Wirtualna rzeczywistość i sport? Trener fitnessu: „to się nie uda”
Rowerek stacjonarny szybko się znudził? Podnoszenie hantli w domowej siłowni jest zbyt monotonne? Wirtualna rzeczywistość sprawi, że areną treningową będzie plaża albo przepiękna polana. Brzmi pięknie, prawda? Profesjonalni trenerzy mają jednak wątpliwości.
05.01.2016 | aktual.: 28.04.2016 13:05
Styczeń to czas, kiedy niemal wszyscy zaczynają realizować swoje noworoczne postanowienia. Zapisują się na siłownię, kupują karnet na basen, odkurzają rowerek stacjonarny, który miał pomóc w odchudzaniu trzy lata temu. Na początku zapał jest duży. A potem? Na siłowni tłok, ćwiczenia monotonne, a jazda przed telewizorem jednak nie jest tak fajna, jak na prawdziwych drogach. A gdyby urozmaicić ćwiczenia wirtualną rzeczywistością?
VirZoom - gogle VR na rowerze
VirZoom na pierwszy rzut oka wygląda jak zwykły rowerek stacjonarny. Na drugi zresztą też. Pod względem wykonania i działania to faktycznie tradycyjny przyrząd do ćwiczeń. Tyle że sprzęt współpracuje z goglami VR: Oculus Rift, HTC Vive czy PlayStation VR.
Jak łatwo się domyślić, prawdziwe ruchy przenoszone są do wirtualnego świata. Pedałując poruszamy się w grze. Autorzy VirZoom stworzyli proste minigierki. Możemy sterować bolidem F1, koniem w westernowych klimatach czy pegazem, unosząc się nad ziemią.
To pierwsze gry stworzone przez ekipę VirZoom. Twórcy zapewniają, że po premierze urządzenia (pierwsza połowa 2016 roku) produkcji będzie rzecz jasna więcej. I będą pochodzić od zewnętrznych autorów.
VirZOOM Tutorial - Pegaso
VirZoom kosztuje 250 dolarów, czyli więcej niż zwykły stacjonarny rowerek. A do tego trzeba doliczyć cenę gogli VR.
VirZOOM Tutorial - Go Fast Car!
Jeszcze więcej trzeba będzie zapłacić za platformę Icaros. To także kontroler współpracujący z goglami VR, jednak dużo bardziej rozbudowany. Sprzęt pozwala rozwijać różne mięśnie całego ciała. Jest też bardziej efektowny, bo Icaros się obraca, więc łatwiej wyobrazić sobie, że się leci.
Icaros - VR Vogelflug Simulator
Kontrolery ruchu nie były taką rewolucją, jak moglibyśmy się spodziewać, ale mimo to zachęciły wiele osób do domowych ćwiczeń. PlayStation Move, Wii czy Kinect dostały sporo fitnessowych gier, które pozwalały na wygibasy przed telewizorem. Wirtualna rzeczywistość może ten sukces powtórzyć? Ba, moglibyśmy założyć, że jest w stanie go przebić.
Wydaje się, że plusów jest mnóstwo. Nie potrzeba nawet specjalnych, dodatkowych kontrolerów. Ćwiczenia w domu na zwykłym rowerku stacjonarnym mogą być za każdym razem ciekawe. Wystarczy, że wyświetlimy sobie przejazd po górskich szlakach. Albo jazdę nad morzem, po plaży. Będziemy “kręcić” w swoim tempie, a wirtualna rzeczywistość wyświetli nam przepiękne krajobrazy, w 360-stopniach. Nie ma nudy, nie ma monotonii, jest relaks. Zapomina się o tym, że jeździmy w domu, w swoich czterech ścianach.
Gogle VR na siłowni
Gogle VR mogłyby świetnie sprawdzić się na siłowniach. Tych mniejszych, osiedlowych, gdzie jest bardzo mało przestrzeni, ale też większych, zatłoczonych, pełnych ludzi. Zakładamy gogle VR i przenosimy się do lasu. Za chwilę na najwyższe piętro wieżowca w Nowym Jorku. Wyobraźmy sobie ćwiczenia na ergometrze wioślarskim, kiedy przed oczami widać Wielki Kanion albo rejs po Wenecji.
Rewelacja? Czy gogle VR odmienią nasze ćwiczenia? Przekonają niezdecydowanych, zachęcą tych, którzy szybko się nudzą i tracą motywację? Trenerzy i instruktorzy nie są tego tacy pewni.
– Na sali fitness musi być kontakt wzrokowy między instruktorem a klientem. Powinien być kontakt z rzeczywistością – dostaję odpowiedź z łódzkiej, osiedlowej sali ćwiczeń Red Line. – Na siłowni również byłby problem z używaniem gogli, ponieważ przy ćwiczeniach musimy zachować zasady bezpieczeństwa i skupić się na ćwiczeniach, a nie na innych rzeczach – dodają przedstawiciele Red Line.
#fitnessforrealpeople
Technologię skreśla też trener Maciej Janiszewski z warszawskiego Barbell ZONE. – W mojej akademii i filozofii taki sprzęt nie ma miejsca. Cenię prostotę i funkcjonalność, a te urządzenia takie nie są – twierdzi założyciel Barbell ZONE.
I coś w tym jest. Gogle VR już teraz są ciężkie, wiele osób narzeka na to, że ekran często jest zaparowany. Dodajmy do tego pot spływający z czoła, a okaże się, że przy ćwiczeniach sporo czasu stracimy na ściąganie sprzętu z głowy i przecieraniu.
Wspomniany już Icaros ma kosztować 7,500 euro. Producent sprzętu zakłada jednak, że urządzenie trafi do siłowni, więc nowym właścicielom bardzo szybko się zwróci. Może być z tym jednak duży problem. Wszystko przez jedną z najważniejszych wad VR – wirtualna rzeczywistość odcina od reszty świata. A ćwiczącym na siłowniach wcale nie przeszkadza kontakt z innymi ludźmi. Porady czy rozmowy są jedną z największych zalet wspólnych treningów.
Potencjał jest, ale najpierw wirtualna rzeczywistość musi znaleźć sposób, jak połączyć większą ilość osób. Jak przenieść całą grupę do wirtualnego świata, tak by miała ze sobą kontakt i mogła robić wszystko razem. Kto wie, może wtedy ćwiczenia VR będą miały sens.
– Gogle VR i sportowe akcesoria byłyby dobre dla pań i panów, którzy chodzą na siłownię dla relaksu i odprężenia lub dla tych osób, które nie przykładają się do ćwiczeń – słyszę w Red Line. No cóż, ale może mimo wszystko będzie to pierwszy krok do większych treningów w “normalnej” rzeczywistości?