Wyłączyć świat – testujemy słuchawki z aktywnym tłumieniem hałasu
Hałasujące radośnie dzieciaki, trzaskające drzwi, szczekające psy, ujadające teściowe czy ciągle nadający współpracownicy – czynników, które potrafią zamienić dzień w piekło jest wiele. Niektórzy sięgają wówczas po zatyczki do uszu lub po „słuchawki” używane m.in. przez koszących trawniki. Inni zaś zagłuszają odgłosy otoczenia głośną muzyką ze zwykłych słuchawek. Dla tych, którzy cenią sobie wygodę i własne zdrowie, i nie zamierzają zastępować hałasu innym hałasem jest jeszcze jedno rozwiązanie – słuchawki z aktywnym tłumieniem hałasu. Jak ono działa? Czy jest skuteczne? Jakie słuchawki z aktywną redukcją szumów wybrać? Na te i inne pytania odpowiem w artykule połączonym z testami wybranych modeli słuchawek dostępnych na rynku. Zapraszam do lektury!
16.03.2014 | aktual.: 10.03.2022 11:29
Aktywna i pasywna redukcja hałasu
Miażdżąca większość słuchawek dostępnych na rynku jeśli w ogóle ma zaimplementowany jakiś dodatkowy system redukcji hałasu, to zazwyczaj jest to system pasywny. Może niekoniecznie zawsze należy go utożsamiać z rozwiązaniem najprostszym i najtańszym, ale zazwyczaj tak właśnie jest. Konstrukcje słuchawek z pasywnym wyciszaniem są zazwyczaj nieco cięższe i/lub większe ze względu na zastosowanie w nich dodatkowych warstw absorbujących fale dźwiękowe, np. pianek o wysokiej gęstości. Nie bez znaczenia jest też dobór materiałów wykończeniowych. Modele z nausznikami ze skóry najczęściej lepiej radzą sobie z izolowaniem odgłosów otoczenia niż te z welurowymi, choć często cierpi na tym ogólny komfort użytkowania (gorsza wentylacja).
Najlepsze słuchawki z pasywną redukcją hałasu redukują natężenie dźwięku docierającego do naszych uszu zwykle o 15-20 dB. Tyle tylko, że mowa tu raczej o wyższych częstotliwościach, a i każdy, kto faktycznie ma problem z hałasem, np. w biurze, szybko przekona się, że to zazwyczaj zdecydowanie za mało. I tu do akcji wkraczają słuchawki z aktywnym tłumieniem hałasu.
Jak ono działa? Zasada jest bardzo prosta. Systemy zaimplementowane w tego typu konstrukcjach analizują docierające do uszu fale otoczenia i generują fale o tej samej amplitudzie i częstotliwości, ale przesunięte w fazie o 180 stopni. Następuje wówczas interferencja fal, które w wyniku superpozycji wzajemnie się znoszą i dochodzi do wygaszenia tych niepożądanych.
W praktyce nie jest, rzecz jasna, tak różowo i na 100% redukcję hałasu liczyć nie można. Czynników, które występują poza laboratoriami badawczymi i wymagają uwzględnienia jest bowiem wiele. W rezultacie inżynierowie mają tu duże pole do popisu, a skuteczność słuchawek z aktywną redukcją hałasu jest różna. Podobnie zresztą jak różny jest wpływ na końcową jakość dźwięku po włączeniu aktywnego wyciszania. Dlatego też postanowiłem przyjrzeć się wybranym, dostępnym w sprzedaży modelom słuchawek z aktywnym tłumieniem hałasu. Nie wszyscy producenci wyrazili dobrą wolę podsyłając swój sprzęt do testów – niektórzy nie zdołali dosłać sampli przez 3 miesiące. Cóż, bywa i tak. Wszystkim, którzy nie obawiali się stanąć w szranki z konkurencją serdecznie dziękuję.
