektórzy konsultanci Della lubią sobie za ich pomocą podejrzeć swoich rozmówców. To jednak nic w porównaniu z pewną szkołą w Filadelfii, która wykorzystuje je do śledzenia uczniów we własnych domach.
18.02.2010 | aktual.: 11.03.2022 16:03
Okazuje się, że wmontowane w notebooki kamery nie służą jedynie do telekonferencji, czy robienia prywatnych filmików. Jak ostatnio się dowiedzieliśmy, niektórzy konsultanci Della lubią sobie za ich pomocą podejrzeć swoich rozmówców. To jednak nic w porównaniu z pewną szkołą w Filadelfii, która wykorzystuje je do śledzenia uczniów we własnych domach.
Sprawa wyszła na jaw, gdy rodzice jednego z uczniów dowiedzieli się, że został upomniany za złe zachowanie w domu. Zaskoczeni udali się do szkoły, by dowiedzieć się, na jakiej podstawie wysunięto oskarżenie. Można sobie wyobrazić, jak wielkie było ich zaskoczenie, gdy pokazano im zdjęcie zrobione za pośrednictwem zamontowanej w laptopie syna kamery.
Okazało się, że notebooki, które są udostępniane uczniom jako pomoc edukacyjna, mają zainstalowane oprogramowanie pozwalające zdalnie uruchomić kamerę internetową. Zostało to zrobione całkowicie bez poinformowania o tym dzieci i rodziców. Sprawę rozwiązano w tradycyjny dla Amerykanów sposób - szkoła została pozwana.
Uaktualnienie
Serwisowi Gizmodo udało się skontaktować z dwoma uczniami ze wspomnianej szkoły. Jak się okazało, włączające się bez powodu kamery, co było sygnalizowaniem zapaleniem się zielonej diody w MacBookach, do tego stopnia intrygowały posiadaczy komputerów, że zgłaszali program szkolnym informatykom. Ci zbyli sprawę, mówiąc, że to najprawdopodobniej wina ludzi, którzy nie wyłączali obsługujących kamerę aplikacji przed przejściem komputera w stan uśpienia. Jeden z nich nawet stwierdził, że istniałaby możliwość zdalnego uruchomienia podglądu, ale on tego, by nie zrobił, bo to naruszałoby prywatność uczniów.
Kiedy sprawa nabrała rozgłosu, dyrektor szkoły wystąpił z oficjalnym oświadczeniem, w którym zaprzeczył całej sprawie, mówiąc, że taka sytuacja w ogóle nie miała miejsca.
Źródło: Gizmodo