Utopijne blokowisko z USA. Ambitne plany zakończyły się wybuchem

Utopijne blokowisko z USA. Ambitne plany zakończyły się wybuchem

Utopijne blokowisko z USA. Ambitne plany zakończyły się wybuchem
Adam Bednarek
02.05.2020 13:46, aktualizacja: 15.01.2022 16:47

Rzadko który nieudany eksperyment tak się kończy - wielkim wybuchem. Osiedle Pruitt–Igoe to z jednej strony historia o utopii, z drugiej przykład na to, jak łatwo wyciągnąć pochopne wnioski.

"Wielka nadzieja Ameryki!" - pisali zachwyceni dziennikarze, gdy pierwsi mieszkańcy wprowadzali się na osiedle Pruitt–Igoe w latach 50. XX wieku. Mimo że Minoru Yamasaki - architekt, który później zaprojektował wieże World Trade Center - wyobrażał sobie efekt inaczej. Miały być ogrody, miały być parki, aleje i zieleń. Były za to kiepskie materiały i jeszcze gorsze wykończenie. Wojna z Koreą sprawiła, że trzeba było pójść na kompromis i szukać oszczędności za wszelką cenę.

Osiedle Pruitt–Igoe miało być odpowiedzią na powojenne problemy mieszkaniowe w St. Louis. Coraz więcej rodzin decydowało się wyjeżdżać za miasto, by żyć w typowo amerykańskich domkach jednorodzinnych. W centrum została biedota. Burmistrzowi zamarzyły się wieżowce jak na Manhattanie. Ale co zrobić z żyjącymi w śródmieściu ludźmi? Wybudować im wielkie osiedle, składające się z 33 jedenastopiętrowych bloków. Projekt zrealizowano na obszarze dwudziestu trzech hektarów w zapuszczonej dotychczas dzielnicy DeSoto-Carr.

Obraz

Chodziło nie tylko o to, aby ludzie mieli gdzie mieszkać. Minoru Yamasaki uważał, że architektura może przyczynić się do przemiany zachowań społecznych. Dobrze zaprojektowane miejsce do życia ma sprawić, że ludzie będą szczęśliwi i spokojni. Podobnie uważał burmistrz St. Louis.

Dzieci, które zyskają szansę dorastania w zdrowych warunkach, wyratowane z nędzy slumsów, będą mieć większą siłę fizyczną, duchową i ekonomiczną, pozwalającą im nieść ciężar demokratycznych tradycji

Nazwa osiedla uhonorowała dwie różne postaci. Pruitt pochodziło od nazwiska czarnoskórego pilota z czasów II wojny światowej, Igoe nawiązywało zaś do białego amerykańskiego kongresmena Igoe. Jako że przed oddaniem bloków do użytku Ameryka zniosła segregację rasową, Pruitt–Igoe miało być dowodem na to, że obie społeczności mogą żyć razem. Zakładano, że białych mieszkańców przyciągną stosunkowo niskie czynsze - 40 dol. za dwupokojowe mieszkanie. Wcześniej biała ludność St. Louis uciekała z centrum, nie chcąc mieszkać blisko czarnoskórej biedoty.

Dobre złego początki

Na początku wydawało się, że plany Minoru Yamasaki mogą się ziścić. Bloki zaprojektowane były tak, aby mieszkańcy jak najczęściej mogli się ze sobą spotykać. Świadczą o tym nie tylko pomieszczenia, w których miały odbywać się spotkania czy długie korytarze. Windy zatrzymywały się tylko na pierwszym, czwartym, siódmym i dziesiątym piętrze. A co z tymi, którzy mieszkali na trzecim, szóstym czy dziewiątym? Architekt liczył na to, że spacer po schodach sprawi, że sąsiedzi będą się ze sobą częściej spotykać, nawiązywać kontakty, rozmawiać. Architektura w końcu powinna gwarantować nie tylko dach nad głową. Jej zadanie to także zmiana nawyków ludzi.