Wszystkie modele słuchawek musiały zmierzyć się z hałasem generowanym m.in. przez moich współpracowników na dość zatłoczonym, biurowym open space’ie (100+ gadających i tłukących w klawiatury osób), ludzi w centrach handlowych (w godzinach szczytu), samochody w pobliżu głównych arterii komunikacyjnych (także w godzinach szczytu). Odsłuch podczas testów terenowych przeprowadzany był z wykorzystaniem smartfona Samsung Galaxy S (który oferuje rewelacyjną jakość dźwięku – link dla niedowiarków, ustęp: Perfect audio quality). Dzięki uprzejmości firmy Asus odsłuch podczas testów stacjonarnych przeprowadzany był z wykorzystaniem DAC Asus Xonar Essence STU, za którego wypożyczenie na tak długi czas serdecznie dziękuję. W akcji zawsze były płyty audio CD lub pliki FLAC.
Bose QC20
Dokanałowe słuchawki Bose QC20 to bezapelacyjnie najlepsza propozycja dla wszystkich zmagających się z hałasem. Dzięki znakomicie wyprofilowanym wkładkom StayHear+ są one niesamowicie wygodne i pasywnie redukują wiele uciążliwych odgłosów otoczenia. Aktywacja systemu ANC brutalnie odcina świat wokół, pozwalając cieszyć się niemal absolutną ciszą i ulubioną muzyką. Jakość dźwięku, zarówno z aktywnym wyciszaniem, jak i bez niego, jest po prostu świetna. Praktycznie całe pasmo jest wiernie odwzorowane, separacja dźwięków bardzo dobra, a scena szeroka i wielowarstwowa. Po prostu rewelacja. Bose QC20 to jedyny model obok QC15, który nie wymiękł na żadnym gatunku muzyki. Brawo!
Oczywiście do ideału trochę brakuje. Osobiście wolałbym, aby zintegrowany na kablu sygnałowym układ odpowiadający za obsługę systemu ANC był mniejszy. W zestawie oprócz wysokiej jakości futerału mogłaby też znaleźć się ładowarka. W komplecie, oprócz wspomnianego futerału, 3 kompletów wkładek, klipsa i tony makulatury znajduje się tylko kabel USB. Ładowanie zintegrowanego akumulatora (niewymienny) trwa ok. 2 godzin. Później można cieszyć się aktywnym wyciszaniem przez nawet ok. 20 godzin (więcej niż deklaruje producent). Przy okazji – słuchawki Bose QC20 można wykorzystać do prowadzenia rozmów telefonicznych – w zintegrowanym na przewodzie pilocie sterującym zaszyto mikrofon. Jakość tegoż to klasa sama w sobie.
Informacja dla posiadaczy iUrządzeń – dostępna jest dedykowana wersja QC20i.
Bose QC20
+znakomita jakość dźwięku
+świetnie działający, bardzo skuteczny system aktywnej redukcji hałasu
+bardzo, bardzo wygodne
+wysoka jakość wykonania
+zintegrowany mikrofon do rozmów telefonicznych
-brak ładowarki w zestawie
-spory (choć lekki) moduł ANC
-cena
Bose QC15
Dla tych, którzy z jakiegoś powodu nie lubią modeli dousznych/dokanałowych, Bose przygotowało słuchawki nagłowne. Model Bose QC15 to kolejny sprzęt, o którym można wypowiadać się niemal wyłącznie w superlatywach. Słuchawki oferują wprost nieziemski komfort użytkowania, są bardzo lekkie i znakomicie leżą nawet na tęgich głowach (choć do największych nie należą).
Jakość generowanego przez nie dźwięku to klasa sama w sobie. Jest szczegółowo i naturalnie. Wielowarstwowa, szeroka scena robi wrażenie. Po podłączeniu do porządnego przetwornika można poczuć się jak na koncercie. I to nawet w hałaśliwym biurze czy na ulicy, bowiem aktywne tłumienie hałasu działa rewelacyjnie.
Słuchawki Bose QC15 mają kilka dodatkowych cech, które bardzo mi się spodobały. Pierwsza z nich to wymienny przewód sygnałowy, który można zastąpić innym. Standardowo pozwala on też na regulację czułości, by słuchawki działały także ze sprzętem, który nie radzi sobie z wysokimi impedancjami. Ponadto model QC15 jest zasilany baterią AAA, którą w razie potrzeby można błyskawicznie zastąpić inną. Czas działania słuchawek z aktywnym ANC to prawdziwe mistrzostwo – przez 2 tygodnie intensywnego testowania nie musiałem troszczyć się o ich zasilanie (a działają tylko z aktywnym wyciszaniem), a zainstalowałem zwykłą baterię alkaliczną za 2 zł. Konkurencja nawet nie zbliżyła się do tego wyniku.
