YouTube nie płaci za transfer danych?

YouTube nie płaci za transfer danych?

Fot. SXC
Fot. SXC
Andrzej Biernacki
20.10.2009 15:58

Kilka dni temu magazyn "Wired" napisał, że rachunek za transfer danych do i z YouTube wynosi zero dolarów. Jak to możliwe, skoro co minutę do serwisu trafia kilkanaście godzin materiałów wideo, a dziennie wyświetlanych jest miliard klipów?

Kilka dni temu magazyn "Wired" napisał, że rachunek za transfer danych do i z YouTube wynosi zero dolarów. Jak to możliwe, skoro co minutę do serwisu trafia kilkanaście godzin materiałów wideo, a dziennie wyświetlanych jest miliard klipów?

Zdaniem firmy badawczej Arbor Networks Google handluje transferem informacji - wykorzystuje potencjał największych światowych dostawców usług internetowych, samo posiada jednak także własną infrastrukturę w niektórych rejonach świata.

Amerykańska korporacja udostępnia swoje światłowody innym firmom, a te odwdzięczają się w ten sam sposób. W rezultacie faktyczne koszty utrzymania YouTube oraz aplikacji Google są "bliskie zeru".

Tak twierdzi przynajmniej Craig Labovitz, główny naukowiec w Arbor Networks. Jego firma zaopatruje 70% providerów na świecie w sprzęt monitorujący ruch w WWW. Więcej o zwyczajach użytkowników i polityce największych firm z branży IT wie zapewne tylko amerykańska Agencja Bezpieczeństwa Narodowego.

Kluczem do sukcesu Google jest ciemne włókno (dark fiber). Nazwą tą określa się niewykorzystywane moce przerobowe łączy światłowodowych. Szerzej ciemnym włóknem nazywa się potencjał transferowy, który nie jest zajmowany przez właściciela kabla i może być on wynajmowany innym podmiotom.

Dane Arbor Networks stawiają na głowie wszystkie dotychczasowe szacunki związane z kosztami utrzymania YouTube. Przedstawiciele serwisu już dawno temu mówili, że nie tracą na rozwoju witryny. Mało kto jednak im wierzył. Dominował pogląd, że im więcej ludzi ogląda klipy tym Google mniej zarabia.

Zerowe rachunki za transfer pozwalają mieć nadzieję na to, że YouTube już niedługo stanie się kurą znoszącą złote jajka. Model biznesowy został dopracowany, reklamy pojawiają się w serwisie miliard razy w ciągu każdego tygodnia.

Właściciele YouTube uważają, że media - w tym blogi - często niesłusznie widzą przyszłość witryny w czarnych barwach. Wśród internautów i dziennikarzy nadal dominuje opinia, że klipy w serwisie są bardzo kiepskiej jakości. Tymczasem coraz więcej materiałów jest udostępnianych w standardzie HD.

Publikowanie fragmentów audycji telewizyjnych czy teledysków już dawno przestało nosić znamiona piractwa. YouTube porozumiało się z właścicielami praw autorskich, nawet studiami filmowymi. Dzięki temu na stronie pojawiły się pełnometrażowe produkcje.

Reklamodawcy widzą te zmiany. 70% firm znajdujących się na liście Top 100 serwisu Ad Age prezentowało się w YouTube w ciągu 2008 roku. Dawno minęły czasy, gdy banery można było znaleźć zaledwie w kilku procentach klipów.

Źródło: Wired

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)