Umarł Picnik, niech żyje PicMonkey! Edycja zdjęć online stała się jeszcze prostsza
19 kwietnia swój żywot zakończył Picnik. Część rozwiązań z Picnika przeniesiono do Google+ Creative Kit, ale twórcy aplikacji mieli inne plany. Postanowili zacząć od początku i uruchomili nowy serwis – PicMonkey. Co oferują?
22.04.2012 10:30
19 kwietnia swój żywot zakończył Picnik. Część rozwiązań z Picnika przeniesiono do Google+ Creative Kit, ale twórcy aplikacji mieli inne plany. Postanowili zacząć od początku i uruchomili nowy serwis – PicMonkey. Co oferują?
PicMonkey wita podzielonym na cztery części ekranem – to zachęta do zapoznania się z jego możliwościami. Wystarczy kliknąć na któreś z widocznych zdjęć, by rozpocząć jego edycję, a jeśli chce się sprawdzić aplikację na swoich warunkach, główny ekran pozwala na wczytanie własnej fotografii.
Użytkownicy przyzwyczajeni do desktopowych programów graficznych mogą czuć się nieco rozczarowani – aplikacja wygląda na bardzo prostą. Jak zwykle okazuje się jednak, że pozory mogą być bardzo mylące. Kilkuelementowe menu kryje ogrom różnych narzędzi pogrupowanych ze względu na pełnione funkcje.
Trzeba pamiętać, że nie jest to typowy program graficzny, ale aplikacja do obróbki zdjęć. Nie ma tu zatem narzędzi pozwalających tworzyć grafikę od podstaw, ale dostaje się w zamian chyba wszystko inne, co może być przydatne podczas edycji fotografii.
Menu programu zostało podzielone na siedem głównych grup. Są to narzędzia podstawowe (wycinanie, obracanie czy zmiana rozmiaru), efekty (w tym imitacja dzieła Warhola czy ciekawy efekt podpalenia), narzędzia do retuszu portretów, napisy, cliparty, ramki i tekstury. Jak widać na powyższym screenie, do dyspozycji użytkownika zostały oddane dziesiątki różnych narzędzi.
Jak wspomniałem wcześniej, ogrom możliwości nie przytłacza – duże brawa należą się za przejrzysty wygląd aplikacji, dostosowany również do interfejsów dotykowych. Zmodyfikowaną fotografię można zapisać w jednym z dwóch formatów - JPG i PNG.
Na uwagę zasługuje również szybkość działania aplikacji. Nawet w przypadku większych fotografii nie odnotowałem żadnych opóźnień – przekształcenia dotyczące całego zdjęcia wykonywane są błyskawicznie, bezpośrednio po wciśnięciu przycisku. Pod względem komfortu korzystania nie ma w tym przypadku różnic z aplikacja desktopową.
PicMonkey to na razie wersja beta – wszystkie funkcje programu są dostępne i bezpłatne, ale najprawdopodobniej w przyszłości twórcy aplikacji będą chcieli na niej zarabiać. Część narzędzi będzie przeznaczona tylko dla użytkowników premium, o czym już dzisiaj informują stosowne komunikaty.
Jeśli zdarza się Wam edytować zdjęcia, zachęcam do zapoznania się z PicMonkey - również z pomijanymi zazwyczaj sekcjami About czy Legal Schtuff ;). Choć profesjonaliści z pewnością pozostaną w zupełnie innej lidze, korzystając z Photoshopa (tu możecie zobaczyć zabawne wpadki grafików), możliwości oferowane przez PicMonkey wydają się w zupełności zaspokajać potrzeby zwykłych użytkowników.
Źródło: Lifehacker • Antyweb • SmugMug Blog