Bose QC15
+znakomita jakość dźwięku
+świetnie działający, bardzo skuteczny system aktywnej redukcji hałasu
+bardzo, bardzo wygodne
+wysoka jakość wykonania
+wymienne przewody sygnałowe
+działają praktycznie z każdym sprzętem (regulowana czułość)
+znakomite przebiegi na baterii (wymienne)
-działają tylko z aktywnym systemem redukcji hałasu
-cena
Harman/Kardon Harkar NC
Zdecydowanie najbardziej szpanerskie (designerskie) słuchawki spośród testowanych. Przykuwają uwagę niecodziennym kształtem i sprawiają wrażenie drogich. Mając je bezapelacyjnie zyskacie +100 do lansu zarówno na dzielni, wśród miejscowych, krótko ostrzyżonych karczków, jak i w ekskluzywnych knajpach obleganych przez miłośników iZabawek. Wbrew pozorom prostokątne czasze są naprawdę wygodne i można by rzec, że lepiej dostosowane do kształtu ucha niż okrągłe, z którymi mam styczność na co dzień. Słuchawki Harman/Kardon Harkar NC to pod względem wykonania najwyższa półka. Skóra, stal i tworzywa sztuczne – wszystkie materiały są świetnej jakości i nie dają powodów do narzekań.
Sama konstrukcja jest dość ciężka i ma wymienne pałąki (w zestawie są dwa). System automatycznej regulacji, którego działanie jest analogiczne do tego z gamingowych słuchawek SteelSeries Siberia, przy preinstalowanym małym pałąku praktycznie nie ma możliwości działać. Przestrzeń dzieląca skórzany pas od pałąka wynosi niecały centymetr, a to za mało, by mówić o jakiejkolwiek regulacji i zbyt mało, by osoby o większych czaszkach mogły skorzystać ze słuchawek. Proces wymiany pałąka na drugi (duży) nie jest na szczęście skomplikowany. Po tym zabiegu nawet tęgie mózgownice mieszczą się i słuchawki leżą na nich komfortowo. Ponownie nie jest to poziom komfortu oferowany przez Bose QC15, ale i tak jest bardzo dobrze.
Słuchawki Harman/Kardon Harkar NC dobrze pasywnie tłumią dźwięki otoczenia za sprawą pianki o wysokiej gęstości. Już po ich założeniu poziom hałasu docierającego do naszych uszu bardzo wyraźnie spada. System aktywnego tłumienia hałasu jednak rozczarowuje. Jego włączenie tylko nieznacznie redukuje szumy. W rezultacie słyszymy klikające klawiatury czy pracującą na pełnych obrotach klimatyzację, nie wspominając o współpracownikach. Na jakość dźwięku nie można zbytnio narzekać. Jest czysty, szczegółowy, naturalny i doskonale zrównoważony. Brakuje tylko większej sceny – ta budowana przez słuchawki Harman/Kardon Harkar NC nie jest zbyt szeroka.
Wbudowany w słuchawki akumulator wytrzymuje bardzo długo, na pewno więcej niż 40 godzin deklarowanych przez producenta. Ładujemy go korzystając z dołączonego kabla USB -> mikro jack (ładowarki, rzecz jasna, nie ma w zestawie). Gdy bateria padnie w dalszym ciągu możemy słuchać muzyki, tyle, że bez aktywnego systemu NC, który i tak niewiele daje. Reasumując, choć słuchawki Harman/Kardon Harkar NC kosztują niemal tyle samo, co Bose QC15, to wygrywają z nimi tylko jakością wykonania. Komfort, jakość dźwięku i skuteczne tłumienie hałasu to dziedziny, w których przegrywają ze wspomnianą konkurencją z równorzędnej półki cenowej. A szkoda, bo liczyłem na sprzęt, który będzie co najmniej równie dobry. A ten jest dobry, dopóki nie ma się porównania z Bose.
