Wtopa na Facebooku: E‑sklep grozi znanej blogerce skarbówką
Znana w branży blogerka zajmująca się modą zaczęła domagać się na facebookowym fanpage'u e-sklepu z butami, z którym współpracowała, zapłaty za wykonaną pracę. Niestety jego przedstawiciele potraktowali ją dość nietypowo: najpierw wypomnieli, co od nich dostała, a następnie oznajmili, że doniosą na nią do Urzędu Skarbowego.
24.05.2012 10:10
Znana w branży blogerka zajmująca się modą zaczęła domagać się na facebookowym fanpage'u e-sklepu z butami, z którym współpracowała, zapłaty za wykonaną pracę. Niestety jego przedstawiciele potraktowali ją dość nietypowo: najpierw wypomnieli, co od nich dostała, a następnie oznajmili, że doniosą na nią do Urzędu Skarbowego.
Zapewne wiecie, że nawet w Polsce opłaca się prowadzić blog o modzie. O ile trudno jest dorobić się na blogu politycznym czy podróżniczym, o tyle szafiarki, czyli dziewczyny piszące o ciuchach, butach i torebkach, mogą zarobić całkiem przyzwoicie dzięki umowom z firmami produkującymi te wszystkie rzeczy.
Fashionelka, czyli Eliza Wydrych, prowadzi znany blog o modzie. Jak niemal każda znana blogerka z tej branży współpracuje z różnymi firmami, zwykle otrzymując od nich ciuchy i inne towary na zasadzie wymiany barterowej.
Bycie taką blogerką to pewnie fajna sprawa, dopóki wszyscy wywiązują się ze swoich zobowiązań. Eliza twierdzi, że sklep Schaffashoes nie rozliczył się z nią tak, jak należy. Poprosiła więc na jego facebookowej Tablicy o kontakt, bo na maile nikt nie odpowiada.
Osoba zajmująca się fanpage'em e-sklepu z butami zareagowała dość dziwnie. Zamiast załagodzić sytuację jakimś frazesem i zakończyć szybko publiczną dyskusję, zaczęła wypominać Elizie, co takiego i za ile dostała za współpracę. Jakby to były prezenty, a nie zapłata za wykonaną pracę!
Sprawę opisano na facebookowej stronie Świat Social Media. Ale na przepychance na Facebooku się nie skończyło, wszystko wyszło poza social media. E-sklep postanowił sięgnąć po mocny argument. Skarbówkę.
Bo jeśli dziewczyna dostaje drogie "prezenty", to na pewno nie płaci od nich podatku, prawda? Na tej samej zasadzie można by na blogerkę donieść jeszcze do kilku innych instytucji.
W tej sytuacji kompletnie już nie ma znaczenia, kto tu mówi prawdę: czy sklep, czy blogerka. Tak reagować po prostu nie można, nie w czasach, kiedy takie wieści roznoszą się lotem błyskawicy.
A przecież afer "bloger kontra firma" było już kilka, choćby słynna sprawa pt. Kominek na wojnie z budyniem. Naprawdę jest na czym się uczyć, nawet jeśli nie jest się specem od relacji międzyludzkich. Ale widać polskie firmy wolą popełniać własne błędy, niż uczyć się na cudzych.
Nawet gdyby to Eliza nie miała racji w tym sporze, ona już go wygrała. To jej uwierzyli internauci na Facebooku, lajkując hurtowo jej wpisy i wspierając ją w komentarzach. A kto będzie kupował w sklepie internetowym, jeśli nie oni?
Źródło: Świat Social Media • Antyweb