I rzeczywiście tak było. Mieszkańcy osiedla żyli trochę jak na wsi, gromadząc się i przebywając ze sobą. Dzieci biegały razem, nie brakowało okazji do wspólnych imprez.

Ale o sielankowych początkach Pruitt–Igoe Amerykanie dowiedzieli się, gdy osiedle dawno zostało zburzone. W dokumencie Chada Freidrichsa z 2011 roku postanowiono zmierzyć się z mitami, jakie narosły wokół osiedla.

W ciągu dekady liczba mieszkańców Pruitt–Igoe spadła o jedną trzecią. Gdy podjęto decyzję o wysadzeniu budynków, bloki zamieszkiwało raptem 31 proc. mieszkańców. Upadek był spektakularny. Windy zaczęły zamieniać się w publiczne toalety, na korytarzach grasowali gangsterzy sprzedający narkotyki. Można było natknąć się na prostytutki. Sklepy rezygnowały z dostarczania towaru, podobnie reagowała policja, głucha na zgłoszenia. Osiedle pozostawiono samemu sobie.

Obraz

"Zbyt dużo przejść, zbyt dużo wyjść. Zbyt wiele możliwości ucieczki przed policją" - tak tłumaczono rodzącą się na osiedlu przestępczość. Architekt był zaskoczony, że "ludzie okażą się aż tak skłonni do wandalizmu".

Publiczne inwestycje nie mają sensu - uważała władza

Sytuacja osiedla miała być dowodem dla całej Ameryki, że wspieranie biednych z publicznych pieniędzy to nie najlepszy pomysł. Możesz dać im luksusy, a i tak tego nie docenią - zdawała się mówić administracja prezydenta Nixona.

Pruitt–Igoe było więc kolejną typową utopią. O spektakularnej klęsce świadczył fakt, że władze nie chciały modernizować miejsca - choć pewne propozycje były, jak obniżenie bloków do czterech pięter - tylko postanowiły z hukiem wysadzić osiedle, dając wszystkim idealistom głośną lekcję. Pierwszy z 33 bloków wysadzono 16 marca 1972 roku. Upadek drugiego, przeprowadzony 22 kwietnia tego samego roku, Ameryka mogła śledzić na żywo dzięki relacji publicznej telewizji.

Obraz

We wspomnianym wcześniej dokumencie mieszkańcy rzucili nowe światło na historię Pruitt–Igoe. Skarżyli się na brak jakichkolwiek inwestycji - a te szybko były potrzebne z racji wyboru najtańszych materiałów przy budowie. Władze nie reagowały na to, gdy zamożniejsi mieszkańcy postanowili wyprowadzić się, przez co spadły wpływy z czynszów. Zdaniem niektórych ekspertów przesiedlenia, które doprowadziły do przeludnienia na osiedlu, nie zawsze były konieczne.

Takich pomijanych czynników było więcej:

Polityka władz, decydujących się na wybudowanie bloków komunalnych, nie była konsekwentna. Dając najbiedniejszym nowe mieszkania, obarczyły ich finansową odpowiedzialnością za utrzymanie osiedla. Złą sytuację pogłębiały kuriozalne rozwiązania polityki społecznej, które de facto zmuszały ojców do opuszczenia rodzin, ponieważ ich obecność odbierała kobietom prawo do zasiłków.

Architektura, której zależy

Koniec osiedla Pruitt–Igoe to spektakularny przykład na to, jaki finał mają niektóre utopie - kiedy architektom chodziło o coś więcej niż tylko zarobienie na jeszcze jednym mieszkaniu. O ile do dziś zdania na temat 33 gigantów mogą być podzielone, nietrudno zatęsknić za czasami, gdy mieszkalnictwo miało ambicje wpływania na ludzkie zachowanie.

W artykule wykorzystałem informacje z książki "Betonia. Dom dla każdego".

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (5)