Harman/Kardon Harkar NC
+efektowny design
+rewelacyjna jakość wykonania i materiałów
+bardzo solidna i dość wygodna konstrukcja
+bardzo dobra jakość dźwięku
+dobre pasywne tłumienie dźwięków otoczenia
-kiepski system aktywnej redukcji hałasu
-nieco za ciężkie
-brak ładowarki w zestawie
Sony MDR-1RNC
Po przygodach z kosztującymi nie więcej niż 300 zł słuchawkami Sony, które zwykle niczym mnie nie zachwycały liczyłem, że high-endowy model czymś jednak mnie zaskoczy. I zaskoczył mnie, pozytywnie, jakością wykonania, którą oceniam bardzo dobrze. Co prawda niektóre elementy nie wzbudziły mojego zaufania (powątpiewam nieco w ich solidność), ale ogólnie nie mam się do czego przyczepić. Słuchawki świetnie wyglądają, a użyte tworzywa są naprawdę przedniej jakości. Całość jest nieco ciężkawa, ale dobrze leży na głowie, a konstrukcja jest na tyle dobrze przemyślana, że mimo wszystko się tego zbytnio nie odczuwa. Słuchawki Sony MDR-1RNC mają, podobnie jak wielu konkurentów, wymienne kable.
A jak spisują się w praktyce? Niestety, nie tak, jak można by oczekiwać od sprzętu kosztującego ok. 1000 zł. Jakość dźwięku jest dobra, aczkolwiek nietrudno znaleźć tańsze i lepiej grające słuchawki. Na pewno bez aktywnego wyciszania wyraźnie kuleją brakuje najniższych tonów, wycofana jest także średnica, mniej więcej do okolic 10k kHz, które są wyraźnie podbite, by zaliczyć kolejny spadek na wyższych rejestrach. Po włączeniu aktywnej redukcji hałasu pasmo jest zdecydowanie bardziej zrównoważone, choć częstotliwości poniżej 10k są słabiej słyszalne, przez co dźwięk wyraźnie traci – detale się gubią i niektóre dźwięki wyraźnie giną. Do tego dochodzi, niestety, szum elektroniki, który w cichszych partiach jest wyraźnie słyszalny, a to w sprzęcie tej klasy jest niedopuszczalne.
Pod względem wyciszania słuchawki Sony MDR-1RNC wypadają bardzo dobrze. Już pasywne tłumienie jest skuteczną zaporą na bardziej oddalonych, gawędzących kolegów, a włączenie aktywnej redukcji hałasu pozwala wyeliminować również tych, którzy ujadają w bezpośrednim sąsiedztwie. Wyjące, chodzące na pełnych obrotach klimatyzatory też milkną, co uważam za duży plus. Słuchawki są przy tym wygodne i spędzanie w nich wielu godzin, mimo sporej masy, nie jest uciążliwe (bezuciskowe poduszki spisują się świetnie). Zniechęca do nich w zasadzie jedynie fakt, że system ANC szumi, więc o idealnej ciszy można zapomnieć, a jakość dźwięku bez aktywnego wyciszania jest jednak słyszalnie niższa. Ale ogólnie sprzęt Sony zasługuje na pozytywną ocenę.
W komplecie ze słuchawkami Sony MDR-1RNC dostajemy porządne, skórzane etui, dzięki któremu możemy je wszędzie zabrać bez obaw, że je uszkodzimy. Wbudowany w czasze akumulator wytrzymuje bez problemu ok. 25 godzin. Szkoda tylko, że ładuje się blisko 4. Na szczęście Sony nie zdecydowało się na ładowanie przez gniazdo mini jack 3,5 mm i w razie potrzeby możemy podłączyć do słuchawek drugi przewód (micro USB) i je ładować, nie rezygnując z aktywnej redukcji hałasu. Tyle tylko, że lepiej mieć pod ręką np. komputer, bo ładowarki w komplecie nie znajdziemy. Dołączony jest za to dodatkowy przewód z pilotem i wbudowanym mikrofonem dla urządzeń przenośnych (telefonów, odtwarzaczy).
