Tym wielkim wrogiem, od którego palacze chcący wyjść z nałogu powinni trzymać się z daleka, jest srebrny ekran. Przynajmniej wtedy, gdy pojawiają się na nim sceny działające na palacza niczym iskra na materiał łatwopalny.
Tym wielkim wrogiem, od którego palacze chcący wyjść z nałogu powinni trzymać się z daleka, jest srebrny ekran. Przynajmniej wtedy, gdy pojawiają się na nim sceny działające na palacza niczym iskra na materiał łatwopalny.
Naukowcy z Dartmouth College w New Hampshire dzięki nowoczesnym metodom skanowania mózgu udowodnili, że kiedy na ekranie pojawia się osoba zaciągająca się akurat dymem papierosowym, w palaczach wyzwala się nieposkromiona wręcz chęć na dawkę nikotyny.
Apetyt na papierosa nie bierze się znikąd. Widok np. palącego aktora uaktywnia pewne obszary w mózgu amatora nikotyny. Konkretnie te, które są aktywne podczas rzeczywistej akcji odpalania papierosa i zaciągania się dymkiem. Efekt jest dość specyficzny.
Mózg palacza zaczyna jak gdyby symulować ruchy, które ten wykonywałby podczas sięgania po papierosa i zaciągania się dymkiem. Uaktywniają się obszary odpowiedzialne za koordynację ruchową i postrzeganie, oraz – jakżeby inaczej – układ nagrody. Tego typu reakcji mózgu nie obserwowano przy badaniu ludzi niepalących.
Zatem osoby, które naprawdę chcą rzucić nałóg, powinny unikać oglądania scen, w których pojawiają się papierosy. Jak jednak w praktyce palacz ma tego dokonać? Tego już uczeni nie wyjaśnili. A szkoda, bo scen z palącymi aktorami jest bez liku i np. umieszczanie na obrzeżu ekranu maleńkiego znaczka informującego o tym, że programu nie powinni oglądać ci, którzy chcą pożegnać się z papierosem, pozbawiłoby pewnie palaczy możliwości oglądania większości filmów.
Najprostszym rozwiązaniem byłoby chyba, gdyby na czas emisji „zakazanej” sceny palacz zamknął po prostu oczy. Co jednak z wyobraźnią? Jej nie da się powstrzymać.
Źródło: Guardian