Unia Europejska upiera się, że e‑booki to nie książki. Tak właśnie zabija się czytelnictwo
Unijny Trybunał Sprawiedliwości orzekł, że niższy VAT na e-booki to łamanie unijnego prawa. Czemu? Bo Unia upiera się, że książka elektroniczna to nie towar, a usługa.
06.03.2015 | aktual.: 10.03.2022 10:29
O absurdach unijnego prawa można mówić i mówić. O ile czasem jest to bardziej śmieszne niż straszne – jak zrobienie z marchewki owocu, po to aby mógł dalej powstawać dżem marchewkowy – tym razem mamy do czynienia z absurdem, który rzeczywiście szkodzi mieszkańcom UE. I nie tylko mieszkańcom, bo przecież umierające czytelnictwo to nie tylko problem tych, którzy nie czytają, to problem społeczny.
Niższy VAT na e-booki niezgodny z prawem
To wszystko wina przestarzałego prawa – Unia Europejska na mocy dyrektywy z 2006 roku traktuje e-booki nie jak książki, a jak usługi elektroniczne i w związku nakazuje stosować wyższy (czyli w Polsce 23-procentowy) podatek VAT, zamiast VAT-u obniżonego. Próbował z tym walczyć już nawet polski rząd, który nie wywalczył nic i w związku z tym wciąż płacimy za książki elektroniczne jak za zboże.
Ale są w Unii państwa, które zwyczajnie postanowiły unijnymi dziwactwami się nie przejmować i obniżyły VAT na e-booki na własną rękę. We Francji wprowadzono obłożono książki elektroniczne VAT-em 5,5-procentowym, a w Luksemburgu – 3-procentowym. Wczoraj oba państwa usłyszały od unijnego Trybunału Sprawiedliwości, że łamią prawo. Luksemburgowi dodatkowo dostało się za wprowadzenie 3-procentowego VAT-u, podczas gdy dyrektywa jasno mówi, że taki podatek nie może być niższy niż 5%.
Efekt jest taki, że w obu państwach e-booki podrożeją o kilkanaście procent. No chyba że Francja i Luksemburg będą chciały walczyć dalej, ale w takim przypadku czekają je kary finansowe.
Absurd, który zabija czytelnictwo
Żeby było ciekawiej, o dyskryminacji treści elektronicznych mówi się nie od dziś. W Polsce ta sama książka w wersji papierowej obłożona jest 5-procentowym podatkiem VAT, a w wersji elektronicznej – 23-procentowym. Wydawcy nie są w stanie nic z tym zrobić, mogą tylko płacić i powtarzać, że gdyby VAT obniżono, e-booki potaniałyby o kilkanaście procent. Ich walka o niższy VAT trwa już latami i nie przynosi żadnych skutków.
Z kolei klienci zwyczajnie nie rozumieją, czemu książki elektroniczne są takie drogie, w końcu odpadają koszty druku czy dystrybucji. Czytelnictwo spada w szalonym tempie, rynek e-booków niby rośnie (głównie dzięki atrakcyjnym promocjom), ale wciąż jest tak naprawdę miniaturowy, a tymczasem w Unii obowiązuje prawo dotyczące książek elektronicznych, pochodzące z czasów, kiedy książek elektronicznych jeszcze nie czytał nikt. I nic się pod tym względem nie zmienia, choć i wydawcy, i kraje członkowskie walczą o to od lat.