Sony MDR-1RNC
+wpadający w oko design
+wysoka jakość wykonania
+wygodne mimo sporej masy
+skuteczna redukcja hałasu (aktywna i pasywna)
+dobra jakość dźwięku z aktywnym ANC
+przewód z mikrofonem i pilotem w zestawie
-szum elektroniki przy aktywnym systemie ANC
-dość długi czas ładowania akumulatora
-jakość dźwięku bez ANC mogłaby być lepsza
AKG K490NC
Nagłowne słuchawki AKG K490NC charakteryzują się niewielkimi rozmiarami i składaną, kompaktową konstrukcją, dzięki czemu łatwo je wszędzie zabrać. Niewielkie nauszniki nie otaczają jednak ucha, na czym cierpi pasywna redukcja odgłosów otoczenia. Na szczęście w sukurs przychodzi jej aktywna, która całkiem nieźle sobie radzi, zarówno z klimatyzatorami, jak i uciążliwymi współpracownikami. Głośniejsze dźwięki jednak są w stanie przedrzeć się przez nią, toteż ogólna skuteczność ANC w przypadku niewielkich AKG K490NC nie jest tak wysoka, jak by się chciało. Cieszy natomiast fakt, że po włączeniu aktywnej redukcji hałasu jakość dźwięku w dalszym ciągu jest wysoka i nie daje powodów do narzekań.
Dźwięk jest czysty i dynamiczny, choć nie tak szczegółowy jak u najlepszej konkurencji. Brakuje też nieco przestrzeni – scena budowana przez AKG K490NC nie jest tak szeroka, jak oczekiwałbym od słuchawek za blisko 900 zł. Jakość wykonania i użytych materiałów stoi na bardzo wysokim poziomie i nie można się praktycznie niczego przyczepić. Konstrukcja jest lekka i solidna, a przy tym bardzo dobrze się prezentuje. Dołączony do zestawu pokrowiec zdecydowanie ustępuje solidnością futerałom Bose, Sony czy Harman/Kardona. Ale jest, więc najgorszy scenariusz (brak takowego) nas nie dotyczy. Wbudowany akumulator (ładowanie przez kabel USB -> mikro jack) wytrzymuje więcej niż deklarowane 40 godzin.
Komfort zapewniany przez słuchawki AKG K490NC jest bardzo wysoki. Mimo, że czasze nie otaczają małżowin nie odczuwa się ucisku na nie. Zasługa w tym bardzo dobrze dobranej siły docisku oraz pierwszorzędnych materiałów, które są przyjazne dla użytkownika. Całość nie grzeje w uszy, co przy wielogodzinnym użytkowaniu doceni każdy. Na koniec wypada mi docenić miły dla oka, nowoczesny i elegancki design. Jeśli jednak miałbym wybierać, zdecydowałbym się na nieco większy, bliźniaczy model AKG K495NC, który zapewnia lepszą izolację od otoczenia (głównie dzięki większym nausznikom, które lepiej uszczelniają ucho), choć kosztuje on ok 100 zł więcej.
AKG K490NC
+wysoka jakość wykonania
+miły dla oka design
+lekka, solidna, składana konstrukcja
+długi czas działania na akumulatorze
+bardzo dobra jakość dźwięku
-brak ładowarki w zestawie
-redukcja mniej skuteczna niż w większych (stacjonarnych?) słuchawkach
AKG K391NC
Dokanałowe słuchawki AKG K391NC od pierwszych chwil ujmują nowoczesnym designem i rewelacyjną jakością wykonania. Użyte materiały są naprawdę dobre i ma się wrażenie dobrze zainwestowanych funduszy. Jest ono tym większe, że zestaw kosztuje niecałe 600 zł, a więc o połowę mniej niż Bose QC20. Problem tylko w tym, że ma to odzwierciedlenie w jakości dźwięku, która po aktywacji systemu aktywnej redukcji hałasu drastycznie się pogarsza. Dźwięk zostaje spłycony, scena bardzo się zawęża. Niektóre kawałki (np. Epica – Unleashed) przy wyższym poziomie głośności po prostu rozsadzają czaszkę, wwiercając się pomiędzy zwoje. Zredukowane są tony niskie, a przesadnie wyeksponowane, niekiedy aż syczące, wyższe. Po prostu miałem wrażenie, że ktoś bije mnie po pniu mózgu kijem baseballowym.
Po wyłączeniu ANC jest już dobrze, ale pasywna redukcja hałasu nie jest tak skuteczna jak aktywna, która rzeczywiście się sprawdza i skutecznie niweluje większość odgłosów otoczenia. Jakość dźwięku jest jednak wtedy bardzo dobra, choć do poziomu Bose QC20 dużo brakuje. Przede wszystkim brakuje przestrzenności, gubią się też niektóre szczegóły (zwłaszcza w obrębie górnych i dolnych rejestrów). Do tego prosta jak budowa cepa, dość długa konstrukcja ma tendencję do wypadania z ucha, w którym po prostu nie leży najlepiej. I to akurat potwierdzają wszyscy, którym dałem „spróbować” AKG K391NC, nawet ci, którym dźwięk po włączeniu ANC ciągle się podobał.
Krótko mówiąc, trzeba popracować nad ergonomią i jakością dźwięku, którą aktywne wyciszanie mocno psuje. Na plus zaliczam czas działania na jednym ładowaniu – słuchawki wytrzymały ponad tydzień ostrego katowania. Oczywiście niewymienny akumulator trzeba ładować z komputera lub innego urządzenia z portem USB, bowiem ładowarki w komplecie nie znajdziemy. Na szczęście nie zabrakło w nim pokrowca, który nie zabezpiecza jednak słuchawek tak dobrze jak futerał dostarczany np. przez Bose do modelu QC20. Cóż, nie można mieć wszystkiego.
AKG K391NC
+znakomita jakość wykonania
+niezła jakość dźwięku bez aktywnego wyciszania
+dość przystępna (jak na tego typu sprzęt) cena
+aktywne wyciszanie daje radę…
-… ale znacznie pogarsza jakość dźwięku
-brak ładowarki w zestawie
-nie najlepiej leżą w uszach (mają skłonności do wypadania…)
Sennheiser MM 450-X Travel
Sennheisery MM 450-X Travel to najmniejsze nagłowne słuchawki spośród testowanych. Jako jedyne mogą pracować w trybie przewodowym i bezprzewodowym (Bluetooth 2.1 także z wykorzystaniem kodeka AptX). Producent wyposażył je także w mikrofon, który można wykorzystać do prowadzenia rozmów telefonicznych. Nie zabrakło też interesującej funkcji TalkThrough, która pozwala rozmawiać z innymi bez konieczności zdejmowania słuchawek - wystarczy wcisnąć przycisk by uaktywnić zewnętrzny mikrofon i komfortowo się porozumiewać.
A jak zestaw Sennheiser MM 450-X Travel sprawdza się w praktyce? Niestety, nie najlepiej. Miniaturowe czasze nie zakrywają uszu i przepuszczają sporo dźwięków otoczenia. W rezultacie aktywne tłumienie hałasu (NoiseGard 2.0) ma naprawdę sporo pracy i nie zawsze skutecznie radzi sobie z szumami otoczenia. Dlatego też zdecydowanie lepiej zainwestować w większe, nauszne MM 550-X lub mniej przenośne, ale znacznie lepiej grające PXC 450, które nie są dużo droższe. Tym bardziej, że MM 450-X Travel nie zachwycają jakością dźwięku.
Prawdę mówiąc chyba nie skłamię jeśli powiem, że nawet za 200-250 zł można znaleźć słuchawki, które grają znacznie lepiej. Brakuje detali i czystości, zwłaszcza w górnych rejestrach, bas jest płaski. Za co zatem aż tyle płacimy? Z możliwości. Jest aktywne tłumienie hałasu, możliwość pracy w trybach przewodowym i bezprzewodowym, jakość dźwięku bez kabla jest równie dobra co z nim, a na dodatek można je przekształcić w headset, a i nie zabrakło bardzo wygodnego sterowania odtwarzaczem zintegrowanego w jednej z muszli.
Do tego w zestawie jest nie tylko futerał, ale i ładowarka z wymiennymi wtyczkami (w komplecie są chyba wszystkie możliwe adaptery) oraz potrzebne okablowanie. Szkoda tylko, że produkt Sennheisera najsłabiej wypada w dość ważnych kwestiach, takich jak jakość dźwięku, wykonania, wygoda użytkowania i skuteczność aktywnego wyciszania. W tych kategoriach i w tej klasie cenowej to chyba najgorsza propozycja spośród tych, które znajdują się w zestawieniu. Na dodatek na zasilaniu akumulatorowym słuchawki z włączonym NG działają ok. 8-10 godzin, a więc bardzo krótko.
Sennheiser MM 450-X Travel
+zawartość zestawu (jest m.in. uniwersalna ładowarka)
+możliwość pracy przewodowej i bezprzewodowej
+lekkie i poręczne
-niezbyt wygodne
-przeciętna jakość dźwięku
-wysoka cena
-krótki czas działania z aktywnym wyciszaniem
-wykonanie mogłoby być lepsze
Asus Vulcan ANC
Adresowany do graczy headset Asus Vulcan ANC to najbardziej atrakcyjna cenowo propozycja z testowanych. Za mniej niż 400 zł otrzymujemy headset, który jest całkiem wygodny, nieźle pasywnie tłumi dźwięki otoczenia i ma system aktywnej redukcji hałasu, który faktycznie działa. W rezultacie po jego aktywacji większość odgłosów otoczenia znika, a do naszych uszu dociera tylko muzyka. I, co bardzo ważne, jakość dźwięku jest całkiem dobra. Co bardzo ważne, system ANC nie potrzebuje do działania wpiętego mikrofonu, a całość jest zasilana zwykłą baterią AAA.
W razie potrzeby można ją zatem szybko wymienić. Szkoda tylko, że w ciszy słychać nieco syk elektroniki (ale w kosztujących 2,5-3 razy tyle Sony MDR-1RNC również...). Nie zabrakło też wymiennych kabli i pilota, który steruje głośnością. Jakość wykonania może nie wybija się na tle konkurencji, ale jest bardzo przyzwoita (a jak na tę cenę naprawdę dobra). Niektórym może nie przypaść do gustu design (w końcu to sprzęt dla graczy), ale... jest to sprzęt, który widzi się praktycznie tylko podczas zakładania lub zdejmowania. A w tej cenie headset Asusa jest jedną z najlepszych propozycji z aktywnym tłumieniem odgłosów otoczenia.
Asus Vulcan ANC
+dobrze działające tłumienie hałasu
+dobra jakość wykonania
+dobra jakość dźwięku
+porządne etui w komplecie
+zasilanie baterią AAA
+wygodne (choć dość ciężkie)
+headset (dołączany mikrofon)
+cena
-design przypadnie do gustu tylko graczom
-w tej cenie trudno się czegoś przyczepić
Podsumowanie
Przystępując do testów słuchawek z aktywnym tłumieniem hałasu liczyłem, że stawka będzie dość wyrównana. Niestety, w praktyce testowany sprzęt można podzielić na dwie grupy - Bose i resztę. Firma Bose, która chyba jako pierwsza wprowadziła do oferty słuchawki z aktywnym wyciszaniem, po prostu może stanowić niedościgniony wzór dla innych. Ich system ANC jest bezapelacyjnie najlepszy. Do tego słuchawki z serii QuietComfort są po prostu najwygodniejsze i oferują najlepszą jakość dźwięku. Owszem, kosztują najwięcej, ale osobiście nie żałowałbym na nie grosza i mogę je polecić z czystym sumieniem.
Pozostałe wypadły lepiej lub gorzej, ale zawsze do ideału trochę brakuje. W kategorii cena/jakość najlepiej wypadł headset Asusa, który jest stosunkowo niedrogi, a oferuje dobre wyciszenie i przyzwoitą jakość dźwięku. Pozostałym słuchawkom do ideału sporo brakuje. Oczywiście zawsze znajdą się fani danej marki, którzy stwierdzą, że AKG jest najlepsze, albo Sennheiser wymiata, a pan redaktor się nie zna. Cóż, każdy ma prawo do własnej opinii. Ja po długotrwałych, praktycznych testach w naprawdę ciężkich warunkach z prawdziwym żalem odsyłałem jedynie zestawy Bose.
W pełni zasłużona rekomendacja dla słuchawek Bose QC20 i QC15. Świetna jakość dźwięku, rewelacyjny system aktywnego tłumienia hałasu, wysoka jakość wykonania i nieziemski komfort użytkowania to tylko nieliczne zalety, za które warto zapłacić. Polecamy!
Wyróżnienie otrzymuje też headset Asus Vulcan ANC/PRO. Nie rzuca on na kolana w żadnej kategorii i nie jest pozbawiony wad, ale kosztuje najmniej, a oferuje dobrą jakość dźwięku, dobrze tłumi odgłosy otoczenia i jest więcej niż przyzwoicie wykonany.